Rozdział 16 - „Śniadanie podano"

527 60 22
                                    

24 sierpnia, piątek

Andi: Mógłbyś do mnie przyjść?

Stephi: Coś się stało?

Andi: Nie

Andi: Po prostu chcę cię zobaczyć

Stephi: Będę za 10 min

Wyświetlone przez: Andreas Wellinger

Stephan był zdziwiony tą prośbą. Ale każdy pretekst, żeby spotkać się z Andreasem był dobry, dlatego ubrał się szybko i udał do jego domu.

Wellinger otworzył drzwi, zanim Stephan zdążył wcisnąć dzwonek.

- Hej Andi... Jesteś pewny, że nic się nie stało? – zapytał brunet.

Andreas patrzył na chłopaka skupionym wzrokiem, na jego twarzy zdenerwowanie mieszało się z ekscytacją. Nie odpowiedział na przywitanie. Wciągnął Stephana za próg, zatrzasnął drzwi i niemal rzucił się na niego, wpijając się w jego wargi. Nie był to delikatny pocałunek, pełno w nim było namiętności. Stephanowi podobało się zaangażowanie młodszego, jednak nie mógł powstrzymać śmiechu.

- Coś nie tak? – powiedział zdezorientowany blondyn.

- Już nie boisz się, że twój ojciec zaraz wróci i nas zobaczy? – zapytał z łobuzerskim uśmiechem Leyhe.

- Musiał pilnie wyjechać w sprawach służbowych - odpowiedział Andi i odsunął się lekko. – Nie chcesz? – spytał zawiedziony.

- Mam nadzieję, że to było pytanie retoryczne – odparł Stephan, robiąc krok w jego stronę.

Andreas zaczął się cofać, ale zatrzymała go ściana za nim. Leyhe uśmiechnął się triumfalnie i przybliżył do blondyna, niwelując przestrzeń między nimi. Oparł swoje dłonie o ścianę po obu stronach ciała młodszego i zbliżył się jeszcze bardziej.

Andi poczuł fale ekscytacji spływające wzdłuż jego ciała. Zdrowy rozsądek kazał mu się odsunąć, jednak intensywność, z jaką wpatrywał się w niego Stephan nie pozwalała mu zrobić żadnego ruchu. Andreas górował nad Stephanem wzrostem, ale obaj nie mieli wątpliwości, że to Steph panuje nad sytuacją.

Leyhe postanowił dłużej nie droczyć się z blondynem i złączył ich usta. Andreas nie mógł dłużej się opierać. Objął go za szyję i przyciągnął do siebie, pogłębiając pocałunek. Steph przygryzł dolną wargę chłopaka, czym wywołał jego jęk. Andi zarumienił się, zawstydzony swoją reakcją, ale drugi nie zwrócił na to uwagi, wykorzystał powstałą okazję i wsunął swój język do ust blondyna. Mężczyźni z pasją walczyli o dominację, jakby to była sprawa honoru. Chociaż w tej sytuacji obaj byli na wygranej pozycji.

Wellinger, nie przerywając pocałunku, poprowadził Stephana do swojej sypialni, popchnął go na łóżko i usiadł na nim okrakiem.

Stephan resztkami zdrowego rozsądku oderwał się od ust Andreasa.

- Andi... - zaczął.

Blondyn przeniósł się z pocałunkami na jego szyję.

- Hmm?

- Andi, nie musisz tego robić – powiedział Steph. Wellinger spojrzał na niego niezrozumiałym wzrokiem. – Nie musimy się spieszyć. Ja mogę poczekać. Jeśli nie chcesz, po prostu mi powiedz.

- Ale ja chcę – odparł pewnie Andreas i wrócił do przerwanej czynności. Zasysał teraz wrażliwą skórę nad obojczykiem starszego, co utrudniało mu dokończenie rozmowy. Ale musiał to usłyszeć od blondyna.

- J-jesteś pewny? – wykrztusił w końcu Steph.

- Tak – powiedział stanowczo Andi i płynnym ruchem ściągnął brunetowi koszulkę. Jego ręce błądziły po całym ciele Stephana, odkrywając je fragment po fragmencie.

Stephan nie pozostawał mu dłużny. Obrócił ich tak, że teraz to on znajdował się na górze i łapczywie wpił się w jego wargi. Andi ściągnął również swoją koszulkę i położył się plecami na łóżku, ciągnąc za sobą drugiego.

Leyhe spojrzał na jego ciało z zachwytem i zaczął pocałunkami znaczyć drogę wzdłuż jego nagiego torsu, co wywoływało u młodszego zduszone jęki. To tylko zachęcało go do dalszego działania.

Gdy dotarł do linii spodni, podniósł wzrok i spojrzał pytająco na Andreasa, nie chcąc robić niczego wbrew jego woli. Chłopak skinął lekko głową, a następnie sam zaczął ściągać zbędne części swojej odzieży.

Usta Stephana doprowadzały Andiego do obłędu. Blondyn był na skraju wytrzymania, gdy w końcu Steph połączył ich ciała w jedno. To doznanie było niesamowite, nieporównywalne z niczym innym. Ból stopniowo przeradzał się w najczystszą przyjemność. Teraz liczyli się tylko oni, szepczący swoje imiona z całą pasją i oddaniem.

***

Andreas obudził się wcześniej niż zwykle. Odwrócił się w stronę łóżka, po której spał Stephan, jednak jego miejsce było puste. Chłopak zaczął panikować.

„Wykorzystał mnie i zostawił" – przemknęło mu przez myśl.

Szybko wciągnął dresy i zaczął szukać Stephana w domu.

Leyhe stał przy kuchence i nucił coś pod nosem. Uśmiechnął się na widok zdezorientowanej miny blondyna.

- Księżniczko, w samą porę. Śniadanie podano – powiedział, po czym postawił na stole talerz naleśników i słoik z dżemem truskawkowym.

- Nie nazywaj mnie tak, krasnalu – odpowiedział Wellinger zaczepnie. – Poza tym, naleśniki? Serio?

- Postanowiłem zmierzyć się z tym arcytrudnym przepisem i wiesz co? Nie był aż taki trudny, jak mówiłeś.

Obaj zaśmiali się na wspomnienie ich rozmowy sprzed kilku tygodni.

Andreas podszedł do Stephana, pocałował go w czubek głowy i powiedział:

- Chcę, żeby każdy poranek tak wyglądał.

- Najpierw musiałbyś zacząć wstawać na tyle wcześnie, żeby zdążyć na ten poranek – odparł łobuzersko Stephan, po czym pociągnął Andiego w kierunku stołu, na którym czekało śniadanie.

__________

W następnym rozdziale drama, obiecuję 🤞

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz