Rozdział 13 - „Ja chyba też"

518 62 12
                                    

13 sierpnia, poniedziałek


- Andreas? Jest dopiero dziewiąta, co tu robisz tak wcześnie? – zapytała Angela, otwierając szerzej drzwi przed bratankiem. – Coś się stało?

- Nie, to znaczy tak, to znaczy nie do końca... - mówił Andi, próbując złapać oddech.

Obudził się zaledwie 15 minut wcześniej, z głową boleśnie pulsującą na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Założył przypadkowe ubrania i biegiem ruszył w stronę domu Mullerów. Chciał złapać Stephana zanim ten wyjdzie na praktyki.

Dopiero w progu domu swoich krewnych zaczął głęboko oddychać, żeby uspokoić przyśpieszone bicie serca. Wtedy też przypomniał sobie, w jakim celu tutaj przyszedł, przez co jego puls skoczył do góry o kolejne parametry. Z nerwów chłopak miał problem ze składnym wypowiedzeniem się.

- Bo ja... Stephan, tak, jest Stephan? – powiedział w końcu.

- Niestety, spóźniłeś się – odpowiedziała mu kobieta ze smutnym uśmiechem. – Stephan już wyszedł.

Andreas spuścił głowę. Wiedział, że to nie koniec, że może z nim porozmawiać wieczorem, ale on tak bardzo chciał już pozbyć się tego bólu ściskającego go za serce i nie pozwalającego normalnie funkcjonować.

- To ja... wrócę później – odparł zawiedziony i już chciał odejść, ale powstrzymała go ręka Angeli na ramieniu.

- Właśnie robię śniadanie, a ty chyba jeszcze nic nie jadłeś, mam rację? – powiedziała kobieta, wciągając go do przedpokoju.

Wellinger tylko pokiwał głową w odpowiedzi i podążył za nią do kuchni. Nie miał siły na dyskusje, nie potrafił opanować myśli kłębiących się w jego umyśle. Może to znak, że nie zdążył? Może wcale nie powinien wyznawać Stephanowi swoich uczuć...

Pani Muller zajęła się przygotowywaniem posiłku, natomiast Andreas usiadł z boku i bacznie się jej przyglądał.

- Przyszedłeś go przeprosić? – zapytała Angela, wyrywając chłopaka z zamyślenia.

- Ja... dlaczego właściwie tak uważasz? – odpowiedział podejrzliwie. Czyżby Stephan się jej poskarżył? Przecież to była jego ciotka, powinna stać po jego stronie, a nie jakiegoś przyjezdnego...

- Od kiedy byliście na tej „wycieczce" – kobieta wykonała w powietrzu palcami gest oznaczający cudzysłów – Stephan praktycznie nie wychodzi ze swojego pokoju i cały czas jest przygnębiony, więc domyślam się, że coś mu zrobiłeś.

- To nie do końca tak... - zaczął Andreas. Nie wiedział, czy powinien mówić ciotce o sytuacji, w której się znaleźli. Chyba nie chciał, żeby znała takie szczegóły z ich życia. – Po prostu musimy porozmawiać i wyjaśnić sobie pewne sprawy – odparł wymijająco.

Gdy Angela powiedziała, że Stephan jest cały czas smutny, zrobiło mu się przykro. Uświadomił sobie, że nie tylko on czuje się źle w zaistniałej sytuacji, że Leyhe też cierpi.

Kobieta postawiła przed bratankiem talerz z kanapkami, ale on nie miał już apetytu.

- Jeśli nic nie zjesz, nie będziesz miał siły nic naprawić – powiedziała z troską blondynka.

- Nie wiem, czy on w ogóle będzie chciał mnie wysłuchać – odpowiedział Andi, szczerze rozważając taką możliwość.

- Więc spraw, że nie będzie miał wyjścia – odparła, uśmiechając się tajemniczo.

- Co masz na myśli?

***

Stephanowi zakręciło się w głowie, gdy na parkingu przed firmą zobaczył Andreasa w okularach przeciwsłonecznych opierającego się beztrosko o maskę swojego samochodu.

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz