21

214 18 0
                                    

Meghan

Był weekend. Całe szczęście bo już miałam dość tych nauczycieli.
Weszłyśmy z Bellą do domu chłopaków i od razu usłyszałyśmy Harrego.

-Liam! O 18 przyjeżdża Shawn!-krzyknął loczek prawdopodobnie z kuchni.

-Wiem...-mruknął Liam schodząc po schodach.-O Meghan! Możemy pogadać?-podszedł do nas i stanął przede mną.

-To ja was zostawię-powiedziała Bella i udała się w stronę kuchni.

-Jasne, tooo...o czym?-spytałam.

-Chodź, nie tutaj.-chłopak szybko ubrał białe conversy, swoją drogą brawo Liam padał deszcz i teraz jest mokro.
Wyszliśmy przed dom i pokierowaliśmy się w stronę parku.
Ubrałam kaptur na głowę i starałam się dorównać chłopakowi.
Po pięciu minutach byliśmy już w parku, ławki były mokre od deszczu więc postanowiliśmy się przejść.

-Słuchaj Meghan...-zaczął spokojnym tonem.-Wydaje mi się, że znamy się już dość długo i to odpowiedni moment. Mam nadzieję, że tym razem zrobię to w dobry sposób i nie zrozumiesz mnie źle.-Chwila, chwila...co? O co mu do cholery chodzi?

-Nie rozumiem...-powiedziałam.

-Chodzi o to, że...no fuuuuuuck!-krzyknął a ja już miałam ochotę zacząć się śmiać ale nie chciałam mu przerywać.-Dobra-westchnął-Pamiętasz jak byłem w szpitalu?

-Pamiętam, i co w związku z tym?-uniosłam jedną brew.

-Myśleliście, że śpię i nie słyszę waszych rozmów. Słyszałem co do mnie mówiłaś...

-Wszystko?-spytałam.

-Wszystko.

-O shit...-westchnęłam. Brunet stanął przede mną.

-Kocham Cię Meghan-powiedział a ja bez zawachania go pocałowałam. Tak, wkurzał mnie. Ale nie mogłam oszukiwać samej siebie, że go nie kocham.

-Ja Ciebie też Liam-powiedziałam po dłuższej chwili i przytuliłam się do niego a on odwzajemnił uścisk.

-Meg?

-Tak.-wiedziałam o co chciał zapytać ale nie musiał kończyć.-Tylko mam prośbę. Nie mówmy na razie nikomu. Nawet Lou i Belli. Powiemy im jak będziemy gotowi, razem.

-Ok-odpowiedział.

Isabella

Siedziałam rozwalona na fotelu w salonie chłopaków i patrzyłam jak Niall gra z Haroldem w fife.

-Umierasz już?-spytał Lou wchodząc do salonu.

-Tak...-mruknęłam.

-Chodź-powiedział i wyszedł stwierdziłam, że i tak nie mam nic lepszego do roboty więc pójdę z nim.
Zatrzymał się w przedpokoju i zaczął ubierać swoje adidasy.-No ubieraj-ponaglił mnie i wziął swoją bluzę.
Ubrałam buty i wyszliśmy.
Było nawet ciepło a słońce przedzierało się przez chmury.

-Gdzie idziemy?-spytałam.

-Pograć-odpowiedział krótko. Weszliśmy do parku i skierowaliśmy się w stronę boiska.

-Lou, Bella? Co wy tu robicie?-przed nami stanął Liam razem z Meghan.

-Idziemy pograć, idziecie?-spytał szatyn.

-Jest mokro...-powiedziała brunetka.

-Dlatego jakbyśmy nie wrócili to znaczy, że się zabiliśmy.-powiedziałam uśmiechając się.

-Gdyby nie to, że przyjedzie Shawn to bym został...-powiedział Liam.

-Dobra to widzimy się później, cześć!-krzyknął Louis i żegnając się z nimi ruszyliśmy dalej.
Doszliśmy do dużego boiska, innego niż zeszłym razem.
Chłopak wziął piłkę i zaczął się przede mną popisywać.

-Pffff...umiem tak...-powiedziałam kiedy po raz piąty zrobił tą samą sztuczkę.
Wzięłam drugą piłkę i położyłam na niej prawą nogę zastanawiając się jaką wymyśloną przeze mnie sztuczką mogę się popisać.
Louis podszedł do mnie i stanął przede mną a ja położyłam drugą nogę na piłkę i prawie się zabijając starałam się utrzymać równowagę.

-Widzisz, teraz jestem równa z tobą!-uśmiechnęłam się zwyciesko i nawet nie wiem kiedy ale go pocałowałam. Albo to on pocałował mnie?

-Bella, Lou! Tu jesteście!-krzyknął Niall a ja tak się wystraszyłam, że straciłam równowagę i poleciałam do tyłu.
Blondyn podbiegł do nas.-Nie wzieliście mnie i...czemu leżysz na mokrej trawie Isa?-Louis patrzył na mnie uśmiechając się a ja nawet nie wiedziałam czy to ja pocałowałam jego czy on mnie.

-Sprawdzam jak bardzo mokro jest-uśmiechnęłam się i wstałam.

-A ok, to gramy?-spytał Niall a my przytaknęliśmy i zaczęliśmy gre.
Nie mogłam się w ogóle skupić przez co się wywaliłam. Co jak co ale ja chyba zamieniam się w Meghan.
Leżałam ma trawie i gapiłam się w niebo a nade mną stanął Louis.

-Co ci się opalać za chciało?-spytał śmiejąc się i wyciągając do mnie rękę. Chwyciłam ją i podniosłam się.

-Nie patrz tak na mnie...-powiedziałam kiedy szatyn znów uśmiechał się do mnie zwycięsko.

-Patrzę bo mogę-powiedział wystawiając mi język.

-A minie nikt nie kocha...-wtrącił Niall.

-Jego też nie-wskazałam na Louisa i uśmiechnęłam się zadziornie.

-Pfff...-prychnął szatyn.

-Jej czyli nie jestem sam!-krzyknął blondyn i objął mnie i Louisa.-To gdzie idziemy? Zmęczyłem się już tym graniem...chodźmy do lasu!-zaproponował Niall i tak też zrobiliśmy.
Wyciągnęłam telefon i napisałam esemesa do Meg.

Ja: Jak nie wrócę to szukaj mnie w lesie 😔

Meghan: Co ty robisz w lesie? I jeszcze i powiedz, że jesteś tam z Lou 😂

Ja: I Niallem...

Meghan: Nie martw się ja się zaopiekuję twoimi rzeczami 😀

Ja: Dzięki 😑

-Dobra! Postój bo zawału dostanę!-powiedział zdyszany Niall.
Chłopak usiadł przy drzewie.

-Słaby jesteś-Louis dosiadł się do niego aja wspięłam się na gałąź.-W małpę się bawisz?

-Żebyś wiedział...-mruknęłam i rozglądnęłam się. Zatrzymałam wzrok na czymś co przypominało jakąś postać.-Yyyy...chłopaki?

-No?-szatyn spojrzał w moją stronę.

-Tam ktoś stoi czy mam zwidy?-Louis podniósł się i wszedł do mnie na gałąź żeby lepiej widzieć.

-Ej czekajcie!-Niall też starał się wejść do nas ale słabo mu to szło dlatego wyciągłam do niego rękę.
-Yymmm...-zaczął Louis.-on tu idzie...-po tych słowach straciłam równowagę i razem z Niallem spadłam w dół.

-Wiejemy!-szepnął Niall ale było za późno.

-No proszę, proszę. Kogo ja spotkałem?-odwróciłam głowę w stronę mężczyzny i od razu tego pożałowałam.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Hejka 😍 Meghan i Liam nareszcie razem! Kto na to czekał? 😏 A kto czeka na Lou i Belle? 😂 I jak myślicie, co to za facet? 😲
                                        Lounialle 🍀💕

Bad Direction 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz