Rozdział 2 - „Moja świątynia"

566 74 19
                                    

8 lipca, niedziela


Niedziela.

Obiad z nieznajomą rodziną i nieznajomą rodziną tej rodziny.

Czy może być coś gorszego?

Stephan nie zdążył jeszcze przyzwyczaić się do Mullerów, a już miał poznawać ich krewnych.

Chłopak starał się nie myśleć o nadchodzącym spotkaniu. Siedział w salonie z dziećmi i pomagał im układać puzzle. Błogą atmosferę przerwał dzwonek. Dzieciaki zerwały się na nogi i pobiegły do drzwi. Po ich otwarciu rzuciły się na wysokiego blondyna. Chłopak wyglądał jak typowy podrywacz z miasta – umięśniony, lekko opalony, ubrany w markowe ciuchy... Stephan wątpił w to, że znajdą wspólny język.

- Andreas! Andreas! – krzyczeli radośnie Karl i Sophia, gdy ten podniósł je i zaczął się kręcić.

Widać było, że chłopak ma z nimi dobry kontakt.

Tuż za nim do domu wszedł mężczyzna około 50-tki ubrany w garnitur, z grymasem na twarzy patrzył na syna. Steph zaczekał, aż rodzina wymieni między sobą uprzejmości po czym podszedł do nich.

- To jest właśnie Stephan, nasz nowy lokator – przedstawił Alex. – A to brat mojej żony Heinz i jego syn Andreas.

Stephan sztywno uścisnął dłoń Heinza, a następnie podał dłoń Andreasowi. Mężczyźni spojrzeli na siebie. Leyhe przeszedł dreszcz. Blondyn miał piękne oczy, takie głębokie i błyszczące, jakby czekały, aż ktoś odkryje ich tajemnice.

„Uspokój się, Leyhe" – skarcił się w duchu Stephan. – „Nie możesz zadurzać się w każdym facecie, którego zobaczysz."

Wellinger poczuł się niezręcznie, gdy Stephan przewiercał go swoim wzrokiem. Chłopak uśmiechnął się niepewnie, następnie cofnął dłoń i udał się w kierunku jadalni. Steph zrobił to samo.

- Stephan studiuje inżynierię górniczą w Berlinie, przyjechał do Bawarii na praktyki – zaczęła Angela, chcąc zainicjować rozmowę.

Heinz tylko mruknął coś w odpowiedzi, natomiast jego syn wydał się być tym zainteresowany.

- Naprawdę? To musi być ciężkie, no wiesz, tyle matmy i w ogóle...

- Akurat matematyka nie sprawia mi problemu, gorzej jest, gdy zaczynamy omawiać skład chemiczny skał... - odpowiedział brunet.

„Może Andreas wcale nie jest taki, jaki wydaje się być na pierwszy rzut oka" – przemknęło mu przez myśl.

- A ty co studiujesz? – zapytał blondyna.

- Lit... - zaczął chłopak, ale przerwał mu jego ojciec.

- Nic, co miałoby jakiekolwiek znaczenie albo sens – powiedział ostro.

Leyhe zrobiło się żal Andreasa. Musi mu być ciężko żyć z takim ojcem na co dzień.

„Ale przynajmniej ma go na co dzień" – pomyślał.

- Heinz, co sądzisz o przemówieniu Merkel na szczycie NATO w zeszłym tygodniu? – zapytał Alex, aby zakończyć rodzący się konflikt.

Prawnicy zaczęli dyskutować o polityce. Andi rozśmieszał dzieci. Leyhe co chwilę ukradkiem na niego spoglądał, nie mógł się powstrzymać, pokusa była zbyt wielka...

- Andreas, może po obiedzie oprowadzisz Stephana po miasteczku? – zaproponowała Angela. – On tu nikogo nie zna, nie wie co i jak działa. Przyda mu się przewodnik.

- Jasne, nie ma problemu – odparł bez wahania Andi.

Leyhe uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. Będzie miał okazję porozmawiać z chłopakiem z dala od komentarzy jego ojca, a przy okazji zorientuje się w planie miasta.

- Idziemy? – zapytał Wellinger, podnosząc się z krzesła po skończonym posiłku.

Stephan skinął głową w odpowiedzi i udał się do przedpokoju, żeby ubrać buty.

Przez następną godzinę mężczyźni chodzili od miejsca do miejsca. Leyhe poznał historię połowy mieszkańców miasta. Wiedział już, gdzie znajduje się najlepszy bar, gdzie najtaniej można kupić kawę i gdzie można spotkać najładniejsze dziewczyny. Chociaż ta ostatnia informacja nie była mu do niczego potrzebna.

„Jutro i tak nie będę pamiętał, jak dojść do tych wszystkich budynków" – przeszło mu przez myśl. Jednak nie powiedział tego na głos, gdyż nie chciał gasić entuzjazmu, który słyszał w głosie Wellingera, gdy ten opowiadał mu kolejne historie związane z miasteczkiem.

- A to jest moja świątynia – powiedział Andreas, prowadząc Stephana między drzewa.

Po chwili znaleźli się w cichym zakątku nad rzeką, schowanym za zaroślami przed światem.

- Przychodzę tu, kiedy mam dość świata i potrzebuję przemyśleć sobie pewne sprawy.

Andi usiadł nad brzegiem wody, Steph poszedł w jego ślady.

- Odkryłem to miejsce przypadkiem, gdy miałem 10 lat. Uciekałem przed dzieciakiem z sąsiedztwa, którego trafiłem w głowę podczas meczu piłki nożnej na moim trawniku – Andi zaśmiał się na to wspomnienie.

Nigdy nikomu nie pokazał tego miejsca, ale poczuł, że Steph zasłużył na to, żeby je zobaczyć. Chłopak wydawał się być równie zagubiony w życiu jak on. Już od pierwszej chwili poczuł między nimi nić porozumienia.

- Więc... zawsze chciałeś zostać inżynierem górskim? – zapytał Andi.

- Górniczym, jeśli już. To nie do końca była kwestia marzeń, po prostu wybrałem optymalne zajęcie, w którym będę się dobrze czuł i będę mógł spełniać się zawodowo – wyrecytował niemal automatycznie Steph.

Andi wyglądał na nico zdezorientowanego.

- Lubię też góry i „matmę", a to łączy się w tym zawodzie – powiedział jakby na swoją obronę, podkreślając słowo, które wcześniej wypowiedział blondyn.

- Jasne – odparł Andreas. – To musi być tak interesujące zajęcie, jak twój wywód przed chwilą – powiedział sarkastycznie. – Ja studiuję literaturę.

- Literaturę? – Leyhe myślał, że się przesłyszał. Czym jeszcze zaskoczy go ten niepozorny chłopak?

- Tylko nie mów mi, że to zajęcie dla bab i będę żebrał na ulicy, bo z tego nie da się wyżyć. Mój ojciec powtarza mi to wystarczająco często – powiedział gorzko Wellinger.

Stephana ogarnęły wyrzuty sumienia za swoją reakcję.

- Przepraszam, nie to miałem na myśli. Po prostu wyglądasz, jakbyś nie wychodził z siłowni, a nie jak wrażliwy na świat miłośnik poezji...

Wellingera rozbawiła ta uwaga.

- Udało ci się, wybrnąłeś z sytuacji. Wrażliwości do świata nauczyła mnie matka, co wieczór czytała mi do poduszki, zabierała do muzeów, uczyła gry na pianinie... Ona potrafiła dostrzec piękno w każdym, nawet najmniejszym przedmiocie.

Andreas zatonął we wspomnieniach, jakby na chwilę zapomniał o otaczającym go świecie. Steph pozwolił mu na to, cieszył się, że blondyn zaufał mu na tyle, żeby rozmawiać z nim na takie tematy. Czuł, że matka wiele dla niego znaczyła. Być może mieli tak dobrą relację, jak Stephan ze swoją mamą przed ostatnią wigilią...

- Powinniśmy już wracać – powiedział po jakimś czasie Andi, podnosząc się z trawy.

Stephan ruszył za nim. W drodze do domu Mullerów niewiele ze sobą rozmawiali, rozmyślając o wydarzeniach ostatnich miesięcy.

Gdy Leyhe kładł się spać tego wieczoru wiedział jedno. Andi okazał się być zupełnie inny, niż wydawał się na pierwszy rzut oka, a Steph chciał poznać prawdę o nim.

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz