quattuor

2.1K 349 252
                                    

nie wierzę, że tylu osobom podobają się moje wypociny <333 jestem zaskoczona
love&support yuwin

~

Prace zakończyły się późnym popołudniem. Wszyscy z wielkimi uśmiechami na twarzy postanowili dołączyć do drużyny zielonych, aby tym razem nie gotować, od razu przy tym obiecując, że się kiedyś odwdzięczą - a oni nie rzucają słów na wiatr. Posiłek minął im w bardzo przyjemnej atmosferze. Sicheng poczuł się trochę pewniej w towarzystwie chłopaków. Kilka razy nawet sam z siebie zagadał, nie obarczając przy tym Yuty, aby rozmawiał tylko z nim. Przy okazji, nawiązali ustny sojusz z obozem obok, który jedynie trzeba będzie spisać na papierze.

Potem Taeil i Mark zostali przydzieleni do zrobienia ogniska, co szło im dosyć opornie. Spoglądali na niechlujny stos patyków, a potem na zapałki, które go nie rozpalały. Co jakiś czas młodszy, krzyczał po Taeilu, że jest beztalenciem i nie wie, jakim cudem przeżył osiemnaście lat swojego życia. Yuta postanowił internować, aby ich drużyna nie poniosła ofiar śmiertelnych. Ciemnowłosy, co jakiś czas poprawiając okulary, który ześlizgiwały mu się z nosa poprawiał krąg kamieni i stos. W końcu wrzucił kilka zapałek do środka. Mark już chciał odpowiedzieć, że dziękuje za marną pomoc, jednak ognisko rozbłysnęło przyjemnym żarem i czerwono-żółtymi płomieniami, które delikatnie poruszane przez wiatr wirowały w koło.

Po kilku minutach od ogłoszenia, że ognisko sprawnie działa, cała drużyna siedziała już w komplecie. Wszyscy jak zwykle uśmiechnięci. Zadowoleni z chwili przerwy, a do tego, przyjemnego ciepła, które biło od ogniska. Teraz zaczną się przyjemniejsze obowiązki, takie jak planowanie kradzieży flagi, czy czatowanie pod innymi obozami, aby zdobyć potrzebne informacje.

Gdy się już całkowicie ściemniło, a pierwsze gwiazdy pokazały na niebie, Yoonoh wyciągnął gitarę, okrywając całe obozowisko jej dźwiękiem, które komponowało się z chaotycznym śpiewem uczestników wycieczki, mimo że nikt prócz gitarzysty nie miał większego talentu do śpiewania, to i tak wszyscy głośno i zwarcie fałszowali grane piosenki. Niektórzy nawet nie znali tekstu.

Po jakimś czasie z dziesięcioosobowej drużyny utworzyły się kilkoosobowe grupki, w których mieli zamiar spędzić czas do końca trwania ogniska. Łatwiej było gadać w trójkę, niż w całe dziewięć osób, gdy każdy miał coś do powiedzenia. Przecież nie widzieli się tyle czasu!

Yuta zaproponował Sichengowi, aby dołączyli do jakieś grupki. Chłopak poprosił go jednak, aby mogli zostać sami. Ciemnowłosy zgodził się. Naprawdę, wolał dzisiaj porozmawiać tylko z blondynem, aby móc go bardziej poznać. Taeila i Marka zna już bardzo dobrze (może nawet za dobrze), więc wątpił, że historie chłopaków go zaskoczą. Za to Sicheng wydawał się bardzo ciekawą osobą, ale również bardzo wycofaną i oddaloną od innych.

Zaczęli rozmawiać o wszystkim: głupich bzdetach, gwiezdnych - o wszystkim, a tematom nie było końca. Dosłownie, ich usta się nie zamykały.

Po chwili podszedł do nich Yoonoh, poprawiając swój instrument, którego pasek zsuwał mu się z ramienia. Zdziwieni spojrzeli w jego stronę.

- Podpiszesz się? - zapytał się chłopak, pokazując gitarę i czarny, permanentny marker, spoglądając wyczekująco na blondyna.

Instrument był pełen rysunków, których Sicheng nie potrafił rozszyfrować oraz podpisów wszystkich osób z drużyny, druha i starych, już nieaktywnych członków.

Blondyn skinął głową, biorąc instrument oraz marker w dłoń. Szybko (starając się jak najładniej) podpisał się, dodając mały uśmieszek na końcu.

camp → yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz