Do domu wracałem powoli, rozmyślając o wszystkim. Odczuwałem wtedy pustkę i zdałem sobie sprawę, jaką ja jestem małą nic nieznaczącą mrówką w tym całym wielkim mrowisku zwanym światem. Wątpiłem w to, co robiłem. Zastanawiałem się: po co to wszystko?
Wyrzuty sumienia, jakie zacząłem odczuwać po tym, jak w końcu dotarło do mnie, co zrobiłem mojej narzeczonej, przyprawiły mnie o myśl wycofania się ze współpracy z Danielem, ale tego nie zrobiłem. Chcesz się zapytać czemu prawda? To bardzo proste. Nie mogłem. Po pierwsze pracowałem z Danielem ponad pół roku i wiedziałem, do czego jest zdolny w swoim szaleństwie stworzenia boga. Powiedzenie mu, że odchodzę, to było jak porwanie się z motyką na słońce. Po drugie jak raz wchodzi się w takie bagno to, nie ma ucieczki od niego. Takie rzeczy ciągną się za tobą przez całe życie, a nieumiejętne radzenie sobie z nimi sprawia, że popadasz w szaleństwo.
Idąc drogą powrotną, postanowiłem wybrać tą dłuższą i przejść się przez park. Wtedy takie miejsca były o wiele mniej oświetlone, a lampy palące się pomarańczowo-żółtawym światłem nie wiele rozświetlały. Nic dziwnego, że nikt nie spacerował po nim, a jeżeli postanowił przez niego przejść późnym wieczorem, a co dopiero w nocy, to oznaczało, że przed czymś ucieka albo bardzo się śpieszy. Idealnie miejsce dla mnie, puste i ciche, dające mi w spokoju pomyśleć. Warto wspomnieć, że ogród, w którym my teraz siedzimy, jest stylizowany na ten park. Dokładnie na część, która przylegała do terenu szkoły. Niestety w pełni nie udało mi się go odwzorować, przez co klimat jest trochę inny, ale i tak wyszło moim zdaniem bardzo dobrze... Wracając...
Na całe szczęście dla mnie, droga obyła się bez zbędnych niebezpiecznych elementów takich jak złodzieje, gwałciciele czy mordercy, w sumie to by była całkiem niezła ironia... Morderca zabity przez mordercę... Chociaż ostatnio to się często zdarza, ale mniejsza z tym.
Do domu wszedłem, tak jak wyszedłem, zmęczony dniem i nocą. Przebrałem się w swoją piżamę i położyłem się na łóżku, usiłując zasnąć, lecz na próżno. Moje myśli gnębiły mnie tak jak koszmary gnębiące małe dziecko. Potrzebowałem czegoś, co pozwoli mi się wyluzować... zrelaksować... i wyciszyć moje wyrzuty sumienia.
Wstałem z łóżka z zamiarem pójścia do salonu. Tam znajdował się barek z tanimi bądź znielubionymi przez mojego ojca alkoholami. Szczególnie nie lubił on szkockiej, mimo że wydawała się ona taka podobna do jego kochanej wiski. Nie zdziwisz się, jak powiem ci, że to dlatego ten alkohol jest moim ulubionym prawda? Co ciekawsze wujek Jonathan również się w nim lubował, ale nigdy z nim nie przesadzał i nie upijał się za jego pośrednictwem, ja tak samo... Ostatnimi czasem nawet bardzo mało go pije, nie licząc dzisiaj...
Kiedy wyszedłem z pokoju, usłyszałem odgłosy obijających się o siebie naczyń i lejącej się wody. Pamiętam, że spojrzałem wtedy na zegarek, bo nie wierzyłem, że ktoś z mojej rodziny jest wtedy na nogach. Była druga albo trzecia, nie pamiętam tego aż tak dokładnie.
Po cichu zakradałem w stronę schodów, starając się by drewniana, stara podłoga nie wydała przy tym żadnego dźwięku. Patrząc, gdzie stawiam kroki, zszedłem parę schodków i nachyliłem się, patrząc na niższe piętro domu. W kuchni paliło się światło i to stamtąd usłyszałem też odgłosy cichej rozmowy. Moja matka rozmawiała z Jonathanem, który nocował u nas od paru dni z racji tego, że w jego domu panował remont i nie było odpowiednich warunków. Nie wiem jakim cudem moja mateczka przekonała ojca, by mógł on z nami zamieszkać, ale jakoś jej się to udało.
Zszedłem po cichu jeszcze parę schodów i stanąłem w cieniu obok futryny, chcąc się przysłuchać ich rozmownie. Zawsze mogłem dowiedzieć się czegoś ciekawego, co w przyszłości mogło mi w jakiś sposób pomóc.
CZYTASZ
You are my pet, darling
Misteri / ThrillerNikol to z pozoru zwykła studentka drugiego roku studiów. Całymi dniami, albo słucha wykładu na uczelni, albo pracuje w barze. Pewnego weekendu do baru przychodzi dziwny klient. Co z tego wyniknie?