Louis
Udało się, przeszedłem przez męczarnie i tortury ale udało mi się uciec. Wykorzystałem resztkę sił kiedy jeden z pilnujących mnie facetów wyszedł zostawiając mnie na chwilę samego.
Gdzie teraz jestem? Nie wiem. Ledwo stoję na nogach ale przynajmniej już mnie nie ma w tej ruderze.
Prawdę mówiąc to nic nie wiem, ani tego gdzie Bella i Niall ani tego czy reszta w ogóle jeszcze żyje.Nagle blask świateł samochodu oślepił mnie i straciłem równowagę upadając na twardy grunt.
Z tego co mniej więcej mogłem się domyslić byłem przy jakiejś drodze.
Ale nie miałem sił wstać, czułem się gorzej niż po wypadku. Bezsilny, zmasakrowany, niektóre rany wciąż krwawiły.Mark chciał wyciągnąć ode mnie informacje na temat naszego gangu.
To prawda, wiedział dużo przez to, że niegdyś w nim był ale, nie wiedział wszystkiego a jemu to nie wystarczało. Przez to, że nie chciałem gadać wielokrotnie byłem torturowany ale szczerze mówiąc nie żałuję. W tamtym momencie nie liczyłem się ja, a ochrona pozostałych.Nie wstałem, lezałem wciąż przy drodze czując jak moje powieki stają się coraz cięższe jednak starałem się ich nie zamknąć.
Co jakiś czas przejeżdżało auto ale żadne nie miało zamiaru się zatrzymać.W końcu przegrałem. Moje oczy zamknęły się a ja czułem jakbym spadał w głęboką przepaść.
Liam
-Gotowy?-spytał Harry wchodząc do mojego pokoju. Dzisiaj mieliśmy lecieć.
Fizycznie może i byłem gotowy ale psychicznie za cholerę nie.
Meghan się do mnie nie odzywała mimo to, że wielokrotnie ją przepraszałem i to na różne sposoby.-Jasne...-mruknąłem i wziąłem plecak.
Nie braliśmy żadnych walizek ani większych toreb.
Tylko zwykłe plecaki na najpotrzebniejsze rzeczy.
Broń wzięliśmy ze sobą, Harry miał znajomości jeśli chodzi o samoloty.Wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi a przde mną stał Harry.
-Za 10 minut bądź pod samochodem, Zayn nas zawozi.-uśmiechnął się delikatnie i ruszył w stronę schodów.
Przygryzłem wargę i spojrzałem na drzwi od pokoju gdzie była Meghan.
Musiałem zrobić wszystko, żeby przestała się gniewać.
W końcu była szansa, że już więcej się nie zobaczymy.
Hazza podobno przygotował całą akcję tak żebyśmy wyszli z tego cali ale zawsze może zdarzyć się jakiś wypadek.W dodatku tego wszystkiego wcale nie ułatwiało mi to, że nie ma Louisa.
Nawet nie wiemy czy żyje, co się z nim dzieje ani gdzie jest.Przypominając sobie o czasie który mi pozostał szybko podszedłem do drzwi i delikatnie dotknąłem klamki po czym bez większego namysłu otworzyłem drzwi.
Siedziała na parapecie przy otwartym oknie z nogami podciągniętymi pod brodę.
-Puka się...-mruknęła a ja westchnęłem i podszedłem do niej.-Zostaw mnie...
Szczerze mówiąc, rozumiem ją. Przez ostatnie dni zachowywałem się trochę jak zwykły dupek. Tak jakbym wracał stary ja...
-Meg ja...-spojrzałem na nią.-Ja...chciałem się tylko pożegnać.-przełknąłem nerwowo ślinę.-Nie wiem czy to nasze ostatnie spotkanie czy nie...Nie wiem co wydarzy się w tej Kanadzie, wielu rzeczy nie wiem Meghan...Ale wiesz co wiem? Że cię kocham. Nawet jeśli milczysz i unikasz mnie kocham cię tak samo jak zawsze...
-Liam...-po jej policzku spłynęła łza.-Obiecałeś mi coś, pamiętasz?
-Pamiętam, nadal aktualne.-podszedłem bliżej niej.
-Obiecaj mi jeszcze, że wrócicie wszyscy włącznie z tobą.-spojrzała na mnie pierwszy raz odkąd wszedłem do tego pokoju.
-Chciałbym ci to obiecać, ale wiesz, że śmierci nie przewidzę...-westchnąłem.
Wyciągnęła ręce w moją stronę i przytuliła się do mnie co od razu odwzajemniłem.
Po dłuższej chwili oderwała się ode mnie i pocałowała mnie.-Ja ciebie też kocham Liam...-szepnęła.
-Liaaaaaaaam!-krzyknął Harry z dołu.
-Muszę iść...-posłałem jej ciepły uśmiech.-Do zobaczenia.-ruszyłem w stronę drzwi.-Mam nadzieję...-mruknąłem niesłyszalnie.
10 minut później byliśmy już w drodze na lotnisko.
-Przy lotnisku skręć w prawo-powiedział Harry do mulata który prowadził.
Wjechaliśmy na lotnisko rozwalając szlaban przez co już zaczęła za nami lecieć ochrona.
-No Zayn, spręż się nasz samolot już startuje.-Hazza uśmiechnął się złośliwie a Zayn mocniej przycisnął pedał gazu.
-To tem duży-pokierował go loczek i w momencie kiedy samolot odrywał się od ziemi my wyjechaliśmy do środka a klapa za nami zamknęła się.
-No, punktualnie Styles. Brawo.-ciemnowłosy chłopak podszedł do drzwi od strony Harrego i otworzył je.
-Jak zawsze Green.-Harry wyszczerzył się. Wysiedliśmy z samochodu i stanęliśmy na pokładzie za samolotu. Już od kilku minut byliśmy w powietrzu.
-Max musimy zniknąć z radarów żeby nie wiedzieli dokąd lecimy.-powiedział ciemnowłosy.
-Okey!-rzucił chłopak który pilotował.
-Plany się trochę zmieniły bo keszcze Zee leci z nami.-wyjaśnił loczek.
-Nie ma sprawy, damy radę. Z Maxem cały czas śledzimy ten numer który nam podaliście. Więc przez cały czas mamy ich dokładną lokalizację.-ciemnowłosy popatrzył na nas uśmiechając się.
-Ej John...-zaczął Max.
-No?
-Ktoś siedzi nam na ogonie...
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Jak myślicie, co teraz? Uratują Belle i Nialla? Co się stało z Lousiem? Przeżył czy nie? Kto wróci z powrotem do domu a kto nie...?Lounialle
CZYTASZ
Bad Direction 2
FanfictionWszystko zaczęło się od małego wypadku na schodach pewnego wieczoru, a jak się skończy? Przeżyli razem chwilę załamania i szczęścia. Chodź był to krótki czas znajomości coś zaczęło ich łączyć, ale czy to przetrwa?Jak poradzą sobie z kolejnymi nieco...