Rozdział 5 - „Mam randkę"

471 72 16
                                    

15 lipca, niedziela


Stephan nie miał siły, żeby rano zwlec się z łóżka. Kac był bezlitosny. Jak się później okazało, Andi był w jeszcze gorszej formie. Podczas obiadu obaj nie mieli sił, żeby się odzywać. Steph co chwilę przyłapywał Andreasa na gapieniu się na niego, ten w odpowiedzi jedynie uśmiechał się z lekkimi rumieńcami na policzkach.

- Jak można doprowadzić się do takiego stanu... - powtarzał Heinz, patrząc na przemian na syna i jego przyjaciela.

- Przestań, Heinz – nie wytrzymała w końcu Angela. – Już zapomniałeś, jak w młodości wybiłeś szybę w samochodzie ojca, gdy ten nie chciał ci dać kluczyków, bo byłeś zbyt pijany, żeby wsiąść za kierownicę?

- Albo wtedy, gdy kąpaliśmy się nago w rzece po nalewce wiśniowej mojej babci – dopowiedział Alex.

Heinz robił się coraz bardziej czerwony, natomiast Andreas bawił się w najlepsze.

- Nie znałem tej historii. Nieźle tato, nawet mi nie zdarzyła się taka wpadka – powiedział zaczepnie do ojca.

- Koniec tego gadania. Najwyższa pora wracać do domu – oświadczył starszy Wellinger.

- I tak miałem wyjść dzisiaj wcześniej. Mam randkę, nie mogę się spóźnić – powiedział Andi, patrząc zaczepnie w stronę Leyhe.

Stephan poczuł, że jego serce na moment przestało bić. Spojrzał na Wellingera, jakimś cudem udało mu się uśmiechnąć sztucznie i powiedzieć:

- Miłej zabawy.

Nawet w jego uszach zabrzmiało to dość oschle.

Andi szybko odwrócił wzrok i ruszył za ojcem do drzwi.

Stephan miał w głowie mętlik. Przeprosił Mullerów i poszedł do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko i przycisnął twarz do poduszki. Nie mógł być zły na Andreasa. To normalne, że atrakcyjny chłopak w jego wieku umawia się na randki z dziewczynami. Jednak... wszystkie te drobne gesty, które chłopak robił w jego kierunku podtrzymywały płomyk nadziei tlący się w jego sercu. Ale to mogły być po prostu przyjacielskie ruchy, które miały sprawić, że Stephan poczuje się lepiej w nowym miejscu. Poza tym Wellinger nigdy mu nic nie obiecywał. Leyhe po prostu za dużo sobie wyobrażał, a teraz odczuwał tego skutki. Jego serce ścisnęło się boleśnie.

„Niech ten dzień się już skończy" – pomyślał.

***

Tymczasem Andi próbował znaleźć najmniej wygniecioną koszulę, którą mógłby założyć na spotkanie. Nie zależało mu na dziewczynie, z którą miał się spotkać, nie pamiętał nawet jak ma na imię. Claudia? Może Klara? W tych spotkaniach zwykle chodziło o jedno.

- Spóźniłeś się – rzuciła dziewczyna, gdy blondyn przekroczył próg restauracji.

- Przepraszam, stałem w korku – powiedział na swoje usprawiedliwienie.

Dziewczyna była całkiem ładna, jej jasna skóra kontrastowała z czerwoną sukienką, duże brązowe oczy błyszczały, gdy na niego patrzyła. W innych okolicznościach na pewno by mu się spodobała.

Po dokonaniu zamówienia dziewczyna zainicjowała rozmowę.

- Więc... co studiujesz?

- Inż... to znaczy literaturę, na Uniwersytecie Ludwika i Maksymiliana w Monachium – odpowiedział blondyn. – A ty?

Dziewczyna zaczęła coś mówić, ale Andreas nie był zainteresowany jej opowieścią. W jego myślach cały czas pojawiał się obraz Stephana, który z lekkim uśmiechem życzył mu miłej zabawy. Chłopak zapewne chciał zabrzmieć uprzejmie, ale Andreas usłyszał w jego głosie... złość? Zazdrość? Nie, to niemożliwe.

- Andi? Jesteś tu? – powiedziała dziewczyna, machając mu ręką przed oczami.

- Tak, przepraszam. O czym mówiłaś?

- Zapytałam, co sądzisz o najnowszych badaniach nad komórkami macierzystymi. Wizja odtwarzania całych narządów z jednej komórki jest intrygująca, nie sądzisz?

- Jaa... nie za bardzo się na tym znam – wymamrotał. – Bayern wczoraj wygrał z Borussią. Wygląda na to, że w tym sezonie również będą niezwyciężeni – zaczął chłopak, jednak jego towarzyszka nie wydała się zainteresowana.

Andi zapytał o jej plany na przyszłość, więc ta zaczęła opowiadać mu o tym, ile będzie miała dzieci i jak je nazwie.

Blondyn zaczął zastanawiać się, co robi teraz Stephan. Może też poszedł na randkę? Nie, na pewno nie. Po pierwsze, nie miałby z kim, w końcu nikogo tu nie zna, a po drugie...

„To nie moja sprawa" – powiedział sobie stanowczo w myślach. – „Stephan jest dorosły, ma prawo robić to, co chce."

- Wiesz Andi, wydaje mi się, że nie jesteś zainteresowany tym, co mówię. Ty nawet nie udajesz, że mnie słuchasz. Nie męczmy się więcej.

Dziewczyna wstała i udała się w kierunku wyjścia. Andreas nawet nie próbował zaprzeczać jej słowom. Został w restauracji sam. Żałośnie wpatrywał się w puste krzesło naprzeciwko siebie i zastanawiał się, co by było gdyby...

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz