epilogue

1.3K 205 103
                                    

będę tęsknić za tym fanfikiem

~

Yuta wyłączył muzykę i włożył słuchawki do kieszeni od jego zimowej kurtki. Styczeń. Wyczekiwany miesiąc. Święta, sylwester nie cieszyły już tak bardzo jak wcześniej, jedynie fakt, że ósmy stycznia nadchodził coraz szybciej. Japończyk prowadził wykreślankę na swojej szafie i starał się nie podpaść w szkole, aby jego wymiana nie została anulowana

Stanął przed wielkim budynkiem. Z zewnątrz wyglądał jak typowy szpital. Obdrapany tynk, zabrudzone okna, niskie schodki do wejścia i migające światło nad klatką dopełniało widok, wraz z uschniętymi lekko kwiatami w doniczkach.

Śnieg pod jego stopami trzeszczał w charakterystyczny sposób. Im bardziej zbliżał się do wejścia, tym bardziej jego nogi przypominały watę, jego oddech stawał się cięższy, a ręce coraz mocniej zaciskały się na materiale kurtki.

Drzwi otworzyły się same, a chłodny wiatr szybko przedostał się do środka. Yuta zrobił niepewny krok, a szpitalne ogrzewanie uderzyło jego całe ciało, przyprowadzając go o dreszcze. Rozejrzał się wokół, ale jedyne co poczuł to ciepłe ciało, przylegające do jego boku.

Oddał czułość bez namysłu. Jego serce biło, jakby miało wybuchnąć. Czuł, że najważniejszy człowiek w jego życiu właśnie znajduje się obok niego. Sicheng po chwili odczepił się od niego, a potem spojrzał głęboko w jego oczy. Japończyk ponownie zanurzył się w jego oczach, tak jak to zrobił podczas dyskoteki, pierwszego pocałunku i pożegnania. Oczy blondyna były tak samo ciemnoczekoladowe jak wcześniej, tak samo piękne i czarujące.

Czegoś w nich brakowało. Błysku, gwiazdek, płomyków. Szpital wyssał z niego energię. Jego skóra była bledsza niż zwykle, ręce bardziej wiotkie, a ciało drobniejsze. Ubrany był w za duże dresowe spodnie i szpitalną koszulkę. Przedramię Sichenga zdobiło wenflon oraz kilka innych śladów po igłach. Widoczne było, że chłopak schudł, jednak w tym momencie Yuta o tym nie myślał. Marzył tylko o zatraceniu się w jego ustach.

— Wreszcie cię widzę — Sicheng wymamrotał między pocałunkami.

Yuta nic nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się twierdząco do chłopaka i ponownie połączył ich usta w pocałunku.

~

Ich dłonie były splecione. Yuta opierał swoją głowę na torsie blondyna, a jego druga ręka była przełożona przez jego talie. Japończyk odwiedzał swojego chłopaka prawie codziennie. Jak tylko mógł, prosił o przepustkę na oddział i zatapiał się w objęciach Sichenga. Czuł się wtedy bezpiecznie, ciepło rozlewało się po jego ciele, a jego umysł wędrował w chmurach.

— Kiedy wracasz do Japonii? — spytał Chińczyk, zanurzając nos we włosach Yuty.

— Na początek następnego roku szkolnego. Spokojnie, mamy jeszcze pięć miesięcy — uśmiechnął się pod nosem. Mimo tego, że Sicheng nie mógł zobaczyć podnoszących się kącików ust starszego, wyraźnie je poczuł na swojej klatce piersiowej. — Nie myśl o tym.

— Nie mam zamiaru — powiedział, a potem połączył ich usta w pocałunków.

~

Słońce dopiero wschodziło nad horyzont, delikatnie oświetlając peron. Spokojny wiatr targał nieznacznie czarnymi włosami Sichenga. Usta formowały się w uśmiech na jego pełniejszej twarzy. Dłoń Chińczyka była spleciona z tą Yuty. Zaczynał się właśnie jego drugi obóz. Drugi raz będzie budował wartownię, drugi raz będzie kradł flagę i pływał w brudnym jeziorze. Rozwiązywał zagadki, biegał po lesie i pomagał przy przygotowywaniu obiadu dla bandy wesołych nastolatków.

Widział pełno znajomych twarzy. Dziewczyny z żółtych machały do niego i posyłały mu szczere uśmiechy. Najmłodsze dzieciaki z poprzedniego obozu nie wydawały się już takie małe, a druhom na czole pojawiło się kilka zmarszczek.

Najważniejsza była jednak jedna twarz. Twarz, która zawsze szeroko uśmiechała, oczy, które zawsze patrzyły w głąb jego serca i usta, które idealnie pasowały do jego własnych. Yuta sprawiał go szczerze szczęśliwym. Szczęśliwym, jakim nigdy nie był. Najmniejsze gest przyprawiały go o zawrót głowy i duszności.

— Yuta, Sicheng! — para obróciła się i zobaczyła niskiego Taja za sobą.

Chłopak ciągnął za sobą Taeyonga. Ich dłonie również były splecione. Nikogo nie zdziwiło, gdy włosy Koreańczyka zmieniły kolor na oliwkowo-zielony, co uwydatniło jego karmelowy kolor skóry i prawie czarne oczy.

— Miło cię widzieć z powrotem — Sicheng pomachał do niego.

Nie mogli się długo zastanawiać, ponieważ pociąg wjechał na swój tor, a nastolatkowie i dzieciaki zaczęły się pchać, aby wejść do środka.

Najlepsza przygoda Sichenga zaczęła się w tym miejscu i prędko się nie skończy.

~

mam trzy pomysły na fanfiki (2xyuwin, 1xyutae). jak chcecie to mnie zaobserwujcie, bo to już nie będą takie fluffy<33

tu możecie napisać ogólną opinie o tym ff!!! thx,,,,

camp → yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz