Rozdział 8 - „Nic ci nie zrobię"

473 70 3
                                    

25 lipca, środa


W końcu wybiła 16.00 i Stephan mógł wyjść z firmy. Tego dnia był tak niewyspany, że marzył, aby jak najszybciej wrócić do Mullerów i położyć się do łóżka. Droga autobusem dłużyła mu się niesamowicie. Nareszcie wysiadł na swoim przystanku i skierował się w stronę domu. Gdy przechodził obok rzeki zauważył, jak zdenerwowany Andreas idzie szybkim krokiem w kierunku „świątyni". Leyhe zaczął się zastanawiać, co powinien zrobić. Andreas mówił mu, że przychodzi tam, gdy potrzebuje „przemyśleć pewne sprawy" w samotności. Ale z drugiej strony chłopak wyglądał na roztrzęsionego, może właśnie dziś potrzebował osoby, z którą mógłby porozmawiać? Po szybkim rozważeniu „za" i „przeciw" Stephan zdecydował, że nie może zostawić przyjaciela w takim stanie. Udał się w kierunku wody.

- Hej Andi... - powiedział delikatnie, podchodząc do blondyna.

Andreas siedział na trawie, z jego policzków spływały łzy.

- Stephi? Co ty tu robisz? – zapytał zdenerwowany chłopak. Szybko otarł łzy i przeczesał ręką włosy.

- Zauważyłem, że tu idziesz i pomyślałem, że może potrzebujesz się komuś wyżalić – wyjaśnił Leyhe.

Andi nie wiedział, co robić. Wstydził się, że Steph widzi go w takim stanie, ale chyba rzeczywiście potrzebował przyjaciela.

- Pokłóciłem się z ojcem. On mnie nie rozumie. On nie chce mnie zrozumieć. Od kiedy mama zmarła on zamknął się w sobie. Nienawidzi wszystkiego i wszystkich. Ona była wspaniałą kobietą, zawsze dbała o wszystkich, otaczała każdego troską i miłością. Ojciec był przy niej inny, jakby ona osłabiała jego temperament. On zawsze chciał, żebym poszedł w jego ślady i został prawnikiem. Ale mnie nigdy nie interesowały kodeksy karne. On uważa, że matka mnie rozpuściła i nie rozumiem prawdziwego życia. Ale to on nie rozumie mnie. Ja naprawdę kocham studiowanie literatury, a przy okazji czuję powiązanie z mamą, jakby ona wciąż tu była...

Stephan po prostu siedział i słuchał uważnie każdego słowa, które wypowiadał Andreas. W tej sytuacji to była najlepsza opcja.

- Ale ty tego nie zrozumiesz. Twoi rodzice muszą być dumni z syna inżyniera... - powiedział smutno Andi, jakby z nutką zazdrości.

- To nie jest takie proste. Wiesz, ja zawsze chciałem być zawodowym piłkarzem. Trenowałem grę od kiedy skończyłem 6 lat, w wieku 13 lat dostałem propozycję gry w większym klubie. Wszystko rozwijało się idealnie... Ale wtedy rodzice zaczęli uświadamiać mi, że mam bardzo małe szanse, żeby się wybić i zacząć zarabiać na tym prawdziwe pieniądze. Nigdy nie byliśmy zbyt zamożni i wiedziałem, że rodziców nie stać na sponsorowanie mnie. Wtedy postanowiłem, że zrezygnuję z piłki i skupię się na nauce. Wybrałem inżynierię jako optymalny zawód, który pozwoli mi się rozwijać i jednocześnie pozwoli mi wspierać finansowo rodzinę. Byli dumni z mojego dojrzałego podejścia... A teraz nie chcą mnie widzieć na oczy.

- Co się stało? – zapytał Andreas współczującym tonem.

- Ja... Wiesz, mówiłem ci ostatnio, że miałem kiedyś dziewczynę, ale nam nie wyszło. Miałem wtedy 17 lat. W trakcie tego związku uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nie interesują mnie dziewczyny... Że... Że jestem gejem – powiedział to. Na głos.

Leyhe spojrzał na Andreasa. Zobaczył w jego oczach strach.

Andi odsunął się od przyjaciela, nie wiedział co ma powiedzieć, co ma myśleć. Miał pewne podejrzenia, ale teraz Stephan sam przyznał się do swojej orientacji, a to znaczyło, że mógł być w nim zakochany. Blondyna ogarnęła panika.

- Spokojnie, nic ci nie zrobię – powiedział pół żartem Steph widząc konsternację na twarzy Andiego. Mógł spodziewać się takiej reakcji. Chłopak przynajmniej nie uciekł ani nie zaczął go wyzywać. – No więc moi rodzice są prostymi ludźmi bez wykształcenia, są dość konserwatywni, nie rozumieją, że świat się zmienia... Dlatego nic im o tym nie powiedziałem. Wiedziała tylko moja siostra, jedynie na niej mogłem polegać. W ostatnie Święta Bożego Narodzenia wróciłem do domu z Berlina. Wszystko było dobrze, dopóki moja mama nie zaczęła grzebać w mojej walizce. Chciała tylko zrobić pranie, ale przy okazji znalazła moje zdjęcie z Thomasem i rozpętało się piekło. Rodzice wyrzucili mnie z domu, kazali nigdy więcej się do nich nie odzywać i zabronili mojej siostrze kontaktów ze mną pod tą samą groźbą. Ja wiem, że to był szok, ale myślałem, że zrozumieją, w końcu jestem ich synem... - Stephan zamilkł, nie mógł już dłużej opowiadać o tym, co mu się przytrafiło. Wciąż bolało go to tak samo jakby zdarzyło się wczoraj. Czas nie zaleczył rany zadanej mu prosto w serce przez najbliższych.

- Bardzo mi przykro Stephi – powiedział Andreas. Odrzucił na razie swoje obawy. Współczuł przyjacielowi z powodu tego, co mu się przytrafiło. Nikt nie zasłużył na dyskryminację z powodu swojej orientacji, ty bardziej ze strony własnej rodziny.

Stephan był wdzięczny za jego obecność, za to, że go wysłuchał i nie zostawił samego po tym wyznaniu.

- Więc... nie przeszkadza ci to? – Steph musiał się upewnić.

- Nie, nie przeszkadza mi to. Jesteśmy przyjaciółmi i akceptuję cię takiego, jaki jesteś – Andreas uśmiechnął się lekko. W zasadzie powiedział prawdę. Zastanawiała go jeszcze jedna rzecz.

- Co się stało z Thomasem? Jesteście wciąż razem?

- Nie, byliśmy ze sobą prawie rok, ale zerwaliśmy w zeszłe wakacje. To nie było to. Zdjęcie miałem w walizce z czystego sentymentu... Teraz żałuję, że go nie wyrzuciłem.

- Przynajmniej twoi rodzice poznali prawdę o tobie. Wydaje mi się, że powinieneś do nich pojechać i spróbować porozmawiać. Oni na pewno za tobą tęsknią, a po takim czasie może przyzwyczaili się do tej myśli – poradził Wellinger.

- Jeśli by tak było, zadzwoniliby – powiedział gorzko brunet.

- Wiesz, czasem ciężko jest porzucić swój honor i przyznać się do błędu – odparł.

- Skąd to wiesz? Próbowałeś rozmawiać ze swoim ojcem?

- Próbowałem. Wiele razy. Ale za każdym razem kończyło się wrzaskiem. Więc postanowiłem napisać mu list. Opisałem w nim wszystko. To co o nim sądzę, każdy moment, w których mnie zranił i sytuacje, w których wciąż mnie rani. A on... przeczytał ten list, a następnie wyrzucił go do kosza na moich oczach i powiedział, że czytam za dużo poezji, ale życie to nie bajka... I tak się skończyło. On dalej mnie rani, a ja czasem nie wytrzymuję. Tak jak dziś.

Steph niepewnie podniósł dłoń i pogładził Andreasa po plecach, aby okazać mu swoje wsparcie. Andi nie odsunął się, a Stephanowi spadł kamień z serca. Chciał, aby jego gest był czysto przyjacielski i Andreas tak też go zinterpretował. W tym momencie po prostu siedzieli i cieszyli się ze swojej obecności tu i teraz, nie zawracając sobie głowy przyszłością. 

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz