🔯Rozdział XI🔯

316 28 8
                                    

Po tym jak sztylet przybrał formę katany Farisa, ruszyłam do ataku. Wykonywałam cięcia za cięciami, jednak przez ogromną ilość czarnych Rukh unoszących się w powietrzu, nie dawało to zadowalających efektów, gdyż Czarny Dżin szybko się regenerował. Cholera! Jak tak dalej pójdzie to skończy mi się magoi. Plus nie potrafiłam jeszcze perfekcyjnie władać mocą mojego Dżina przez co miecz mógł w  każdej chwili się rozpaść i wrócić do poprzedniej formy. Chociaż to nie byłoby takie złe, ponieważ mam jeszcze Sakurę. Po raz któryś odcięłam stworowi rękę. No i jeszcze musiałam bronić się przed atakami Judara. Powoli czułam jak przestaję panować na energią Farisa. Przeklęłam pod nosem. Nagle wyczułam ogromne pokłady jasnych Rukh, które po chwili uderzyły na zimie.

-Aladdin?-zapytałam widząc niską postać. Chłopiec odwrócił się i uśmiechną.

-W końcu się pojawiłeś, karzełku.-powiedział Czarny Magi.-W końcu też mam Dżina! Dalej, przywołaj swojego!

-Masz na myśli Ugo?-odezwał się niebieskooki trzymając złoty flet.- Cóż, Ugo już tu nie ma.-dodał. Tak myślałam. Od kiedy niebieskowłosy przybył nie wyczuwałam ani odrobiny jego energii.

-Skoro nie możesz przywołać dżina, to jesteś jedynie głupim dzieciakiem, który musi zginąć!-krzyknął Judi. Raptownie wokół Aladdina zebrało się wile Rukh, które uformowały się w...Ugo.

-Biały Olbrzym!-wrzasną ktoś ze straży.

-Ma kształt dżina, ale to zwykła magia ciepła. Co za nudy! Pośpiesz się i giń!-rzekł czarnowłosy nasyłając na chłopca swojego dżina.

-Halharl Infigar!-krzykną Magi celując w stwora drewnianym kijem, z którego wydobyło się oślepiające światło.-Mor możesz zabrać pana Sinbada do miasta? Tam są ludzie, z którymi musi się spotkać.-faktycznie! Zapomniałam, że zostawiłam do Ja'fara i Masrur'a Metalowe Naczynia Sin'a.

-Ale!-zaczęła Morgiana.

-Wszystko będzie dobrze. Pośpieszcie się..-powiedział Aladdin. Różowowłosa podbiała do króla Sindrii i podniosła go jak księżniczkę. Myślałam, że umrę ze śmiechu.

-Idę wami. Będę was ubezpieczać w razie czego.-rzekłam stając obok nich. Schowałam sztylet do futerału i zaczęliśmy biec.

-Leaś, mogę zadać ci pytanie?-odezwał się Sin.

-Już zadałeś.-odpowiedziałam próbując udawać poważną. Mężczyzna miał przez chwilę minę jakby analizował co tu się właśnie stało.-Jasne. Pytaj.

-Co to była za Katana?-uśmiechnęłam się jak jakiś głupek, który za gównianą odpowiedź dostał 6. O Kufa...Co odpowiedzieć?! Co odpowiedzieć!? panikowałam w myślach.-Jesteś zdobywczynią Labiryntu?-O cie stary panie...Fuuck....On chyba już wie...

-Emm...Tak?-odrzekłam przeciągając drugi wyraz.

-Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?-dopytywał.

-Bo...Dopiero co udało mi się nad nim zapanować.-aby łykną tą ściemę.

-Trzeba było od razu powiedzieć, że nie radzisz sobie z Dżinem. Przecież pomógłbym ci.-odpowiedział. Nie wierzę, uwierzył. Ja mam jakiś dar oszukiwania ludzi czy co?-Następnym razem jeśli będziesz miała jakiś problem to zgłoś się do mnie.

-Yhym.-mruknęłam lekko różowa na policzkach. Po chwili znalazłyśmy prawą rękę Sinbada. Mor odstawiła go na ziemię, a tak właściwie to dach.

-Sin. Nic ci nie jest?-zapytał białowłosy.

-Jestem cały, dzięki Lei.-odrzekł spoglądając na mnie. Stałam się jeszcze bardziej czerwona

-Lea, mogłabyś zaprowadzić ludzi do miejsca gdzie będą bezpieczni?-zapytał Ja'far.

-Jasne.-odpowiedziałam i nakazałam iść ludziom za mną. Niestety w budynku, nad którym rozłożyłam barierę nie było już miejsca. Musiałam znaleźć kolejny. Po krótkich poszukiwaniach umieściłam córki Ewy i synów Adama w średnim domku. W okół niego również stworzyłam barierę. Otarłam kropelki potu z czoła. Powoli kończyło mi się magoi.Pobiegłam do miejsca, w którym ostatni raz widziałam swoich towarzyszy,nie było ich.-Super.-fuknęłam po nosem. Wśród płomieni ujrzałam kilku ludzi. Westchnęłam i zeskoczyłam do nich, a następnie zaprowadziłam do budynku. Uznałam, że zobaczę co słychać w pałacu. Gdy ledwo co udało mi się wskoczyć na murek spotkała mnie bardzo miła niespodzianka w postaci kawałka lodu lecącego prosto w moją stronę. Zrobiłam unik w ostatniej chwili. Niestety nie udało mi się uniknąć ataku całkowicie, rozciął mi policzek.- Ludzi no!-krzyknęłam oburzona.-Ej ty tam!-wrzasnęłam w stronę Judara, który ku mojemu zdziwieniu trzymał się za głowę zupełnie jakby był ranny.-Patrz gdzie celuj-nie dane było mi skończyć. Czarny Dżin zaczął pękać, a z dziur wydobywało się jasne światło. Po chwili stwór wybuchł białymi Rukh. Kapłan cesarstwa Kou upadł na ziemię. Wokół niego pojawiła się czarna kulka, stworzona przez jakiegoś zamaskowanego mężczyznę.

-Spotkamy się ponownie, Magi.-rzekł do Aladdina i rozmył się w powietrzu. Spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu stał potwór, znajdował się tam płaczący Alibaba trzymając całe czarne ciało.

-Ca...ssim?-szepnęłam niedowierzając w to co widzę. Znienacka usłyszałam potężny wybuch, szybko obróciłam się na pięcie. Ujrzałam wielki strumień błyskawicy. Sin...To ty prawda? pomyślałam z miną typu WTF. Przeniosłam wzrok na trzeciego księcia Blabadd, obok niego stał Magi. Wyglądało na to, że o czymś rozmawiali. Ni stąd, ni zowąd nad naszymi głowami pojawił się strumień Rukh.

-Mądrości Salomona!-krzykną niebieskowłosy, a na jego czole rozbłysł dziwny symbol. Nagle przed nim i Alibabą pojawiły się dwie postacie.

-Mama! Ta...Były król Balbadd!-zawołał blondyn.

-Idźcie, wszyscy!-zawołał Aladdin podnosząc swój kij do góry.-Wracajcie do swoich ukochanych!-dodał. Wtedy ze strumienia wydobyły się pojedyncze promienie świetlne, które przybrały ludzkie postacie. Do każdego człowieka przyleciała bliska, zmarła jej osoba. No prawie każdej. Stałam na środku dworu rozglądając się w poszukiwaniu swoich bliskich. Najpierw szukałam ich wzrokiem, a potem zaczęłam biec. Patrzyłam na góry, na boki, przed siebie. Nic. Biegłam coraz wolniej aż w końcu stanęłam w miejscu. Spojrzałam na strumień Rukh z nadzieją, że jednak ktoś przyjdzie. Ponownie, nic.

Ja'far POV

Po tym jak pokonaliśmy tamtego zamaskowanego mężczyznę udaliśmy się do pałacu. To co tam zastaliśmy przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Morgiana pobiegła do Alibaby i Aladdina. Dusze zaczęły wracać do swojego "domu". W pewnym momencie mój wzrok zarzynał się na pewnej różowowłosej dziewczynie z psimi uszami, Lea. Stała ze spuszczoną głową i zaciśniętymi piąstkami. Wyglądała jakby płakała. Szczerze, gdy zobaczyłem ją w takim stanie poczułem jakby ktoś wbił mi igłę w serce. Nawet jeśli to nie jest ONA, to wygląda i zachowuje się tak samo.

-Sin...-szepnąłem do mężczyzny opierającego się o mnie.

-Hm?-mrukną. Ruchem głowy wskazałem na Leę(?). Gdy Sinbad spojrzał w tamtą stronę zauważyłem w jego oczach zdziwienie, smutek.

Lea POV

Stałam wbijając paznokcie w dłonie. Czułam jak w moich oczach zbierały się łzy. Ale przecież nie mogłam ich wypuścić. Zawsze taka byłam, zgrywałam twardą, udawałam, że nic mnie nie rusza. A tak naprawdę, za fałszywym uśmieszkiem ukrywałam słabą beksę. Nagle na głowie poczułam czyjąś rękę. Obróciłam się mając nadzieję, iż to moja rodzina. Jednak zamiast nich zobaczyłam Sin'a, Ja'fara i Masrur'a. Król siedmiu mórz posłał mi smutny uśmiech. Zacisnęłam szczęki, głowę oparłam o tors mężczyzny.

-Nikt nie przyszedł?-zapytał. Powoli potrząsnęłam głową.-Pamiętaj, nigdy nie jesteś sama.-dodał delikatnie mnie przytulając. Nie kryłam już łeż, pozwoliłam im swobodnie spłynąć po policzkach. Poczułam się słabo, nogi przypominały mi watę cukrową. Gdyby nie Sin wylądowałabym na podłodze.-Oi, Lea. Wszystko w porządku?-rzekł zaniepokojony.

-Jest okej. Po prostu zużyłam za dużo magoi.-odpowiedziałam cicho. Sinbad trzymał mnie tak jak wcześniej go Mor. Nie obchodziło mnie, że jest dużo ludzi, co sobie pomyślą, co Sin sobie pomyśli. Po prostu wtuliłam się w niego i zasnęłam.

Siemaneczko! Mam nadzieję, że nie zepsułam dając tutaj wizję Ja'farka, ale nie mogłam się powstrzymać.^^

Pinku no Kami~Utracone Wspomnienia||MagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz