29 sierpnia, czwartek
- Tato, porozmawiajmy – spróbował po raz kolejny Andreas.
- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać? Dla mnie wszystko jest jasne – odparł Heinz, nie odrywając wzroku od ekranu swojego komputera.
- Co masz na myśli? – zapytał Andi. Cały drżał ze zdenerwowania. Postanowił usiąść, żeby się przypadkiem nie przewrócić.
- Ten chłopak cię zbałamucił, nie widzisz tego? Jest od ciebie starszy. Wie, jak manipulować niedojrzałymi małolatami. Powiedział parę miłych słówek i udało mu się. On cię wykorzysta i zostawi, zobaczysz – wytłumaczył Heinz, jakby Andi wciąż miał 5 lat i nie rozumiał, że zrobił coś złego.
Heinz postanowił zmienić taktykę. Już nie krzyczał, teraz cierpliwie odpowiadał na pytania syna. Uznał, że tak szybciej przemówi mu do rozsądku. A im szybciej skończy się ta błazenada, tym lepiej.
- On by mnie nigdy nie zostawił – powiedział pewnie blondyn.
- Tak? A czy on przypadkiem nie wraca za tydzień do Berlina? Monachium i Berlin dzieli 600 kilometrów. Myślisz, że nie znajdzie sobie nowej zabawki, skoro i tak nie będziesz wiedział, co się z nim dzieje?
- Mogę się przeprowadzić do Berlina... - odparł cicho Andreas.
Jego ojciec prychnął na te słowa.
- A co z twoimi studiami? Bez wykształcenia nie znajdziesz żadnej porządnej pracy.
- A więc już nie przeszkadzają ci moje studia? – zapytał wyzywająco młodszy Wellinger.
- Już sobie studiuj tą poezję czy co tam chcesz, tylko przejrzyj na oczy – odpowiedział mu ojciec.
- Ale tato, ja jestem szczęśliwy.
- Gdy byłeś z Amelią też tak mówiłeś. To samo było z Cornelią. Jeszcze znajdziesz sobie jakąś ładną, miłą dziewczynę – powiedział rozsądnym tonem Heinz.
- A może ja nie chcę dziewczyny, tylko chłopaka?
- I jak ty to sobie wyobrażasz? Weźmiecie ślub i co dalej? Przecież nie będziecie mogli mieć dzieci.
- A może nie chcemy? – Andi nie wiedział, czy tak jest naprawdę. Lubił dzieci, wcześniej nie zastanowił się nad tym, że będąc ze Stephanem nie będzie mógł ich mieć...
- Andreas, nie tak cię wychowaliśmy z Marie.
- Mama zawsze mówiła, że miłość jest najważniejsza, że trzeba iść za głosem serca...
- Ale jej tu nie ma – Heinz przełknął gulę w gardle, a następnie kontynuował. Widział, że jego argumenty zaczynają przekonywać syna. - Skoro twierdzisz, że twoje studia i inne głupoty robisz, bo matka by tego chciała, to zastanów się, czy nie chciałaby mieć wnuków? Czy nie chciałaby pięknej synowej u twojego boku?
- Tato, ty nic nie rozumiesz...
- Jakbyś nie zauważył, dłużej żyję na tym świecie i swoje wiem. A z resztą, ten chłopak za tydzień wyjedzie i ty będziesz wypłakiwał oczy do poduszki. Ja cię tylko ostrzegam. Może lepiej mieć trochę honoru i zakończyć to, zanim on to zrobi?
- Ja... Nie wiem... - odpowiedział w końcu blondyn, miał coraz więcej wątpliwości.
- Ale ja wiem – powiedział triumfalnie starszy Wellinger. - I nawet nie próbuj mi go tu przyprowadzać, nie chcę go widzieć na oczy. A tym bardziej was razem. Zostaw go i poszukaj normalnej dziewczyny, jak twoi rówieśnicy.
CZYTASZ
Love comes quietly | Lellinger
Fanfic„- Love comes quietly... - zaczął recytować Andreas. Stephan wsłuchiwał się w jego głos jak zaczarowany. - Tak właśnie wyobrażam sobie prawdziwą miłość. Myślę, że nie można zakochać się od pierwszego wejrzenia. To raczej proces, który rozwija się w...