quattuordecim

1.8K 293 463
                                    


zapnijcie pasy, kochani

~

— Nie stresujesz się? —  zapytał się Yuta, a potem założył na siebie koszulę. Sicheng już kilka razy przyłapał się na podglądaniu (a raczej jawnym wpatrywaniu się) w sylwetkę chłopaka, gdy się przebiera, ale przestało mu to przeszkadzać, ponieważ już przyjął do wiadomości, że Japończyk mu się podoba. Teraz mógł podziwiać jego ciało bez najmniejszych wyrzutów sumienia.

Sam fakt, że przyjął to tak łatwo go zdziwił. Nigdy nie nadawał sobie etykietki i teraz też nie zmierzał, mimo tego, że jeden chłopak zawrócił mu w głowie. Nadal był tym samym Sichengiem, co na początku obozu, tylko z jedną osobą w głowie.

— Jak ze mną będziesz to nie— delikatnie się uśmiechnął.

Za to Yuta przyzwyczaił się, że Sicheng zaczyna go zawstydzać. Chłopak od kilku dni stał się bardziej pewny, a to, co do niego mówił, było coraz bardziej podejrzane. Nie lubił dorabiać teorii do zachowania innych osób, ale blondyn stał się czasem za bardzo jednoznaczny. Gdyby wczoraj, po rozmowie z Taeyongiem nie kazał Kunowi odejść od niego to może dowiedziałby się, że podoba się Chińczykowi.

— To urocze — prychnął pod nosem.

Chińczyk już ułożył usta, aby powiedzieć „wiem", jednak zasłona namiotu odsunęła się, a do środka wszedł Youngho. Chłopak trzymał już w ręce trzy noże, koce, mapę i krzemień, a na jego twarzy widniał uśmiech. Koreańczyk w żadnym stopniu nie wyglądał za „zdegustowanego" ich zachowaniem, a nawet wydawał się szczęśliwy na ich widok. Sicheng chciał powiedzieć już, że wiedział, że nie będzie źle, ponieważ Koreańczyk jest w bardzo dobrym nastroju.

— Za półgodziny ruszamy, więc mam nadzieje, że jesteście gotowi — klasnął w dłonie. Youngho zmienił się teraz w małe dziecko, które nie potrafi się doczekać niespodzianki. — Za piętnaście minut przyjdźcie do wartowni, abyśmy ogarnęli bardziej mapę - powiedział to, a potem wyszedł z namiotu, zapinając go za sobą.

Sicheng delikatnie uśmiechnął się w stronę Yuty, przy okazji kiwając głową, aby dodać mu otuchy.

~

Yuta szedł przodem i przyglądał się Youngho, który całkowicie niezainteresowany swoimi towarzyszami, zaglądał do mapy i przeklinał pod nosem, że chyba się zgubili. Japończyk się tym nie przejmował tylko pogwizdywał pod nosem, machając jedną znalezioną skrzykną w ręce.

Nie była to „skrzynka", a raczej worek na śmieci, w którym znajdowała się siekiera i butelka wody, co dawało im dużą przewagę nad innymi drużynami. Cieszył się, ponieważ nie łatwo było go ściągnąć go z szczytu drzewa. Byłby zły, gdyby w środku nie było tego, co potrzebują, tylko jakieś zapałki, ale siekiera była wystarczającą nagrodą.

— Yuta— Sicheng dorównał kroku.

Blondyn trzymał się raczej z tyłu, obserwował i notował w swojej głowie istotne szczegóły. Podziwiał leśny krajobraz i słuchał delikatnego śpiewu ptaków oraz pogwizdywania Yuty. Obracał się we wszystkie strony, aby zapamiętać jak najwięcej szczegółów oraz dopingował Japończyka, gdy ten wspinał się na drzewo. Chciał skorzystać z tej wycieczki jak najbardziej, a fakt, że Youngho (który dzisiaj jeszcze nie powiedział im czego niemiłego) jest z nimi, kompletnie mu nie przeszkadzał.

— Tak?

— Mam dziwne pytanie - wciągnął głośno powietrze. — Mo-oże nawet bardz-dzo dziwne... Zastanawiam się jak to jest... wiesz z chłopakiem i czy to nie boli, gdy jesteś na dole...? —    zarumienił się. Zaczął się bawić paskiem od spodni, aby rozładować stres i nieprzyjemne uczucie ciepła, które objęło jego ciało.

camp → yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz