Rozdział 10 - „Dobrze, księżniczko"

508 64 26
                                    

2 sierpnia, czwartek


- Kto normalny przychodzi tak wcześnie? – pomyślał Andreas, gdy próbował zwlec się z łóżka. Była dopiero dwunasta, o wiele za wcześnie na wstawanie.

Częstotliwość wciskania dzwonka nasiliła się, więc chłopak szybko naciągnął przypadkową koszulkę i spodenki i wybiegł z pokoju.

- Zabiję tego, kto tam stoi – wyszeptał i otworzył drzwi. – S-stephi? – wyjąkał Wellinger, czując dziwne mrowienie w żołądku na widok przyjaciela.

- Wstałaś, księżniczko – odpowiedział brunet, ignorując dziwne zachowanie Andreasa. – Już myślałem, że będę tu stał do wieczora – w tym momencie Stephan przeszedł przez drzwi, nie czekając na zaproszenie gospodarza i udał się w kierunku kuchni.

Dopiero teraz Andi zauważył dwie plastikowe reklamówki w jego rękach.

- C-co ty tu robisz? – zdołał z siebie wydusić.

- Odwołali nam dziś praktyki z powodu jakiejś awarii, więc pomyślałem, że to idealny moment na naszą lekcję.

- Jaką lekcję? – odparł zdezorientowany Andreas.

- Lekcję gotowania – drugi mężczyzna wyciągał z reklamówek na kuchenny blat najróżniejsze przedmioty: makaron, bazylię, parmezan, pomidory... - Uwierz mi, nie znajdziesz lepszego nauczyciela ode mnie.

- Ale... mój ojciec... może wrócić w każdej chwili...

- Andi, z tego co wiem, gotowanie jest legalne w Niemczech, ale skoro nie chcesz... - Steph odwrócił się w stronę drzwi i zaczął iść w ich kierunku.

- Czekaj! – krzyknął spanikowany Andreas i zagrodził przyjacielowi drogę swoim ciałem. – Ale ostrzegam, że ja naprawdę jestem opornym uczniem – spuścił wzrok, zdając sobie sprawę z tego, co zrobił.

Stephan tylko zaśmiał się w odpowiedzi i wrócił do kuchni. Wyciągał resztę produktów, podczas gdy Wellinger przyglądał mu się z zaciekawieniem.

- Dziś nauczymy się przyrządzać spaghetti bolognese, to taki długi makaron z sosem pomidorowym – Steph mrugnął do blondyna.

- Wiem, co to jest spaghetti – obruszył się Andi.

Przez następne kilka minut Stephan tłumaczył Andreasowi przepis i prosił o wyciągnięcie różnych naczyń potrzebnych do przygotowania potrawy.

„Opłacało się urwać z praktyk" – przeszło mu przez myśl, gdy przyglądał się Wellingerowi. Młodszy chłopak miał potargane włosy, pewnie nie zdążył ich nawet przeczesać, gdy wcześniej biegł do drzwi. W takim stanie, świeżo po przebudzeniu, w przypadkowych ubraniach narzuconych w pośpiechu wyglądał uroczo.

„Przestań!" – skarcił się w duchu Stephan. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien w ten sposób myśleć o przyjacielu, jednak nie potrafił się powstrzymać.

- Co teraz? – głos blondyna wyrwał go z rozmyślań.

- Ty pokrój pomidory w kostkę, a ja zajmę się mięsem.

Steph skupił się na swoim zajęciu, starając się ignorować słodki zapach Andreasa, drażniący jego nozdrza.

- Ała! – krzyknął Andi i upuścił nóż na podłogę. Steph w jednym momencie doskoczył do niego i już oceniał krytyczność sytuacji.

- Spokojnie, to tylko płytkie cięcie, zaraz to przemyjemy i przestanie boleć – ujął dłoń Wellingera w swoją i poprowadził go pod kran, następnie ze wskazanej szafki wyciągnął plaster i przykleił go delikatnie na palec chłopaka.

Andreasowi zakręciło się w głowie, bynajmniej nie od upływu krwi.

- Dobrze, księżniczko, usiądź tutaj, a ja dokończę nasz obiad.

- Mówiłem, że jestem opornym uczniem – powiedział na swoją obronę Andi, wykonując polecenie bruneta.

W ciągu następnych 30 minut Stephan przygotowywał spaghetti, a Andreas umilał mu czas, opowiadając różne historie ze swojego życia.

- Andi, doceniam twoją wyobraźnię, ale nigdy nie uwierzę w to, że biegałeś po mieście w sukience i szpilkach swojej matki – powiedział Stephan, próbując powstrzymać śmiech, jednocześnie nakładając potrawę na talerze.

- Ale to szczera prawda! Prawdziwy mężczyzna przegrywa zakład z honorem – oświadczył blondyn.

Przyjaciele zjedli obiad w miłej atmosferze, żartując i przekomarzając się.

- Mam nadzieję, że ci smakowało – powiedział Leyhe i zaczął zbierać ze stołu brudne naczynia.

- Było pyszne! – odpowiedział Andreas z błyskiem w oczach.

Steph próbował nachylić się po szklankę, której nie umiał dosięgnąć, jednak potknął się o własne nogi i zawisł kilka centymetrów nad twarzą Andiego.

Atmosfera w jednym momencie tak zgęstniała, że można by ją kroić nożem. Jednak żaden z nich nie wykonał żadnego ruchu, żeby się odsunąć. Steph nie mógł oderwać wzroku od ust Andiego...

- Andreas! Jestem! – krzyk pana Wellingera sprawił, że Andi odskoczył jak oparzony i odwrócił wzrok od Stephana.

- Cześć tato... Ja... Stephan właśnie wychodził – powiedział zawstydzony blondyn i popchnął Stephana w kierunku drzwi.

- Dzień dobry i do widzenia – powiedział Leyhe, próbując ukryć zawód spowodowany nie tyle faktem, że pan Wellinger przerwał im w nieodpowiednim momencie, co odrzuceniem, które poczuł, gdy Andreas wypraszał go ze swojego domu.

Heinz tylko popatrzył na nich nieobecnym wzrokiem i nic nie odpowiedział.

Andreas poczuł ulgę, gdy wreszcie zamknął za Stephanem drzwi. Nie wiedział, co ma myśleć. Sytuacje jak ta przed chwilą nigdy nie powinny mieć miejsca pomiędzy przyjaciółmi. Dlaczego więc czuł żal z powodu tego, że jego ojciec wrócił tak niespodziewanie do domu?

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz