🔯Rozdział V🔯

365 28 11
                                    

Przez głupiego Sinbada nie mogłam zasnąć. Na szczęście, nad ranem udało mi się przysnąć. Jednak tą piękną chwilę musiał ktoś mi przerwać.
-Oiiii, Lea wstawaj.-usłyszałam obok ucha głos Sina.
-Nienawidzę cię... Daj mi spać do cholery.-mruknęłam zakrywając się kocem.
-Ranisz mnie, Leaś.-powiedział teatralnie. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Jeśli życie ci miłe, to lepiej daj mi spać.-patrzyłam na niego zupełnie tak jakbym miała ochotę wyrwać mu flaki, zabić, ożywić, pobić,przebić mieczem na wylot, a potem torturować go aż się wykrwawi. On zrobił mniej więcej taką minę

I czym prędzej wyniósł się z mej komnaty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I czym prędzej wyniósł się z mej komnaty. Ułożyłam się wygodnie. No nie. Nie mogę zasnąć. Zaczęłam się kręcić, wiercić oraz turlać tylko po to aby znaleźć pozycję, w której udałoby mi się ponownie wkroczyć do krainy alpak, lamorożców i słodyczy. Ale niestety, nawet mój organizm był przeciwko mnie. Jęknęłam wkurzona siadając na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju, który dzieliłam z Morgianą. Nie było jej. Ziewnęłam i sięgnęłam do plecaka po jakieś ubrania. Następnie jeszcze nie do końca ogarniając kim jestem, jak mam na imię i co tutaj robię wyszłam z budynku. Przez chwilę stałam przy drzwiach leniwie jeżdżą wzrokiem we wszystkie strony. Nagle zobaczyłam grupkę dzieciaków które chyba grały w berka. Wyglądały na szczęśliwe, aż uśmiech sam pojawiał się na twarzy. Po krótkim namyśle, który wyglądał mniej więcej tak "Okej... Mam na imię... Lea. Chyba. Nie wiem. Głodna jestem. Alpaki są suuuperrr. Chwila...Jak ja mam na imię? A mniejsza." postanowiłam podejść do nich i zapytać się czy mogę z nimi zagrać. Dzieciaki od razu się zgodziły. Przyznać było im trzeba, szybkie, szczwane lisy z nich. Nie wiem ile się tak z bawiłam, ale gdy mój brzusio zawiadomił mnie o tym, że jest głodny, pożegnałam się z maluchami i ruszyłam do miejsca gdzie dawali chleb, czy jakoś tak. Po bardzo skromnym posiłku uznałam, iż mam jeszcze trochę czasu zanim Alibaba i Sin pójdą do pałacu, więc postanowiłam się trochę powłóczyć, co często miałam w zwyczaju. Zachowywałam się zupełnie inaczej niż rano. Miałam dobry humor, banana od ucha do ucha, a nawet nuciłam piosenkę. Jednak cały czas gdzieś z tyłu głosy miałam wrażenie, iż ten dzień nie będzie zwykły. W pewnym momencie zza rogu wyszedł król Sindrii. Gdy mnie ujrzał zrobił minę w stylu "Już nie żyję" i zaczął się powoli wycofywać.
-Hejka, Sin.-przywitałam się machając ręką.
-W-Witaj.-odpowiedział trochę zmieszany moją postawą.
-Za niedługo idziecie do Króla Balbad, prawda?
-Ach, tak. W sumie to już moglibyśmy wyruszać.-rzekł normalnym tonem głosu.-Jak się czujesz?

-A całkiem, całkiem. Trochę boli mnie głowa, ale jest do zniesienia.-odpowiedziałam.-Mam złe przeczucia co do dzisiejszej audiencji u Abhmada...Z tego co słyszałam i widzę po tym kraju jest on królem głupim, samolubnym i nierozważnym...Jak myślisz, pozytywnie rozpatrzy sprawę Alibaby?

-Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia. Jednak jeśli nie zgodzi się dzisiaj to będziemy próbować dalej.

-Rozumiem, dziękuje, że postanowiłeś wstawić się za Alibabą.-uśmiechnęłam się szeroko.-A właśnie, jak rana?-wskazałam palcem jego dłoń.

Pinku no Kami~Utracone Wspomnienia||MagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz