*Cross pov*
Ptaki śpiewają, słońce zagląda przez odsłonięte i umyte jedyne okno w moim pokoju, aż nie da się wierzyć, że dziś ten dzień. Przez chwile jeszcze leżałem zastanawiając się nad sensem ukrytym w tej bitwie, bez wątpienia StarSanses musi mieć w tym jakiś cel, tylko jaki, nikt oprócz ich nie wie. Bitwa ma się odbyć w Underswap, co mnie jeszcze bardziej zaskakuje.
Postanowiłem już wstać, jeszcze trzeba zobaczyć czy broń się nie stępiła, czy też zawiązać sznurówki zawczasu. Wykonałem moją codzienną rutynę dodając do niej te czynności. Dziś najpewniej nie będzie śniadania więc nie ma na co się śpieszyć, do południa jeszcze daleko.
Czas na nieszczęście mija strasznie powoli, wolałbym iść i wrócić jak najszybciej jak to możliwe. Mimo wszystkiego nie chcę dziś przed tym wszystkim Go zobaczyć, jeszcze bym się zamyślił na polu bitwy, nieuniknione jest nieuniknionym więc nie pójdzie ten plan po mojej myśli.
W ledwie momencie zostałem przeteleportowany do wyżej wspomnianego miejsca, czyli Underswap. Rozejrzałem się po czym zauważyłem, że reszta drużyny też się tu znalazła najpewniej jest blisko do starcia , zobaczyłem również Senpai'a stał na czole całej ekipy.
Nagle przez portal przybył Ink, Dream, o dziwo Blue i wiele innych przyjaznych postaci, ale nie będą tacy dla nas, determinacja oraz wola walki była widoczna w ich oczodołach. Jednak mamy przewagę, nie ma Fresh'a, nie jest dobrą ani złą postacią więc postanowił się w to nie mieszać.
Przywołałem jak na zamówienie mój kochany miecz, mam nadzieje że nie przeprowadzi mnie do zguby przez swoje rozmiary, reszta zrobiła to samo z chęcią mordu w oczach, która aż z nich wyciekała ale nie dosłownie.
Night postanowił zacząć starcie swoimi mackami, a za nim popędził Error, później cała reszta. Postanowiłem w krótkiej chwili, rzucić się na Sans'a którego nie znałem, ponieważ on zaczął pojedynek między nami, na szczęście tylko mnie drasnął. O dziwo był wyjątkowo silny, trafił mnie trzy razy i padł, nie czuje się zbyt dobrze.
Mój następny wybór padł na Blueberrego, nie rozumiem czemu Dust jeszcze go nie zniszczył, walczą chyba od samego początku bitwy, która trwa kilka godzin. Mój sprzymierzeniec niezbyt wyglądał na rządnego rozlewu krwi owego osobnika.
Gdy już miałem atakować, dostałem ostrą kością w rękę, wiem tylko to że nie wyglądała dobrze, nie rozumiem Dust jest zdrajcą, bez ostrzeżenia postanowiłem mu oddać kare za ten haniebny czyn ale teleportował się razem z wrogiem.
Czułem, że odpływam, w moich myślach była tylko myśl, że nie udało mi się ani wytrwać na jednej bitwie z kilkuset, ręka mnie bolała tak, że ledwo przytrzymywałem w stłumieniu krzyk, przecież gdybym go wydobył ktoś by przyszedł mnie dobić.
Z łzami w oczach skuliłem się w zimnym śniegu, w barwie krwi (szpiku?) mojej kończyny. Już nie mogłem utrzymać oczu w otwarciu, jednak przed zapadnięciem w sen usłyszałem osobę, która najpewniej szła po mnie.
*****************************************
Kupiłam tablet graficzny! wiem nikogo to nie interesuje . Pierwszy raz pisze scenę walki, jeśli ktoś wie co powinnam jeszcze poprawić to proszę pisać ♥
CZYTASZ
Crossmare - Ostateczny czas
Fiksi PenggemarWojna kończąca wszystko i wszystkich. Dwie odmienne strony, uparte w ogromnym sporze. Czy w tym czasie możliwa jest miłość? Czy Cross'owi się uda zdobyć w tym trudnym czasie Nightmare'a? (Skończona, możliwe że kiedyś będzie poprawiana czy coś w tym...