Rozdział 19

87 11 4
                                    


Spoglądałam w stworzone przez całą noc notatki, przeglądając wypisanych kandydatów. Ani jednej z czterdziestu trzech pozycji na liście nie umiałam skojarzyć. Każda twarz wydawała mi się kompletnie obca, jedynie nazwiska coś mówiły, ale na nie wolałam się nie zdawać, w końcu na świecie może być dobre parę setek osób nazywających się: William Jackson.

Wzięłam głęboki oddech i odchyliłam głowę w tył, spoglądając na zabrudzony, biały sufit.

Co ja robię? Błądzę jak dziecko we mgle, chwytając się pierwszej lepszej myśli na ratunek, która przychodzi mi do głowy. Równie dobrze ratunkiem mogłoby się okazać samobójstwo. Uciekłabym od Nick? Tak - tylko będąc martwą.

Zaśmiałam się cicho pod nosem.

Żałosna jestem. Aż się nie dziwię, czemu Nick tyle się ze mnie śmieje i nazywa mnie niemądrym zwierzakiem. Doprawdy jestem zabawna w swoich poczynaniach. Nie zdziwiłabym się, nawet jeżeli ten miałby gdzieś swojego kolejnego szpiega, który nagrywałby mnie i od razu wysyłał nagranie na żywo do niego. Wówczas ten siedziałby na kanapie z popcornem, bawiąc się jak na komedii roku.

- A chrzanić to wszystko. - szepnęłam i zabrałam się za pakowanie notatek o mordercach do torby.

Co ja sobie myślałam, zabierając się do pracy nad tym? Że jakimś cudownym sposobem uda mi się kogoś znaleźć? Matko, jaka ja jestem naiwna... Powinnam się skupić na czymś innym. Nick przecież nie jest aż takim wielkim zagrożeniem jak mogłoby się wydawać- głupio tak myśleć, ale taka jest przecież prawda. Na razie to tylko stoi z boku i po prostu wszystko obserwuje. Obecnie największym zagrożeniem i zresztą jedynym dla samej siebie jestem ja sama. Szczególnie jak się nie otrząsnę i nie zacznę normalnie oraz logicznie działać. Przecież przez to co wyczyniam, proszę się o kłopoty. Szczególnie czytając ten durny spis na zajęciach. Co z tego, że siedzę z boku, Moni nie ma i nikt nie powinien tego widzieć, a i tak się przecież narażam.

No właśnie Mony nie ma, a ja jeszcze do niej nie napisałam i nie spytałam się: Gdzie cię wcięło? Chociaż znając ją, odpowiedź wyglądałaby w ten sposób: Spędzam przyjemny czas z Michaelem, wyślesz mi notatki?

Niepotrzebnie się o nią przejmuje. Ci dwaj nie odważyliby się jej skrzywdzić, skoro chcą, bym z nimi współpracowała, a to jak tak nie patrzeć jest jeden z głównych powodów. Drugim oczywiście jest to, że nie chce iść do więzienia. To z kolei i tak wiąże się z pierwszym. Nie chce, by Mona wiedziała o moich brudach, a oczywiście jakby mnie przymknęli, to by nie było możliwości, by się o tym nie dowiedziała.

Ech... Co za kanał...

***

Po skończonych zajęciach zebrałam resztę rzeczy i spokojnym krokiem wyszłam z sali. Od razu wybrałam numer do Mony. Przecież gdybym tego nie zrobiła, to mogłabym się narazić na parę nieprzyjemności z jej strony.

Za pierwszym razem nikt nie odebrał. Trochę zaniepokojona zadzwoniłam kolejny i na całe szczęście po długiej chwili czekania łaskawie odebrała.

- Dzień dobry Nikol jak tam samotne zajęcia? - Usłyszałam zupełnie inny głos, niż się spodziewałam.

- Dzień dobry Michael... - rzekłam z przekąsem. - Coś ty taki miły dla mnie? - spytałam podejrzliwie.

- A nie mogę? - sam zapytał, a w jego głosie wyczułam zdziwienie.

- Jak na ciebie i na to z kim pracujesz to za dziwne. Zakończmy lepiej to i po prostu daj Monę do telefonu. To do niej mam sprawę, nie do ciebie. - wyraziłam się najbardziej jasno, jak tylko mogłam.

You are my pet, darlingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz