undecim

1.8K 321 274
                                    

sorki za opóźnienia, ale to wina głównie moja, bo nie jestem w polsce i mam bardzo ograniczony czas (o dziwo hindusi są bardzo punktualni) + moja ukochana beta zaczęła prace i nie mam serduszka jej poganiać!!! 

i pytanie ----- chcielibyście, abym przy następnym rozdziale wrzuciła shota. fluff, airplane!au, yuwin? 

nie wiem skąd tyle wyświetleń, ale jestem: zaskoczona

~

Przez cały dzień padał deszcz, a przestało dopiero około trzeciej nad ranem. Nad lasem unosiła się chłodna bryza, a wszędzie raz z nią roznosił się mocny, leśny zapach.

Taeyong zarządził, że zrobią sobie dzień wolny. Przy takich warunkach nie mogliby nic ciekawego porobić. A do tego mają zdobytą flagę, więc należy im się odpoczynek i czas na świętowanie. Po krótkim, ale jednoznacznym głosowaniu zadecydowali, że pójdą nad pobliskie jezioro.

Sicheng niezadowolony poszedł do namiotu, aby się przebrać. Nie lubił pokazywać swojego ciała nikomu, a kąpiel w jeziorze łączyła się z pozbyciem się odzienia. Szczególnie, że to były nadal obce osoby. Ubrał odpowiednie spodenki, a potem narzucił na siebie koszulę, która była kilka razy za duża.

Wyszedł z namiotu, gdzie czekał na niego Yuta, który również chciał przebrać się w odpowiedni do kąpieli strój. Obok niego stał Kun. Chińczyk był ubrany tylko i wyłącznie w fioletowo-czerwone kąpielówki, które przylegały do jego ciała, jeszcze bardziej uwydatniając jego umięśnione nogi. Przez ramie przerzucony miał ręcznik, a w ręce trzymał dużą butelkę wody. Na twarzy standardowy, szeroki, ukazujący szereg białych zębów uśmiech.

— Wow — uśmiechnął się Sicheng. — Kun, bardzo dobrze wyglądasz. Ćwiczysz coś? — wzrok blondyna mimowolnie zjechał na jego lekko umięśniony brzuch.

— Oh, niezbyt. Czasem pomagam ojcu w warsztacie samochodowym, a tutaj i tak przybiorę mięśni, bo dużo muszę przenosić — uśmiechnął się szeroko.

Yuta czuł, jak jego uszy robią się czerwone, a prawa brew zaczyna drgać. Sam nie miał kompleksów przez to, że był raczej szczupły i drobny(oczywiście, nie aż tak jak Sicheng), jednak zaczynał się zastanawiać, jaki jest „idealny typ" chłopaka. I czy przypadkiem się w niego nie wpasowuje.

Akurat jego żyły mu się podobały.

— To ja pójdę się przebrać — mruknął Yuta, patrząc na swoje trapery, aby Chińczycy nie mogli zauważyć jego niecodziennego wyrazu twarzy.

Gdy podniósł wzrok, zobaczył najpiękniejszy uśmiech na świecie. Delikatnie zmrużone oczy dodawały mu uroku, a dołeczki, które mocno wyróżniały się na tle jego pełnych policzków prosiły się tylko o wyściskanie. Mógłby oddać za ten uśmiech wszystko, co aktualnie posiada.

~

— Yuta! — krzyknął Sicheng.

Chłopak nie wychodził od piętnastu minut, a większość drużyny już poszła. Blondyn powoli zaczął martwić się o Japończyka. Może coś mu się stało? W obozie został jedynie Taeil, który miał donieść kilka rzeczy. I oczywiście Kun, Sicheng i Yuta.

Blondyn pokręcił głową. Szybko otworzył wejście od namiotu, kontrolnie zamykając oczy, aby przez przypadek nie wpaść na nagiego, bądź prawie nagiego chłopaka. Jednak zamiast zdania „możesz otworzyć oczy", albo „przebieram się, poczekajcie jeszcze chwilkę, możesz wyjść", poczuł jedynie, że coś miękkiego dotyka jego ust. Otworzył szybko oczy, a tam zobaczył tak samo zdezorientowaną twarz chłopaka. Sicheng zrobił czerwony, być może bardziej od Yuty. Szybko odsunęli się od siebie. Chińczyk zaczerpnął szybko powietrza.

camp → yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz