tredecim

1.7K 303 280
                                    

 Gdy Sicheng wszedł do namiotu, zobaczył Yutę śpiącego w krótkim rękawku, trzymającego grubą książkę na swoim brzuchu i z nałożonymi krzywo okularami. Uśmiechnął się na sam widok chłopaka, ponieważ w jego oczach wyglądało to bardzo uroczo.

Podniósł koc z ziemi, a potem otrzepał go, aby nie znajdował się na nim żaden robak, bądź kłębki trawy. Dokładnie przykrył Japończyka, aby przypadkiem przez sen nie było mu zimno. Książkę odłożył na szafkę, wcześniej zaznaczając na którym miejscu skończył. Okulary ściągnął z nosa, a potem zamknął w skórzanej oprawie.

Szybko przebrał się w luźną koszule i spodnie dresowe. Wskoczył do swojego śpiwora, dokładnie się zapinając. Jedną ręką zgasił lamkę, która znajdowała się na pniu, który dzielił ich łóżka, a drugą szczelniej owinął się śpiworem. Spoglądał jeszcze niepewnie na Yute, czując przyjemne ciepło na ustach, które jeszcze kilkanaście godzin temu dotykały te Japończyka.

Nawet nie zorientował się, kiedy zasnął.

Yuta obudził się pierwszy, będąc bardzo zdziwionym czemu jest przykryty, czemu jego książka leży na półce, a w obrębie wzorku nie ma jego okularów. Powoli zaczął łączyć fakty, iż Sicheng musiał być sprawcą tego wszystkiego. Uśmiechnął się, ponieważ jego serce topiło się, widząc, że Chińczyk stara się być dobrym przyjacielem.

Chwilę później blondyn obudził się i przywitał. Nie mogli dużo porozmawiać, ponieważ do ich pokoju wpadł Taeil z informacją, że za piętnaście minut mają zjawić się obok flagi.

Sicheng szybko się przebrał, uczesał włosy i doradził Yucie, aby częściej używał grzebienia, ponieważ wtedy wygląda lepiej. Japończyk zanotował to w głowie i spojrzał na zegarek i zadecydował, że muszą już iść na zbiórkę.

Obok flagi znajdował się już cała drużyna szarych i kilka osób z zielonych. Taeyong stał na pniu, aby każdy go widział i słyszał(a przynajmniej zwracał na niego uwagę). Zaklaskał kilka razy w dłonie.

— Moje kochane rybki — zaczął czerwono włosy. — Razem z druhem doszliśmy do wniosku, że zorganizujemy wyczekiwany bieg survivalowy. Wasze drużyny tym razem będą składać się po trzy osoby, a niektóre tylko po dwie. Omówmy teraz parę szczegółów.

Sicheng nachylił się do Yuty i szepnął „mam się bać?". Japończyk pokiwał przecząco głową, czując jak przyjemny dreszcz przechodzi jego plecy pod wpływem niskiego głosu blondyna.

— Będziecie mieć ze sobą jedynie nóż, koc, a na całą drużynę przypadnie jeszcze krzemień i mapa — uśmiechnął się, widząc, jak wszyscy zgromadzeni cieszą się z urozmaicenia zabawy. — Na mapie będą zaznaczone punkty, gdzie ukryliśmy jedzenie i wode. Każda drużyna będzie mieć swoje punkty, więc proszę, abyście nie brali nie swoich zapasów — klasnął w dłonie.

Sicheng zadrżał. Myśl o tym, że spędzi całą noc, a może kilka w lesie, sam z obcymi osobami... Przed jego oczami pojawiły się wszystkie najczarniejsze scenariusze i „co może się wydarzyć". Odruchowo złapał Yutę za rękę, spoglądając na niego pustym wzrokiem.

— Co się dzieje? — przejął się chłopak.

— Boje się tego wszystkiego. Co jeśli trafię do słabej drużyny i coś nam się stanie...

— Oj, spokojnie — uśmiechnął się, a Sicheng od razu się rozpogodził. Nie wiedział czemu, ale uśmiech Yuty całkowicie go uspokajał, wiedząc, że razem z nim na pewno nic mu się nie stanie. — Drużyny nie są przydzielane losowo, o wszystkim decyduje Taeyong, więc najprawdopodobniej skończysz ze mną.

camp → yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz