Rozdział 18 - „Nie tak cię wychowaliśmy"

417 63 13
                                    

29 sierpnia, czwartek


- Tato, porozmawiajmy – spróbował po raz kolejny Andreas.

- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać? Dla mnie wszystko jest jasne – odparł Heinz, nie odrywając wzroku od ekranu swojego komputera.

- Co masz na myśli? – zapytał Andi. Cały drżał ze zdenerwowania. Postanowił usiąść, żeby się przypadkiem nie przewrócić.

- Ten chłopak cię zbałamucił, nie widzisz tego? Jest od ciebie starszy. Wie, jak manipulować niedojrzałymi małolatami. Powiedział parę miłych słówek i udało mu się. On cię wykorzysta i zostawi, zobaczysz – wytłumaczył Heinz, jakby Andi wciąż miał 5 lat i nie rozumiał, że zrobił coś złego.

Heinz postanowił zmienić taktykę. Już nie krzyczał, teraz cierpliwie odpowiadał na pytania syna. Uznał, że tak szybciej przemówi mu do rozsądku. A im szybciej skończy się ta błazenada, tym lepiej.

- On by mnie nigdy nie zostawił – powiedział pewnie blondyn.

- Tak? A czy on przypadkiem nie wraca za tydzień do Berlina? Monachium i Berlin dzieli 600 kilometrów. Myślisz, że nie znajdzie sobie nowej zabawki, skoro i tak nie będziesz wiedział, co się z nim dzieje?

- Mogę się przeprowadzić do Berlina... - odparł cicho Andreas.

Jego ojciec prychnął na te słowa.

- A co z twoimi studiami? Bez wykształcenia nie znajdziesz żadnej porządnej pracy.

- A więc już nie przeszkadzają ci moje studia? – zapytał wyzywająco młodszy Wellinger.

- Już sobie studiuj tą poezję czy co tam chcesz, tylko przejrzyj na oczy – odpowiedział mu ojciec.

- Ale tato, ja jestem szczęśliwy.

- Gdy byłeś z Amelią też tak mówiłeś. To samo było z Cornelią. Jeszcze znajdziesz sobie jakąś ładną, miłą dziewczynę – powiedział rozsądnym tonem Heinz.

- A może ja nie chcę dziewczyny, tylko chłopaka?

- I jak ty to sobie wyobrażasz? Weźmiecie ślub i co dalej? Przecież nie będziecie mogli mieć dzieci.

- A może nie chcemy? – Andi nie wiedział, czy tak jest naprawdę. Lubił dzieci, wcześniej nie zastanowił się nad tym, że będąc ze Stephanem nie będzie mógł ich mieć...

- Andreas, nie tak cię wychowaliśmy z Marie.

- Mama zawsze mówiła, że miłość jest najważniejsza, że trzeba iść za głosem serca...

- Ale jej tu nie ma – Heinz przełknął gulę w gardle, a następnie kontynuował. Widział, że jego argumenty zaczynają przekonywać syna. - Skoro twierdzisz, że twoje studia i inne głupoty robisz, bo matka by tego chciała, to zastanów się, czy nie chciałaby mieć wnuków? Czy nie chciałaby pięknej synowej u twojego boku?

- Tato, ty nic nie rozumiesz...

- Jakbyś nie zauważył, dłużej żyję na tym świecie i swoje wiem. A z resztą, ten chłopak za tydzień wyjedzie i ty będziesz wypłakiwał oczy do poduszki. Ja cię tylko ostrzegam. Może lepiej mieć trochę honoru i zakończyć to, zanim on to zrobi?

- Ja... Nie wiem... - odpowiedział w końcu blondyn, miał coraz więcej wątpliwości.

- Ale ja wiem – powiedział triumfalnie starszy Wellinger. - I nawet nie próbuj mi go tu przyprowadzać, nie chcę go widzieć na oczy. A tym bardziej was razem. Zostaw go i poszukaj normalnej dziewczyny, jak twoi rówieśnicy.

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz