Rozdział 18

101 9 2
                                    


Do kuchni Monic wróciła prawie pół godziny później. Jej mina jasno mówiła, że nie jest zadowolona. Podobny wyraz twarzy przybierała, jak podczas przecen nie było jakieś sukienki w jej rozmiarze, która szaleńczo się jej podobała i polowała na nią od dłuższego czasu. Innymi słowy, lepiej po prostu było nie stawać na jej drodze.

- Jak widzę, nie poszło po twojej myśli. - zaczęłam. - Nikt nic nie wiedział?

- Nie. - Usiadła obok i napiła się kawy, biorąc przy tym głęboki wdech. - Połowa klasy nawet jej nie kojarzy, jednej czwartej coś świta, a pozostała reszta nie odbiera. - Ponownie się napiła, opróżniając przy tym kubek. - Jak mogłam nie zapisać jej imienia?!?! - wydarła się nagle i uderzyła pięścią w blat.

W ostatniej chwili udało mi się chwycić kubek z moją kawą, nim ten przewrócił się i jego zawartość wylała się na album. Spoglądałam na moją przyjaciółkę zdziwiona, kiedy ta zagryzała wkurzona wargę, próbując się opanować. Widok jej w złości, nie był rzeczą, którą mogłam zobaczyć na co dzień. Właściwie to zirytowanie jej było nie lada wyczynem i było jedynie parę rzeczy, które mogły to spowodować. Znacznie łatwiej było ją za to doprowadzić do płaczu, wystarczyło jej puścić jakiś wyciskacz łez albo wspomnieć przynajmniej o nim i już potrafiła zanieść się płaczem.

- Zrobić ci herbatę na uspokojenie? Albo dać coś mocniejszego do picia? - zaproponowałam.

- Nie trzeba... - wywarczała i przeczesała ręką włosy. Westchnęła i w tej samej chwili rozległ się dzwonek od drzwi.

- To pewnie pizza. - Wstałam z miejsca, z zamiarem pójścia po mój portfel.

- Zapłaciłam już przelewem... - rzekła, postukując paznokciami kubek. - Testowałam tę stronę do zamawiania, którą cały czas reklamują. Nie musisz mi oddawać.

- Ach... Dzięki...

Woląc jej na długo nie zostawiać, szybko odebrałam jedzenie, nie zwracając większej uwagi na dostawcę. Dopiero po tym, jak zamknęłam drzwi, na chwilę przystałam, zastanawiając się nad tym.

Co jak to nie był dostawca, tylko kolejny znajomy Nick, który przyniósł jedzenie z domieszką jakieś substancji?

Natychmiast spojrzałam przez wizjer, mając nadzieje, że uda mi się jeszcze zobaczyć kuriera. Na moje nieszczęście nie widziałam żywej duszy, korytarz był pusty tak jak zawsze.

Przecież nie mogło minąć aż tak wiele czasu, by ten zdążył się już ulotnić... A może jednak? Nie wiem... Dostaje od tego już mocnej paranoi. Bez przerwy mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi i czyha na moje życie. To nawet nie jest komiczne, tylko irytujące...

- Nicole weź się w garść. - szepnęłam cicho.

Wróciłam do kuchni, starając się ukryć niezadowolenie, jakie poczuwałam do samej siebie. Monia nawet nie spojrzała na mnie. Tym razem to ona z zacięciem wpatrywała się w zdjęcie, próbując cokolwiek sobie przypomnieć. Woląc nie przerywać jej toku myślowego, położyłam pudełko z pizzą obok pieca, a po chwili na talerzu podsunęłam pod jej nos dużą porcję pizzy z kawałkami tuńczyka i pomidorów, którego ja smaku nie trawiłam.

W ramach podziękowania ciemnowłosa mruknęła jedynie coś i zabrała się od razu za pałaszowanie, nawet nie czekając na to, aż podam jej ostry sos. Zazwyczaj zawracała mi głowę o niego i potrafiła, sama po niego puść nie zależnie od warunków, byle mieć go tylko na swoim placku.

Nadal milcząc, usiadłam obok niej, samej jedząc swoją część. Kątem oka uważnie ją obserwowałam, czekając aż się w końcu odezwie i trochę uspokoi. Na całe szczęście z każdym gryzem jej humor znacząco się poprawiał, a kiedy zjadła cały kawałek, po dawnej złości prawie nie było śladu.

You are my pet, darlingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz