Rozdział 6 - „Steph, nie mogę zasnąć"

456 72 18
                                    

 18 lipca, środa


Stephan nie miał kontaktu z Andim od czasu niedzielnego obiadu. Starał się o nim za dużo nie myśleć i chyba szło mu coraz lepiej. Skupiał się na pracy, a popołudnia spędzał głównie na czytaniu książek.

Tego poranka Angela złapała go, gdy już miał wychodzić na autobus.

- Stephan, zaczekaj. Mam do ciebie pytanie – zaczęła kobieta.

- O co chodzi?

- Jedziemy na weekend w góry, mamy tam domek. Może chciałbyś pojechać z nami? Na pewno wybierzemy się na jakąś wędrówkę. Wyjeżdżamy w sobotę rano, wracamy w niedzielę wieczorem. Także nie opuścisz praktyk. Co o tym sądzisz?

- To nie będzie problem? Nie chciałbym wtrącać się do waszej rodziny...

- Przecież jesteś jej częścią – uśmiechnęła się ciepło. – Czyli jedziesz, ustalone.

Angela była uroczą kobietą, do każdego człowieka podchodziła z matczyną troską. Stephan bardzo cenił sobie sposób, w jaki go traktowała.

- Mam jeszcze jedną prośbę. Zostaliśmy z Alexem zaproszeni na kolację dziś wieczorem i nie mamy z kim zostawić dzieciaków. Mógłbyś z nimi posiedzieć? Zostawię wam kolację w lodówce, wystarczy, że zjecie, a potem możesz położyć je spać.

- Oczywiście, zajmę się nimi. I tak nie miałem żadnych planów na ten wieczór – odpowiedział zgodnie z prawdą Stephan.

- Dziękuję ci bardzo – powiedziała i przytuliła bruneta. – Idź już, bo się spóźnisz.

Leyhe wykonał jej polecenie i ruszył na przystanek autobusowy. Cieszył się, że będzie mógł zająć się Karlem i Sophią. Dzieci Mullerów były urocze.

***

- Jestem! – krzyknął Stephan, wchodząc do domu. Była 16.30. Chłopak spodziewał się, że Mullerowie lada chwila będą wychodzić z domu.

- Nareszcie. Chodź, pokażę ci, gdzie jest kolacja – powiedziała Angela, po drodze do kuchni wkładając biżuterię. Alex również biegał po domu w pośpiechu.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Kto mógł przyjść o takiej porze, gdy gospodarze mieli zaraz wychodzić?

- Jesteś wreszcie! – wykrzyknął Alex, otwierając komuś drzwi. – Angela pokazuje właśnie Stephanowi co gdzie jest. Później się jakoś dogadacie.

- Andreas? – powiedział zdziwiony Stephan, wychodząc z kuchni na korytarz.

- Myślałem, że nie ma cię w domu, Angela poprosiła mnie o przypilnowanie dzieciaków i... - odpowiedział mu równie zdziwiony blondyn.

- Mnie prosiła o to samo – odparł zdezorientowany Leyhe.

- No tak, ale pomyślałam, że razem będzie wam raźniej – powiedziała kobieta z szerokim uśmiechem. – Bawcie się dobrze.

- Postaramy się wrócić około 22.00 – dodał Alex.

Po tych słowach małżeństwo opuściło dom i udało się w stronę samochodu, zostawiając Andiego i Stephana patrzących na siebie z konsternacją.

Teoretycznie nie pokłócili się, ale panowało między nimi dziwne napięcie.

Pierwszy odważył się odezwać Wellinger.

- Steph, głupio wyszło. Nie miałem pojęcia o tym podstępie Angeli. Jeśli chcesz, mogę wrócić do domu...

Ale Stephan wiedział, że byłoby jeszcze dziwniej, gdyby kazał Andreasowi odejść. Przełknął gulę w gardle.

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz