Rozdział 7

159 17 9
                                    

Nie wiem, ile czasu minęło od ostatniego spotkanie z Nickiem. Chyba tydzień albo nawet i dwa. Nie jestem pewna...

Po jakimś czasie zaczęło mi go brakować. Rozmowy z nim zawsze urozmaicały mój pobyt tutaj. Mogłam się czegoś o nim dowiedzieć. Lecz wtedy, kiedy zaczęłam rozkopywać jego przeszłość on ulotnił się. Nie wiem czy po prostu przeraził się tym i obawiał się, że powie za wiele, czy po prostu to była kolejna część jego planu.

Jeszcze to nazwisko które cały czas krążyło mi po głowie: Hussain. Nigdy nie chciałam go więcej słyszeć ani wspominać, ale on! Ten, ten... AAA!!! Nawet już nie potrafię się o nim wyrazić.

O dziwo przez większość wolnego czasu spałam. Myślałam, że chodź w świecie snów znajdę ukojenie przed tym co rozgrywało się dookoła mnie. Lecz nie... Jak tylko zasypiałam to pojawiały się najgorsze sceny z mojego dzieciństwa. A na końcu zawsze stawałam na tej zaschniętej polanie. Rodzina siedziała wtedy przy stole i namawiała mnie do dołączenie do nich, ale ja zawsze odmawiałam.

Po takim czasie jaki tutaj spędziłam zaczęło mi brakować kartek w notesie. Większość z nich została zapełniona rysunkami przedstawiającymi Nicka. Jak tylko pogrążałam się w myślałam, moja ręka sama zaczęła go rysować. Wbrew pozorom te rysunki nie wychodziły mi wcale tak najgorzej jak myślałam, były całkiem ładne.

Kończyłam właśnie rysować kolejny portret Nicka, kiedy nagle światło zgasło. To oznaczało koniec na dzisiaj. Odłożyłam notes i długopisy do kieszeni. Położyłam się błagając by chociaż tym razem nie mieć żadnych koszmarów.

Usiłowałam zasnąć bardzo długo, ale przerażała mnie myśl o koszmarze jaki może się dzisiaj pojawić. Po ostatnim przez parę chwil rozważałam śmierć głodową. Miałam już właśnie zasypiać, kiedy nagle usłyszałam głośny wybuch. Od razu po omacku podpełzałam do drzwiczek kratki z nadzieją, że po mnie przyszli.

Usłyszałam głośne i szybkie kroki. Jakby niedaleko mnie biegła drużyna piłkarska. W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a do pokoju wpadło oślepiające światło.

- Mamy tutaj żywą dziewczynę! - krzyknął facet

Od razu do pokoju weszło paru mężczyzn.

Wojsko.

Nie spodziewałam się, że to oni mnie zajdą. Obstawiałam raczej SWAT niżeli ich. Lecz wbrew pozorom to była kolejna wskazówka. Jeżeli faktycznie ktoś dowiedział się o miejscu, w którym zostałam uwięziona, to teraz ujrzałabym SWAT. Nikt nie wysłałby wojska przez jedną uwiezioną kobietę. Sprawa musi być w takim razie o wiele bardziej poważniejsza niż myślałam.

Siedziałam zdezorientowana aż w końcu będę mogła wyjść z tej klatki. Któryś z mężczyzn przyniósł jakieś wielkie nożyce, którymi bez problemu przeciął pręty klatki.

Ucieszona wypełzłam przez zrobioną dziurę. Kiedy chciałam wstać prawie się przewróciłam. Czułam się jakbym moje nogi były zrobione z waty.

Któryś z nich otulił mnie kocem i wyprowadził mnie z tego przeklętego pokoju. Przez korytarze biegali żołnierze przeszukujący resztę kompleksu. Po wyjściu na świeże powietrze obróciłam na chwile głowę. Przez ten cały czas byłam przetrzymywana w piwnicy jakieś chatki w środku lasu. Przed oczami przemknął mi obraz mojego rodzinnego domu. To miejsce jak i tamto ze wspomnień były do siebie bardzo podobne.

Żołnierz zaprowadził mnie do jednej z furgonetek. Próbował ze mną rozmawiać, ale prawie nic do mnie nie docierało. Czułam się jakbym miała zaraz zemdleć. Jedyne o czym myślałam to by nie zobaczył notesu.

You are my pet, darlingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz