Rozdział XVII

234 26 3
                                    

O kufa! Kufa! I jeszcze raz kufa!!!! krzyczałam w myślach uciekając przed...W sumie to nie za bardzo wiem jak to nazwać. Było to coś w rodzaju macek ze smoły. Biegłam po jakimś kamiennym chodniku, który od czasu do czasu miał dziury.

-Faris!!! Zrób z tym coś! Błagam!-wrzasnęłam do małej kuleczki lecącej przede mną. Światełko podleciało do mnie. Złapałam je w prawą dłoń, w której po chwili znajdowała się katana Farisa. Do połowy ramion posiadałam coś w stylu smoczych łusek. Zamachnęłam się w stronę macki, która właśnie miała złapać mnie za nogę, rozpadła się na kawałeczki, a następnie zniknęła.-No i tak to ja mogę się baw-nie patrzyłam gdzie biegnę i wpadłam do dziury.-OOOO KUFFAAA!!!-wrzasnęłam spadając. Gdy spojrzałam w dół ujrzałam ogromnego, czarnego smoka...Nie powiem, byłam wystraszona. Zacisnęłam dłonie na orężu. Nagle przerośnięta jaszczurka ze skrzydłami spojrzała na mnie i otworzyła pysk. Z niej wystrzelił niebieski ognień, wycelowany prosto na mnie. Nie było żadnej ściany, od której mogłabym się odbić, żadnej tarczy. Próbowałam coś wykombinować, jednak szło mi to okropnie. Wstawiłam miecz przed siebie i zasnęłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu nie poczułam nic. Delikatnie otworzyłam patrzałki,a następnie rozszerzyłam je do wielkości pięciozłotówek. Dalej spadałam, ale tym razem płonienie otaczały mnie i nic mi nie robiły.- Co jest?-zapytałam zdziwiona.

-Ereb...Jest on Dżinem ciemności jak i iluzji.-odezwał się Faris. A więc to zwykła iluzja! Jednym machnięciem niszczyłam płomienie jak i smoka. Bezpiecznie wylądowałam na kamiennej ścieżce. Ruszyłam biegiem. Nagle pojawiła się przede mną cienista postać. Bez chwili zawahania wbiłam ostrze w to coś.

-L...ea.-Zdziwiłam się. Raptownie czarna nicość zmieniła się w gabinet króla Sindrii. Spojrzałam na postać.

-Nie...-szepnęłam przerażona.-Nie!- przebiłam Sinbada na wylot. Delikatnie wyjęłam broń z klatki piersiowej Sin'ai położyłam go na podłodze.-Co to się dzieje?

-Jak mogłaś?-zapytał złotooki. Już chciałam przeprosić, ale nie dane mi było.-Jesteś do niczego.

-O-O czym ty mówisz?-odsunęłam się od mężczyzny kilka kroków w tył. Wpadłam na kogoś.

-Jak mogłaś zastawić nas na pewną śmierć?-zapytał męski głos. Powoli przekręciłam głowę.

-M-Mama? T-Tata? P-Przecie wy nie żyjecie.-odeszłam od nich.

-Jak mogłaś uciec?!-wydarła się kobieta.-Co z ciebie za córka!? Zostawiłaś nas na pewną śmierć, a sama co?! Znalazłaś sobie nowych przyjaciół, rodzinę?!

-T-To nie tak!-machałam żwawo rękami.

-A jak?-wtrącił się kolejny głos.-Nie jesteśmy twoimi przyjaciółmi?

-Aladdin!-krzyknęłam roniąc kilka łez.

-Kochasz mnie, prawda?-odezwał się zakrwawiony Sin.-Wiesz co? Ja cię nie. Po prostu bawiłem się tobą.

-P-Przestań.-szepnęłam.

-No co? Taka prawda. Nigdy bym nie pokochał kogoś takiego jak ty!-zaśmiał się podle. Upadłam na kolana.

-Zapomniałaś o nas?-kolejny głos. Gdy spojrzałam w tamto miejsce zobaczyłam grupkę dzieci. Na ich czele stał chłopak o jasnej cerze. Posiadał czarne włosy oraz granatowe tęczówki.

-Kei...Doskonale wiesz, że to nie tak! Chcę wrócić! A jak to zrobię to spełnię naszą obietnicę!-wrzasnęłam wstając.-Tak jak obiecałam...Oczyszczę nas brudy kraj! I...-zacięłam się na chwilę...-I przejmę ten pieprzony tron!-zacisnęłam pięści.-Ale ty masz mi w tym pomóc, prawda? To była twoją część obietnicy.-wróciłam się do chłopca.

-Pamiętasz...A więc do zobaczenia!-uśmiechną się szeroko i znikną wraz z innymi dziećmi.

-Matko, ojcze.-stanęłam na przeciw rodziców.-Wiem, zachowałam się jak tchórz...Ale to wasza wina. To wy zostaliście czarnymi Rukh...To dlatego wtedy nie przyszliście.Wiecie co? Was też oczyszczę. Zmienię cały nasz posrany ród! Nie...Zmienię cały nasz kraj! Wiec patrzcie na mnie!- stało się z nimi to samo co  Kei'em.

-Aladdinie, Mor, Alibao...Jesteście moją rodziną. Przygarnęliście mnie i pozwoliliście mi z wami podróżować, jestem wam za to bardzo wdzięczna i mam nadzieję, że przeżyjemy jeszcze więcej świetnych przygód!-wyszczerzyłam szeroko zęby. Przyszedł cas na ostatnią osobę.-Sin...Odpowiadając na twoje pytanie: Tak, kocham cię. Nawet jeśli jesteś głupim alkoholikiem i psem na baby. Nie oczekuję, że odwzajemnisz moje uczucia. Dobrze wiem, że nie wszystko idzie po naszej myśli. Ale ty-wskazałam na niego palcem.-I tak jesteś tylko zwykłą iluzją.-uśmiechnęłam się chytrze i w mgnieniu oka przecięłam go na pół. Pokój ponownie zamienił się w czarną przestrzeń.

-Oya, Oya? Pokonałaś to szybciej niż myślałem...Ale spokojnie! Najlepsze zostawiłem na koniec!-przede mną pojawiły się wrota, które po chwili otworzyły się ukazując makabryczny widok.

-Ty zwyrolu, ty! Coś ty zrobił Sakurze?!-moja przyjaciółka miała rozczochrane włosy, wydłużone kły oraz oczy przesiąknięte gniewem. Na dodatek otaczała ją mordercza aura.

-Ja? Wypraszam, to sobie! To przez te Czarne Rukh.-odpowiedział...Jak mu było... A, Ereb!

-Ty chu-urwałam-Ej, tak dla pewności. Jesteś płci męskiej, nie?-zapytałam niewidzialny byt.

-Eee...No tak.-odpowiedział trochę zaskoczony moim nagłym pytaniem.

-A w porządku. Ty ch*ju!!!!-wystrzeliłam.-Pokarz się skoroś taki mądry!

-Skoro tak ładnie prosisz.- Nagle obok Sakury pojawił się, wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu. Spod kaptura wystawały krótki pasemka czarnej grzywki, jak każdy dżin posiadał niebieski kolor skóry. Na rękach posiadał bandaże. W prawej dłoni dzierżył włócznie.-A więc zacznijmy widowisko!-krzykną, a następnie klasną w dłonie. Wtem demonica rzuciła się na mnie. Mam nadzieję, że nie sprawiam zbyt wielu problemów tam, na zewnątrz.

Tym czasem w pokoju głównej bohaterki. (Pov 3osobowa)

Lea leżała na łóżku machając rękoma oraz nogami. Czasem wykrzyczała nie do końca zrozumiałe słowa. Na jej policzkach znajdowały się ślady po krwawym płaczu spowodowanym iluzją. Pilnowało ją kilku strażników, gdyż Alibaba, Mor, Aladdin oraz Hakuryuu wyruszyli aby podbić Labirynt. A Sinbad, Ja'far i inni byli zajęci znalezieniem sposobu aby zniszczyć klątwę. Oczywiście, od czasu do czasu sprawdzali jak trzyma się ich towarzyszka. A teraz wracając do naszej jakże problematycznej głównej bohaterki.

Robiłam unik za unikiem aby nie oberwać od Sakury. Skubana kompletnie nad sobą nie panowała i zapewne bez chwili zawahania zabiłaby mnie. Mogłabym ją trochę pociąć aby przestała się ruszać, ale nie mogłam...Bo jakby nie patrzeć, to ciągle moja przyjaciółka, którą znam od dziecka. Wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Przeżyłyśmy razem wiele przygód, wesołych jak i smutnych chwil. Co z tego, że na początku chciała mnie zabić lub przejąć nade mną kontrolę? Zacisnęłam szczęki. Posiadałam już kilak ran, tych mniejszych jak i, tych większych. Sączyła się z nich czerwona krew. Nie powiem było to męczące i swego rodzaju nudne.

-No nich, któraś wreszcie umrze.-ziewną dżin iluzji.

-Morda tam!-odkrzyknęłam.

Co ja ćpie, że wymyślam takie rzeczy?! XD Obejrzałam 2-3 odcinki Nanbaki i kilka części Jeźdźców Apokalipsy od Pastolektora i oto co się dzieje XD Następna część najprawdopodobniej jutro :3 A i sorki za wszystkie przekleństwa.


Pinku no Kami~Utracone Wspomnienia||MagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz