Dzień 8

966 74 57
                                    

                               *Cross pov*

Czuje się strasznie przyjemnie, otworzyłem jeden oczodół i pożałowałem tego wyboru. Właśnie znajduje się w łóżku najpewniej Night'a i się do niego przytulam. Najgorszym jest to że wyżej wspomniany osobnik obejmuje mnie w pasie, więc nic z wyrwania się, zapobiegając spotkaniu się w tej niezręcznej sytuacji.

Mimo wszytko, czuje się bardzo dobrze, niczym w moich marzeniach. Miał mocny zarazem stanowczy uścisk, chciałbym aby to trwało wiecznie. Najbardziej mi się podobał jego spokojny wyraz twarzy, uśmiechał się delikatnie przez sen, co dodawało mu tylko więcej uroku.

Nagle Senpai zaczął lekko mamrotać przez sen, postanowiłem udawać że śpię, przez ten czyn ominie nas jedna z możliwych gorszych sytuacji w tej chwili. Jednak moje przypuszczenia okazały się trafne, wyczułem podnoszenie się wyjątkowo wygodnego materaca.

                                 *Night pov*   

Po przebudzeniu się, doznałem szoku. Wiedziałem, że spanie razem to nie najlepszy pomysł, mimo tego to super uczucie przytulić kogoś nawet jeśli on tego nie wie. Postanowiłem się ulotnić z tej pozycji zanim ten słodziak się obudzi.

Słodziak? Już do końca mi się poprzewracało w głowie, chociaż niektórzy są szczęśliwi razem... stop zagalopowałem się, nie zapominajmy że jestem najgorszym z potworów, szefem na wojnie, zgładziłbym tym całą załogę, może i świat.

Wstałem z łoża, to bez sensu się na niego wpatrywać, jeszcze się obudzi i spyta się czemu mu się przyglądam jak śpi, to byłoby straszne nawet dla mnie a ja bym się czuł niczym zmora wyrwana żywcem z rodu yandere.

Po prostu idę zjeść śniadanie, przy okazji przyniosę mu jego porcję jedzenia, przydało by się także napój, nie pił od przedwczoraj. Nie mogę uwierzyć, że jestem dla niego miły, mam nadzieje że to tymczasowe.

                                *Cross pov*

Mam szczęście, że mój ukochany trzaska drzwiami, szybko poderwałem się z łóżka. Nawet mnie nie obudził, aby na mnie nakrzyczeć, żadnego komentarza pod jego nieistniejącym nosem. Mam szanse u niego? poczułem nagle determinacje zagrzewała mnie do walki o miłość.

O mój boże... ja dalej nie miałem koszulki na sobie, czułem że barwa fioletu zbiera mi się w policzkach, teraz mogę stwierdzić że kołdra pachniała moim ukochanym, ponieważ stałem się szkieletem schowanym pod nią oraz milionem kocyków.

Jedyne co mogłem dalej robić to spać, chociaż już burczy mi w brzuchu, zjadłbym coś. Rzuciłem się na łóżko, przypominając sobie brutalną prawdę o mojej kończynie, mam nadzieje że wróci tutaj z jakimiś tabletkami  na ten ból.

Na moje nieszczęście przybył za zamiast niego Killer. Miał jak zawsze na niej ten uśmieszek, przyniósł śniadanie, który okazały się być naleśniki. Podał mi danie, po czym usiadł na skraju łóżka.

-Jak tam u ciebie i twojego Tentacle?-
rzekł po czym lekko popadł w śmiech
odpowiedziałem mu posyłając zdenerwowany wzrok.
Jednakże on dodał- Lepiej idź spać, pomoże na rękę.

Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie w lekkim zdenerwowaniu, jednak postanowiłem się posłuchać jego rady.
**************
Jutro rozdziału nie będzie,ale postaram się przygotować maraton na sobote!
Pisanie na telefonie jest ciężkie ^--^

Crossmare - Ostateczny czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz