Rozdział 9

126 13 5
                                    

    Obudziłam się przed załączonym laptopem. Do moich nozdrzy dolatywał zapach tostów. Odgarnęłam z twarzy włosy i przetarłam śpiąca oczy, które z trudem otwierałam. Spojrzałam na zegar, była dopiero siódma rano. Uderzyłam z niedowierzaniem głową o stół. Naprawdę tak mało spałam?

    - Nikol? - usłyszałam głos Moni dobiegający z kuchni, po chwili z niej wyszła ubrana jeszcze w piżamę - Już się obudziłaś?

    - Jak widać... - burknęłam wstając z swojego miejsca i poczłapałam do kuchni z myślą o pięknie pachnącej kawie.

    - Ile ty właściwie spałaś? - zapytała, a ja wzruszyłam ramionami

    - Chyba jakieś cztery godziny. - nalałam wody do czajnika i postawiłam go na zapalonym palniku.

    - Oj Nikol... Dopiero co wróciłaś, a już wracasz do swojego normalnego stylu życia? Czy ty kiedykolwiek się zmienisz?

    - Nie, mnie nic nie zmusi do zmiany siebie, dobrze o tym wiesz. - rzekłam stanowczo

    - No tak... Nawet śmierć twojej babi ciebie nie zmieniła. A teraz zostałaś porwana, przesiedziałaś parę tygodni w zamknięciu, był krótki szloch, a potem powrót starej Nikol. Ech...

    - Aż tak bardzo mnie kochana nie lubisz? - uśmiechnęłam się do niej zadziornie.

    - Nikol? Ty i taki uśmiech? - zdziwiła się - Nie spodziewałam się tego po tobie.

    - Ja też nie... - mruknęłam cicho i wyszłam z kuchni siadając z powrotem w salonie chcąc w ten sposób przerwać rozmowę

    Co się ze mną dzieje? Zadziorny uśmiech? U mnie? Nigdy się tak nie uśmiechałam, to nie podobne do mnie. Ja się umiem tak w ogóle uśmiechać? Dziwne...

    Ruszyłam kursorem myszki, ekran pojawił się z powrotem, a wraz z nim zdjęcie jakieś krótkiej notatki. Od razu rozpoznałam w nim charakter pisma Nicka. Oprócz zdjęcia kartki z tekstem było koło niej położne białe, duże pióro. Przeczytałam tekst.

    Co się stanie z ptakiem żyjącym w zamknięciu, który zostanie wypuszczony na wolność?

    Co tym razem on chce mi powiedzieć? Mam tego już dość... Ech... Jeżeli chce się nad tym zastanawiać potrzebuje porannej dawki kofeiny albo co najmniej czegoś z dużą ilością cukru.

    Z niechęcią wstałam i znowu poszłam do kuchni szukając w lodówce ciasta. Jak to było w domu Moniki jej lodówka przelewała się od ilości jedzenia w niej. Czułam się jak Indiana Jones w wielkim skarbcu, taka... Indiana Nikol i bezdenna lodówka.

    - Jeżeli szukasz ciasta to od razu mówię: wyszło. - rzekła Monika jedząc

    - Ech... - westchnęłam i spojrzałam na pusty talerz, na którym jeszcze do niedawna znajdowały się tosty. - Je też zjadłaś?

    - Mhy. - pokiwała głową.

    - A czemu mi nic nie zostawiłaś?!

    - A chciałaś? - zdziwiła się

    - Monika... - spojrzałam na nią zmęczonym wzorkiem słysząc dźwięk gwiżdżącego czajnika.

    - Żartuje! - krzyknęła radośnie i wyciągnęła z szafki talerz pełen pięknie pachnących tostów - Trzymaj Nikol, jedzenie od razu poprawi ci humor.

    - I tutaj się zgodzę. -wzięłam jednego i uśmiechnęłam się. - Jedzenie poprawia mi humor i to bardzo. - zaczęłam jeść. - Te chyba są najlepsze jakie do tej pory zrobiłaś. - wzięłam jeden z tysiąca jej dziwnych kubków, wsypując do niego rozpuszczalną kawę i zalewając ją dopiero co zagotowaną wodą.

You are my pet, darlingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz