tribus

2.4K 314 167
                                    

Już pięć minut przed dwunastą cała drużyna czekała na Taeyonga, który miał im przydzielić obowiązki. Mimo, że nikt nigdy nie nadał mu tytułu lidera, to wszyscy woleli mieć kogoś na kogo mogliby zrzucić niepowodzenie misji.

Chłopak z czerwoną czupryną wyłonił się ze swojego namiotu z wielkim uśmiechem na twarzy. Podszedł bliżej zebranych (przy tym potykając o wystający korzeń). Starał się przepchnąć do środka, aby móc znaleźć się w centrum uwagi.

- Cieszę się, że wszyscy przyszli - zaśmiał się Taeyong. - Zresztą i tak nie mieliście innego wyjścia. Znajdą się tacy, co wyciągnął was z namiotu siłą - rzucił jednoznaczne spojrzenie w stronę Marka. - Pozwoliłem sobie rozpisać zadania, które będziecie wykonywać - wyciągnął pogniecioną kartkę w kratkę z kieszeni od spodni. - Youngho, Doyoung i Taeil pójdą przynieść jakieś patyki, drewno, kamienie, wszystko co może się przydać - wskazał palcem na trójkę chłopaków.

Wymienieni chłopcy zasalutowali, na co Taeyong jedynie przewrócił oczami

- Będę turlał kamienie - zaśmiał się Taeil.

Ręka stojącego obok niego Youngho powędrowała na jego potylicę. Niższy syknął, chwytając się za bolące miejsce. Rzucił spojrzenie pełne wyrzutów w stronę chłopaka, który tylko pokręcił głową i pokazał, że ma być cicho.

- Cudownie - powiedział czerwonowłosy, znowu spoglądając na kartkę. - Mark, Yoonoh, Donghyuck będziecie naprawiać płot. A przynajmniej próbować - zerknął w ich stronę.

Mark spojrzał w jego stronę z oburzeniem, jednak po chwili dołączył do reszty, energicznie kiwając głową.

- No i multikulti będą robić szlaban - spojrzał w stronę ciemnowłosego i Sichenga. - Poprawicie wejście i wartownię. Liczę na Ciebie, Yuta - mruknął. - Ja pójdę do zielonych po informacje, a potem pomogę przy płocie - schował kartkę do kieszeni. - Do roboty - klasnął w dłonie.

Grupa robiła się coraz mniejsza. Każdy zajął się przydzielonym zajęciem, wiedząc, że im szybciej skończą, tym szybciej będą mogli poszwendać się po terenie i zajrzeć do obozowisk dziewczyn. A przynajmniej większość tak uważała.

Jedynie Sicheng i Yuta stali tam gdzie wcześniej. Siedemnastolatek wyliczał coś na palcach, co jakiś czas zacinając się i licząc na nowo, za to blondyn stał bez celu, przyglądając się skupionemu Japończykowi.

- Czemu multikulti? - zapytał się zdziwiony Sicheng po jakimś czasie.

Yuta roześmiał się.

- Nazywają mnie tak od czterech lat - zaśmiał się, obracając w stronę blondyna, tak, że mógł spojrzeć mu prosto w oczy. - A teraz dołączyłeś ty i tak samo jak ja nie jesteś z Korei. Mam wreszcie towarzysza - delikatnie szturchnął go w ramię. - A teraz chodź. Mam pomysł, jak naprawić wartownię.

~

Wszyscy zajęci pracą, nawet nie zwracali uwagi jak szybko biegnie czas. Wiedzieli, że może to nie jest najbardziej ekscytujące, ale jedno z najważniejszych zadań, jakie było im dane. Gdy zakończy się budowa wartowni, płotu i innych zabezpieczeń ich obóz oficjalnie zostanie otwarty, przy tym narażając się na kradzież flagi. Jednak dzień bez dreszczyku emocji jest nudny, a noc w wartowni, bez pełnego skupienia nie ma sensu. I tak to zabawa. Ale tutaj wszystko brane jest na poważnie!

Sicheng i Yuta zdążyli zdjąć stary szlaban, oddać go, aby inni zużyli go do innych celów. Wszystko może się przydać. Dostali również mocniejszy, grubszy kawał drewna, który idealnie nadawał się do spełnienia roli zabezpieczenia. Ułożyli go na ziemi, siadając na nim okrakiem. Przez następne dwie godziny modelowali go, aby pasował do wcześniej przez nich postawionych nowych podpór.

camp → yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz