Rozdział 20

98 10 2
                                    

Siedziałam na kanapie z kopertą w rękach. Zastanawiałam się nad otwarciem jej. Jedna część mnie chciała to zrobić, pragnęła tego nawet, a druga przestraszona mówiła mi, bym wyrzuciła ją do kosza i udawać, że nic nie było.

Przekładałam ją z ręki do ręki, starając się wyczuć jej ciężar i ilość kartek, które mogła się w niej znajdować. Spojrzałam na nią nawet pod światło. Sądząc po tych dwóch rzeczach w środku była jedna, mała złożona na wpół kartka.

Ale czy ta mała rzecz była na tyle ważna, by zawracać sobie nią dzisiaj głowę i możliwe, że nie spać przez nią kolejną noc? Może po prostu zostawię to na jutro i... Nie! Nie mogę tego odkładać ani unikać.

Troszkę zirytowana sobą delikatnie otworzyłam kopertę, nie chcąc jej przypadkiem podrzeć i ze środka wyciągnąłem żółtą, tak jak przewidywałam złożoną w pół karteczkę. Otworzyłam ją i zobaczyłam na niej tylko parę słów.

— Już wkrótce — szepnęłam czytając zawartość kartki. — Ech... Znowu jakaś szarada...

Włożyłam ją z powrotem do koperty i wsadziłam pomiędzy klawiaturę, a ekran laptopa. Nie miałam ochoty główkować nad takimi rzeczami. Za dużo było możliwych odpowiedzi na te słowa. Już wkrótce może przecież nadejść weekend, wypłata, czy nawet koniec świata. Skąd mam wiedzieć o które już wkrótce może chodzić?

***

Poranek następnego dnia upłynął mi w miarę spokojnie. Moni na całe szczęście pojawiła się już na zajęciach. Tylko... Przez cały czas była dziwnie wesoła, w sensie była za bardzo radosna, co nawet u niej nie można było nazwać normą. Próbowałam się jej wypytać, co ją tak cieszy, ale ta milczała albo mówiła A tak po prostu. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa...

Do baru niestety przyjechałam spóźniona. Na sale wbiegłam prawie potykając się o sznurówki rozwiązanych butów.

— Jak z ręką? — zapytał się mnie Viktor, kiedy tylko stanęłam obok niego, przygotowując kawę dla jednego z klientów.

— Chyba dobrze... — Pokazałam mu dłoń, na której prawie nie było śladów wczorajszego zajścia. Zostało mi tylko parę strupów.

— To zaskakujące...

— Hm?

— No to, że to się tak szybko zagoiło... Uwierz mi, ale mam doświadczenie z ranami, nawet takimi i one nie zarastają się tak szybko.

— Może mam po prostu szybką regenerację? — Wzruszyłam ramionami nieprzejęta tym.

— Może... A wybacz za pytanie, ale czy jak byłaś... no wiesz gdzie... to czy po tym, jak wróciłaś, to lekarze coś u ciebie stwierdzili dziwnego?

Spojrzałam zdziwiona na niego. Nie spodziewałam się takiego obrotu rozmowy i takiej ciekawości z jego strony. To było trochę nienaturalne.

— Mówili mi, że mam jedynie anemię, nic po za tym. A co cię tak to ciekawi?

— Bo zastanawiałem się, czy przypadkiem tamten ktoś ci czegoś nie wstrzyknął, że dostałaś nagle szybszą regenerację i czy nie pojawi się coś jeszcze.

Słysząc jego słowa, otworzyłam szeroko oczy przerażona. Myślałam nad tym, że Nick może mi coś podawać, coś w jakiś sposób uzależniłoby mnie od niego, ale nie pomyślałam, że będzie mnie chciał udoskonalać. Może ponownie postanowił zabawić się w Boga, a nie w jego pomocnika i ja mam stać się dziełem na jego podobieństwo? Czemu wcześniej na to wpadłam?!

You are my pet, darlingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz