Rozdział 2

241 17 43
                                    

   Po przeczytaniu kartki pobiegłam przerażona do kuchni po jakiś nóż do obrony. Wcześniej jak wchodziłam do domu nie było tej kartki, nie miała też możliwości wypaść mi z kurki czy torby. A nawet, jak jeśli to nie znalazłabym ją tak idealnie ułożonej na poduszce. Ktoś musiał być w moim domu oprócz mnie.

    Nerwowo zaczęłam chodzić po mieszkaniu sprawdzając jego każdy zakamarek. Nikogo w nim nie było oprócz mnie. Sprawdziłam drzwi były zamknięte. Potem sprawdziłam okna, jedno z nich w salonie było otarte, a właściwie delikatne uchylone.

    Nie wiedząc nawet co mną wtedy kierowało otworzyłam okno szerzej i wychylając się przez nie rozglądając się po osiedlu. Miałam wrażenie, że ktoś stoi pod jednym z drzew, ale w tych ciemnościach mógłby to być zwykły kot, który przez gałęzie i krzaki wyglądał jak człowiek. Skąd mi w ogóle przyszło do głowy, że ktoś mógł z niego skorzystać i wejść do mojego domu tego ja nie wiem. Przecież mieszkałam na trzecim piętrze!

    Zamknęłam okno i wróciłam do sypialni. Ułożyłam się na łóżku próbując zasnąć. Ta dziwna kartka skutecznie mi to uniemożliwiała. Cały czas zaprzątała moje myśli. Jak ona się tutaj dostała? Kto ją napisał? Co ona może oznaczać? Miałam złe przeczucie, że dowiem się tego już niebawem w najgorszy dla mnie sposób. 

    Obudziłam się dopiero prawie godzinę przed południem. Nie wiedziałam jak udało mi się tak długo spać przy odgłosach perkusji, ale przynajmniej czułam się wyspana. W przeliczeniu miałam gdzieś trzy godziny dla siebie zanim będę musiała być na przystanku, czyli w sumie nie tak źle. Szkoda mi tylko jednego. Dzisiaj był to jedyny dzień, kiedy mogłam się wyspać, a najbliższy był dopiero za pięć dni. Ta myśl nie napawała mnie optymizmem.

    Nagle telefon wydał z siebie krótki dźwięk przypominający ćwierkanie. Przyszła do mnie wiadomość. Ciekawe tylko od kogo? Za wcześnie na fakturę za telefon.

    Śpiąca wyciągnęłam po niego rękę. Adrian do mnie napisał, a on używał telefonu tylko w nagłych wypadkach. Musiało się coś stać.

    Przyjdź do pracy dziesięć minut przed czasem. Jest zebranie. Szef jest strasznie wściekły, nigdy go takiego nie widziałem. - pisał

    Z tej wiadomości zaczęłam się już powoli domyślać o co chodziło. Obawiałam się, że Szef chciał kogoś zwolnić. Chyba wreszcie zauważył, że utarg w kasie się nie zgadzały. Przeprowadzi śledztwo i dowie się, że stoi za tym Emilie. No właśnie Emilie... Ona tak łatwo się nie podda... Wiedzieliśmy o tym, że to ona kradnie, ale zawsze myśleliśmy, że ma jakiś dobry powód.

    Do pracy przyjechałam wcześniejszym autobusem, byłam nawet dwadzieścia minut przed czasem. Znając życie Emilie przyjdzie spóźniona. Była tylko ciekawa jej wymówki i tego co nawymyśla.

    Od razu poszłam do szatni, gdzie odbywały się zebrania, kiedy w barze byli jeszcze goście. Jak Adrian mi pisał Szef był wściekły. O dziwo Emilie była już na miejscu. Tego się po niej nie spodziewałam. Nie ściągnęłam nawet kurtki ani nie odłożyłam torby na bok, po prostu stanęłam w gronie czekając na to aż Szef zacznie mówić.

    - Wiecie czemu was tutaj zebrałem? - zapytał się, jego głos przypominał mi bossa gangu przestępczego, a to nie kojarzyło mi się z niczym dobrym. Dokładniej z bolesną i długą śmiercią.

    - Nie. - odpowiedzieliśmy wszyscy zgodnie i spojrzeliśmy po sobie. Nikt z nas nie chciał mówić o tym co wie. Chociaż po tym jak na siebie spojrzeliśmy Szef na pewno uznał, że coś wiemy

    - Utargi się nie zgadzają! - krzyknął - Który z was kradnie?! - nikt się nie odezwał. Baliśmy się czy wahaliśmy się? Nie wiem.

    - To Nikol! - krzyknęła Emilie. Wszyscy z wyjątkiem Szefa spojrzeliśmy na nią zdziwieni.

You are my pet, darlingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz