Rozdział XVI

255 28 4
                                    

Przez zamknięte powieki do mych oczy dochodziło światło słoneczne. Wymruczałam pod nosem niezrozumiałe wyrazy i przewróciłam się na drugi bok. Niestety, nie było mi dane ponownie wkroczyć do Krainy snów. Usiadłam na miękkim łożu i przetarłam zaspane oczy. Po chwili dotarło do mnie jaką głupotę odwaliłam w nocy. Moje policzki natychmiastowo przybrały różową barwę. Szybkim krokiem skierowałam się do szafy. Wyjęłam pierwszy lepszy zestaw ubrań i czym prędzej ruszyłam do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju. Okazało się, że ze wszystkich ubrań jakie posiadałam musiałam wybrać akurat suknię. Dupa! krzyknęłam w myślach. Obmyłam twarz i przebrałam się. Następnie otworzyłam okno i stanęłam na parapecie. Spojrzałam w dół.Trochę wysoko... Ale ciul! Raz się żyje! Skoczyłam. Spadałam plecami do ziemi. Ładna pogoda.
-Aaa! -usłyszałam zaskoczony krzyk. Gdy obróciłam się, pod sobą ujrzałam zdziwioną Kougyoku oraz wystraszonego Hakuryuu, który biegał w te i, we w te. Zapewne chciał ustawić się tak aby mnie złapać. W planach miałam złapać się jednej z lin, lecz ratunkiem w sumie też nie pogardzę. Po kilku sekundach spoczywałam w ramionach księcia Kou.
-Ohayo.-przywitałam się z niewinnym, szerokim uśmiechem.
-C-c-co panienka wyprawia?!-zapytał nadal wystraszony chłopak.
-Ja? A ja chciałam sobie polatać.-odpowiedziałam jeszcze bardziej szczerząc zęby. Spojrzałam na księżniczkę. -Hejka, Kougyoku!
-Um... Znamy się?-zapytała zmieszana.
-Nie pamiętasz mnie? To ja, Lea.
-Lea... Lea!-wreszcie to do niej dotarło. -O raju, jak ty się zmieniłaś!
-Znacie się?-wtrącił swą wypowiedź Niebieskowłosy.
-Tak. Kiedyś się zgubiłam gdy wraz z rodzicami podróżowałam w cesarstwie Kou. Wtedy spotkałam Kougyoku i Ka Kobuna.-wyjaśniłam. Oświeciło mnie. -Książę... Nie żeby było mi nie wygodnie, ale czy mógłbyś mnie odstawić na ziemię?-zapytałam lekko czerwona.
-A t-tak! P-przepraszam!-rzekł.
-Szukacie kogoś czy po prostu z wieszacie?-pytanie padło z moich ust.
-Właściwie to szukamy tamtej trójki.-odrzekła moja przyjaciółka.
-Mor, Alibabę i Aladdina? Zaprowadzę was do nich.-powiedziałam. Czuję się jak jakiś pies... Mój nos się nie mylił.
-Heja!-podeszłam do przyjaciół. -Wow... Sugoi! -krzyknęłam gdy ujrzałam biżuterię Morgiany.
-Przepraszam, że przeszkadzam. -odezwał się książę Kou. -Szukałem was na prośbę króla Sinbada.
-Ja mu tylko towarzyszę. -odezwała się księżniczka.
-Co chciał Sinbad?-zapytał Alibaba.
-Kazał mi wam towarzyszyć, robić to, co wy i uczyć się od was. Mam nadzieję, że będziemy mogli razem pracować. -Okej, tego się nie spodziewałam. -Ty jesteś Magi, prawda?-dodał podchodząc do Aladdina. -Dziękuję, że pomogłeś mojej siostrze, Hakuei, na równinach Kouga. Jestem ci bardzo wdzięczny.
-Wszystko u niej dobrze?-zapytał Magi
-Tak. Obecnie prowadzi kampanię w zachodniej część Płaskowyżu Tenzan. -zerknęłam na księcia Balbad. Miał minę jakby chciał zabić naszych nowych towarzyszy.
-Jaka straszna mina.-rzekła Kougyoku. -Zdaję sobie sprawę, że sporo wydarzyło się w Balbad, ale może ogłosimy zawieszenie broni?-zaproponowała.
-Tak, walka nigdzie nas nie zaprowadzi!-rzekł Aladdin i wystawił ku niej dłoń.
-Zgadzam się, co było zostawmy za sobą i zacznijmy współpracę.-uścisnęli swoje ręce. Taaa...
-To boli! -wrzasną karzełek.
-To ty mnie ranisz!-rozdarła się dziewczyna.
-Wbijasz mi paznokcie!-westchnęłam głośno i podjęłam się próby rozdzielenia ich. Kiedy nie udawało mi się pomogła mi Morgiana. Nagle Alibaba zaczął jęczeć z bólu i upadł na podłogę. Szybko do niego podbiegła. Na jego lewym ramieniu oraz szyi znajdowały się dziwne fioletowo-czarne plamy. Bez namysłu stworzyłam nad nim barierę. Wyglądało jak zaskarżenie czarnymi Rukh. Nie pytajcie się skąd wiem jak to wygląda!
-Musimy zanieść go do skrzydła szpitalnego!-jak rozkazałam tak też się stało.
-Co się stało?-do sali wparował Sinbad. Na jego widok jak na zawołanie oblałam się rumieńcem. Nie! Lea, uspokój się!
-W porządku, tylko ramię trochę mnie boli. -niespodziewanie z jego rany wydobył się dziwny dym, który uformował się w zamaskowanego mężczyznę, którego widzieliśmy w Balbad. Sinbad dobył miecza i przeciął intruza w pół. Wtedy coś w stylu krwi obrało króla Sindrii.
-Czym jest ta krew?-zapytał.
-Za późno. Wykonałem rozkaz ojca i przekląłem cię na śmierć. Potraktujcie to jako nasze zaproszenie, niezwykły Królu Sinbadzie i kandydata na na króla, wybranego przez aroganację Salomona, królu Alibabo. Zostańcie czarnymi królami i poddajcie się naszemu panu. Klątwa łączy się z przepływem magoi i powoli zmienia wasze Ruch w czarne.-stałam jak zamurowana. Doskonale wiedziałam co stanie się z taką osobą. Po chwili tajemniczy gość znikną jakby nigdy nic. Podeszłam do Sin'a oraz Alibaby i otoczyłam ich barierą. Jednak ku zdziwieniu wszystkich miała ona barwę... Czarną.
-N-Nie możliwe... -szepnęłam. Zaczęłam się rozglądać po ciele. Mały kawałem sukni w okolicach kostki był skażony. Gdy podniosłam kawałek materiału zdałam sobie sprawę, iż cała moja noga miał ten dziwny kolor.
Faris! Możesz to oczyścić? "Panienko uspokój się... " Jak mam się uspokoić?!  *Kufa, Lea! My też mamy tu problem!*wrzasnęła Sakura. *Ta tempa dzida połączyła się w tą gównianą krwią! *Jak tempa dzida? Raptem przed oczami ujrzałam mroczki, poczułam jakbym zamiast nóg posiadała watę cukrową. Gdy nie Sin, który złapał mnie w ostatniej chwili, miałabym teraz spotkanie z kafelkami.
-Wszystko w porządku?-zapytał troskliwie. Czułam się jakby coś w głębi mnie karmiło się tym czarnym magoi i rosło w siłę. To bolało. Tak strasznie bolało. Z mojego gardła wydobył się przerażający krzyk bólu. Ostanie co pamiętam to głosy moich towarzyszy, jednak nie jestem do końca pewne co mówili. Gdy ponownie otworzyłam oczy jedyne co widziałam to czerń. Unosiłam się w niej jak w powietrzu.

-S-Sakura?-zapytałam rozglądając się. Nic, głucha cisza.-Faris?

-Tutaj panienko.-usłyszałam głos staruszka.

-Gdzie jesteś?- ni stąd, ni zowąd przed moją twarzą pojawiła się mała, jasna kulka.-Faris?! To ty?!-światełko zaświeciło nieco jaśniej,a ponownie wróciła do poprzedniej jasności.-O Boziu...Co tu się stało?! Co ci się stało?! Gdzie Sakura?! I CO TO ZA MIEJSCE?!-zasypałam biednego dziadka masą pytań.

-On...On powraca...-odpowiedział.-Musimy go pokonać, bo inaczej...

-Bo inaczej co? I proszę odpowiedzieć na moje pytanie.-niecierpliwiłam się.

-Przez tą "klątwę" twoje Rukh stały się czarne, a Dżin, który jeszcze tutaj przebywa jest duchem wszystkiego co złe...Gdybyś nie posiadała w sobie Sakury, stałabyś się Czarnym Dżinem, jednak jak tak dalej pójdzie...ciemna strona Demona przejmie kontrolę nad nią jak i nad tobą.-wyjaśnił.

-Jeśli do tego dojdzie, to nie tylko ja będę miała problem, a ludzie na zewnątrz także!

-Dokładnie.-rzekł jakiś głos.

-Chwila! To ty!-wrzasnęłam-Wtedy, pod drzewem! To twój głos słyszałam!

-Dokładnie. A teraz zagrajmy w grę. Jako, iż nie przeszłaś mojego labiryntu w tym wcieleniu, teraz się zabawimy! Jeśli przegrasz, zginiesz ty oraz twoi przyjaciele, jednakże jeśli wygrasz uznam twoją siłę i zostanę twoim Dżinem. A więc bez zbędnego przedłużania, zaczynajmy!

Pinku no Kami~Utracone Wspomnienia||MagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz