30

235 12 2
                                    

Isabella

Na początku nie narzekałam na przetrzymywanie mnie tutaj, warunki miałam okey i byłem traktowana bardziej jak księżniczka niż niewolnik. Ale to była tylko gra wstępna. Teraz przerodziło się to w typowe przetrzymywanie w piwnicy ze związanymi rękoma.
Super.

Westchnęłam głośno i spojrzałam na pustą ścianę przede mną.
Trzymałam się swojego postanowienia. Zapomnieć o dawnych przyjacielach i bracie. O Meghan, Michaelu, Cameronie, Louisie, Liamie, Harrym, Zaynie i Haroldzie który od pewnego czasu również do nich należał. Jednak nie potrafiłam, chciałam mniej cierpieć z powodu tęsknoty ale nie potrafiłam od tak o nich zapomnieć.
Nie da się zapomnieć o kimś z kimś spędziło się prawoe całe życie jak na przykład Meghan, po prostu się nie da.
Zaczęłam wspominać, od tego jak poznałam Meghan wpadając na nią jako trzy letnie dziecko, wszystkie szkolne lata podczas których miałyśmy wiele odpałów i jeśli chciałabym je wymieniać nie starczyło by mi życie, aż do tego jak poznałyśmy chłopaków pewnego wieczoru w latarni. Jak śledziłyśmy ich, przez co miałyśmy nie mało kłopotów.
Łzy zaczęły napływać mi do oczu a to nie było jeszcze wszystko.
Nie mogłam pogodzić się z tym, że najprawdopodobniej już ich nie zobaczę bo szanse żeby nas znaleźli są znikome.
Od pewnego czasu nie widuje nawet Nialla więc oprócz przemądrzania się z Seth, to nie mam z kim rozmawiać.

Nim się zorientowałam zrobiło się już ciemno. Skąd to wiedziałam siedząc w piwnicy? Na szczęście w większości piwnic mają małe okienka więc chociaż tyle.

Usłyszałam huk i krzyki. Nie miałam pojęcia co się dzieje ani o co chodzi jednak w mojej głowie pojawiła się iskierka nadzieji. Może nas znaleźli? Może się udało i za chwilę wyjdę z tąd wolna i wrócę do Meghan i reszty? Chciałam żeby tak było.
Zaczęłam się szarpać ale wtedy uśwuadomiłam sobie, że to nie koniecznie muszą być oni i po części czar prysnął.
Oparłam się o ścianę i odchyliłam głowę do tyłu.
Po kilku minutach drzwi otworzyły się z hukiem.
Miejsce a raczej willa w której byłam znajdowała się na totalnym odludziu więc ile kroć nie wołałabym po pomoc i tak nikt by nie przyszedł.

-Wstawaj.-warknął Jay i podszedł do mnie. Miał w ręce pistolet co oznaczało że na górze dzieje się coś niezbyt dobrego ani przyjemnego.

-To może mnie rozwiąż?-uniosłam jedną brew z politowaniem a on wyraźnie wkurzony przewrócił oczami i schylił się żeby mnie rozwiązać.
Moja wolność nie trwała zbyt długo bo jak tylko wstałam zostałam skuta w kajdanki.

-Idziemy.-chwycił mnie za ramię i wyprowadził na górę.
Uniosłam wzrok na postacie znajdujące się w salonie.

-Isa!-krzyknął Louis a ja popatrzyłam na nich z szeroko otwartymi oczami.
Liam, Louis, Harry i jakiś dwóch chłopaków stało właśnie przede mną.

-No, zobaczyliście dziewczynę to teraz dawać hajs i zmykać.-powiedział Jay.

-Nie, nie, nie. Po pierwsze jeszcze Niall a po drugie umowa była taka, że zabieramy ich ze sobą.-powiedział Hazza.

-Serio, kiedy?-spytał zirytowany Jay.

-Jakieś dziesięć minut temu!-warknął Liam.

-Ups, zmieniłem zdanie. Nie możecie ich zabrać.-chłopak który mnie trzymał uśmiechnął się szeroko.
W tym momencie z hukiem do pomieszczenia wpadła Meghan a za nią Zayn.
Popatrzyłam na nią smutno się uśmiechając a ona wpatrywała się we mnie szeroko twartymi oczami.
Sekundę później ruszyła w moim kierunku.

-Stój bo strzele jej w łeb!-krzyknął Jay i przyłożył mi broń do skroni a brunetka zatrzymała się w pół kroku.

-Meg...miałaś zostać w au...-zaczął Liam ale Seth stojący obok nas mu przerwał.

-Zamknij się Payne.-warknął.
W tym momencie dwóch kolesi przyprowadziło Nialla.

-Widzicie blondynka? To teraz hajs.-powiedział groźnie Jay.
Zayn trzymający kopertę podszedł do nas i wyciągnął rękę z kopertą w stronę chłopaka.
Kiedy Jay zabierał kopertę Zayn postanowił wykorzystać sytuację i chciał przywalić Jay'owi, chłopak cały czas trzymał rękę na spuście i pociągnął za niego kiedy chciał uniknąć ciosu Zayna.
W ułamku sekundy poczułam okropny ból i poczułam jak upadam. Popatrzyłam na Meghan, wiedziałam jak to się skończy. Od tego dzieliły mnie tylko sekundy.

-Dziękuję...-szepnęłam resztką sił do brunetki pochlającej się na de mną. Jej łzy kapały na moją twarz.

-Isa...-usłyszałam zrozpaczony głos Louisa. Czując, że w połowie jestm już na innym świecie zdążyłam tylko wydusić.

-Kocham cię Lou, dziękuję Meg...-i wtedy moje oczy samowolnie się zamknęły. Umierałam...

Meghan

Nie ma gorszego widoku niż przyjaciółka umierająca na twoich rękach. Nie ma gorszego uczucia niż świadomość, że to już koniec, że już jej nie zobaczysz.

Nie będę potrafiła tak żyć. To za dużo. Jej śmierć to śmierć połowy mnie.
Spojrzałam na Lousia, zrozpaczonego Louisa. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy zbiegli się wokół nas i starali się nie płakać. Liam kucnął przy nas i popatrzył na martwą już Isę.
Nie mogłam wytrzymać. To dopiero dwoe minuty a ja czuje się jakby to była cała wieczność.
Wstałam i wybiegłam z tego feralnego miejsca.
Biegłam przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Wpadłam na kogoś szybko się podnosząc spojrzałam na tego kogoś kątem oka ale przez łzy nic nie widziałam.

-Meghan?-dopiero teraz wiedziałam kto to był. Will. Nie mogłam z nim teraz rozmawiać.

-Will! Zatrzymaj Ją!-krzyknął ktoś za nami. Był to Liam.
Akurat znajdowaliśmy się na moście.
Nie mogłam tak żyć. Musiałam to zrobić. Jednak Liam złapał mnie za rękę a sekundę później koło niego stanął Will.
-Meghan, spokojnie.-przytulił mnie do swojej piersi. Ale ja wiedziałam co powinnam zrobić.
Pocałowałam go, pocałowałam go ten ostatni raz. Po czym odkleiłam się od niego. Szybko wspięłam się na murek.

-Przepraszam Will, przepraszam Liam. Kocham Cię...-i nim kto kolwiek zdążył mnie powstrzymać, skoczyłam.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Pozostawię to bez komenatrza 😔

MiAmI

Bad Direction 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz