unum

4.5K 379 278
                                    

zapraszam do czytania. mam nadzieje, że nie będziecie zawiedzeni. 

~

Sicheng z wielkim uśmiechem i plecakiem wkroczył do wagonu. Pociąg nie był duży, jednak wypychany po brzegi chłopcami i dziewczynami, które miały spędzić trzy tygodnie w środku lasu. Odwrócił się w stronę wyjścia, aby jeszcze raz ujrzeć swoją matkę, która tylko posłała mu ciepły uśmiech, pokazując kciuki do góry. Zaśmiał się i ostatni raz pomachał jej. Kobieta odmachała mu, odwróciła się w stronę wyjścia z peronu i powolnym krokiem udała się do swojego samochodu.

Chłopak głośno przełknął ślinę. Nieśmiało ruszył w głąb wagonu. Mijał wiele przedziałów zapełnionych dziećmi i nastolatkami, które już zaczęły rozmawiać, grać w karty, obgadywać druhów czy konsumować swoje jedzenie, które dostały od rodziców. Nie chciał wchodzić do przedziału, gdzie siedziało więcej niż dwie osoby. Zapanowałaby niezręczna cisza, po której każdy zacząłby ciągnąć go za język, a jego koreański nie jest jeszcze tak dobry. Szczególnie gdy się stresuje.

W końcu znalazł przedział, w którym siedział tylko jeden chłopak. Sicheng zapukał w przeźroczyste, plastikowe drzwi. Chłopak odwrócił się w jego stronę, chwile mu się przyglądając. Po kilku sekundach uśmiechnął się i ruchem ręki pokazał, aby blondyn wszedł do środka.

Sicheng razem z plecakiem (który swoją drogą był dwa razy od niego większy) wgramolił się do środka, starając się przy tym niczego nie zbić, ani nie zniszczyć, ani nie narobić sobie wstydu. Po kilku próbach wrzucił bagaż na metalową półkę nad swoją głową i rozsiadł się na jednym z pięciu wolnych foteli, naprzeciwko uśmiechającego się chłopaka.

— Yuta jestem — ciemnowłosy pewnie wyciągnął dłoń w jego stronę.

— Sicheng — uścisnął niepewnie jego rękę.

Chłopak spojrzał na niego uważnie, jakby nowy znajomy był kosmitą. Sicheng nie miał uprzedzeń, jednak wygląd Yuty był dosyć nietypowy. Gęste ciemne włosy, dosyć wyraziste rysy twarzy dodawały mu powagi, jednak w jego oczach znajdowały się iskierki, które płonęły z każdą sekundą coraz bardziej, robiąc z niego uroczego chłopaka. Grube szkła zdobiły jego prosty nos, a nieśmiertelnik opadał na jego klatkę piersiową. Jego ramiona były okryte kurtką w barwach moro. W dłoni trzymał pękatą książkę zatytułowaną „Jak przetrwać w lesie". Jego twarz sprawiała wrażenie przyjaznej, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

— Nie jesteś z Korei? — Yuta nagle przerwał ciszę.

— Jestem z Chin — powiedział po chwili namysłu, aby przypadkiem nie pomylić słów.

— Z Chin? — zdziwił się chłopak. Sicheng lekko się przestraszył, co by było, gdyby chłopak okazał się rasistą i akceptował osoby tylko koreańskiego pochodzenia? Długo by w tym przedziale nie usiedział. — Nie martw się — zaśmiał się, gdy zobaczył przerażony wyraz twarzy chłopaka. — Też nie jestem z Korei. Jestem z Japonii — dumnie wypiął pierś.

Blondyn pokiwał głową. Nigdy nie miał znajomego z Japonii, choć słyszał dużo mitów (może prawdziwych?) o tym kraju.

— Dobrze radzisz sobie z koreańskim? — zapytał się.

— Średnio. Czasami mylą mi się słowa, więc nie lubię prowadzić długich rymów.

— Rozmów — poprawił go ciemnowłosy. Sicheng lekko się zarumienił, gdy usłyszał, że pomylił się w słowie. — Nie martw się. Też nie mówię dobrze po koreańsku. Obędziesz się tutaj. Ludzie są raczej mili i jak coś pomagają — zaśmiał się. — Jak coś możesz się mnie pytać. Śmiesznie będzie, gdy nieświadomie przeklniesz — jeszcze bardziej się wyszczerzył.

camp → yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz