Rozdział 3 - „Nie wolałbyś spać?"

529 70 22
                                    

12 lipca, czwartek


Stephana obudził dźwięk budzika. Powoli otworzył oczy. Przez firanki do pokoju wlewały się promienie słońca.

„To będzie dobry dzień" – pomyślał.

Ubrał strój sportowy i buty, następnie wyszedł na zewnątrz. Bieganie było jego nawykiem i uzależnieniem. To była ostatnia rzecz, która wiązała go z porzuconym marzeniem o zostaniu zawodowym sportowcem. Ale nie tylko dlatego wstawał codziennie wcześnie rano. Bieganie dawało mu wolność, pomagało oczyścić umysł. Wtedy nic nie miało znaczenia, samotność, problemy... Był tylko on i droga na horyzoncie.

Minęły dopiero 3 dni praktyk, ale Steph zdążył już przyzwyczaić się do tempa pracy w firmie. Jego zadania były ciekawe, nawet bardziej niż przewidywał. Andreas się mylił. Jego praca bywała czasem interesująca. W dodatku chłopak dobrze dogadywał się ze swoimi współpracownikami, którzy tak jak on woleli spokojne spacery po parku niż wrzask klubowej muzyki. Nawet jego szef był...

Z rozmyślań wyrwał go wirujący świat i bolesny kontakt z asfaltem. Usłyszał czyjś jęk. Tak się zamyślił, że wpadł na Bogu ducha winnego przechodnia. Świetnie. Szybko wstał i zaczął przepraszać drugiego uczestnika wypadku.

Poszkodowany mężczyzna też wstał i spojrzał zdziwiony na bruneta.

- Stephi? Heej, co ty tu robisz tak wcześnie rano? – zapytał Andreas.

Serce Stephana zabiło szybciej, szczególnie na słowo „Stephi". Otrząsnął się z szoku i przyjrzał blondynowi. Jego ubrania były pomięte, włosy roztrzepane, a oczy niewyraźne.

- To raczej ja powinienem ci zadać to pytanie. Wyglądasz, jakbyś nie zmrużył oka przez całą noc.

- Bo tak było, urządziliśmy z kumplami niezłą imprezę – odparł Andi. – Ale ty wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie – powiedział oskarżycielsko.

- Biegam. Mogłeś się tego domyślić, patrząc na mój strój.

- Biegasz? Przecież jest jakoś ósma rano...

- Siódma – wtrącił Stephan.

- No właśnie, to miałem na myśli. Nie wolałbyś spać?

- To nie jest kara, Andi – Steph nie mógł powstrzymać śmiechu. Mimo 20 lat Andreas wciąż czasem zachowywał się jak nastolatek. – Robię to od kiedy skończyłem 15 lat, to rodzaj uzależnienia.

- Nieźle – odpowiedział blondyn z nutka podziwu w głosie. – Wiesz, ja też ćwiczę, chodzę na siłownię. Ale raczej po południu.

Obaj zaśmiali się na te słowa. Mimo tego, że rozmawiali ze sobą zaledwie drugi raz atmosfera między nimi była swobodna, dobrze czuli się w swoim towarzystwie.

Stephan jednak musiał to przerwać. Robiło się późno, a on nie mógł pozwolić sobie na spóźnienie czwartego dnia pracy.

- Muszę już iść, spieszę się do firmy... - zaczął przepraszającym tonem brunet.

Andi wyraźnie posmutniał.

- Zaczekaj – powiedział, łapiąc Stephana za nadgarstek, aby powstrzymać go przed odejściem.

Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Jakaś niewidzialna siła ciągnęła go do tego intrygującego chłopaka. Od dotyku skóry bruneta zakręciło mu się w głowie. Szybko cofnął rękę.

- Jutro Bayern gra z Borussią, więc może chciałbyś obejrzeć ten mecz ze mną i moimi przyjaciółmi, w końcu nikogo tu nie znasz. Zbieramy się w pobliskim barze, jest wesoło... - mówił Andreas coraz bardziej zawstydzony, jakby chciał usprawiedliwić swoje wcześniejsze zachowanie.

- Stado wściekłych Bawarczyków i jeden samotny kibic Borussii w jednym miejscu. To nie jest zbyt rozsądne – powiedział pół żartem Steph.

Chłopak nie chciał spędzać wieczoru z tłumem nieznajomych, przerażała go ta myśl.

„Ale Andreas tam będzie" – podpowiadał mu cichy głosik z tyłu głowy.

Andi jeszcze bardziej się zmieszał. Jego policzki przybrały czerwona barwę.

- No tak, nie pomyślałem o tym, ja...

Stephan nie mógł dłużej patrzeć na to, jak Andi się męczy. Odłożył cały strach na później i odpowiedział:

- Tylko żartowałem. Chętnie z tobą pójdę.

- Więęc może wpadnę po ciebie i pójdziemy tam razem, bo przecież nie znasz drogi i w ogóle...

- Świetny pomysł – Leyhe uśmiechnął się ciepło. – Wybacz Andi, ale naprawdę muszę już iść. Do zobaczenia.

- Cześć – odpowiedział Andi.

Wellinger nie rozumiał swojego zachowania. Stephi był jego kolegą, dlaczego więc tak się stresował w jego obecności? A to zaproszenie... było normalne, prawda?

„Ja jestem normalny" – powiedział do siebie stanowczo. Jednak podczas drogi do domu w jego pamięci cały czas krążyły słowa „chętnie z tobą pójdę" i „pójdziemy razem".

***

Tak jak się obawiał, Stephan spóźnił się do pracy. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, większość pracowników powstrzymywała ziewanie, stojąc w kolejce do automatu z kawą.

Mimo szczerych chęci tego dnia chłopak nie potrafił skupić się na wykonywaniu przydzielonych mu zadań. Jego myśli cały czas krążyły wokół porannych zdarzeń. Andi wyglądał tak słodko, kiedy był zawstydzony. A gdy złapał go za rękę... Steph czuł się, jakby tysiąc igieł wbijało się jednocześnie w jego skórę.

Jak to możliwe, że ledwo poznany chłopak wzbudzał w nim tyle emocji?

Brunet nie chciał robić sobie zbyt dużych nadziei, żeby potem nie czuć zawodu. Postanowił podejść do sprawy spokojnie i zobaczyć, co się wydarzy.

Lecz podświadomie zaczął już odliczać godziny do ich kolejnego spotkania.   

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz