Rozdział 11 - „Wygrałeś"

484 65 12
                                    

5 sierpnia, niedziela


Stephan unikał wzroku Andreasa przy stole, a na jego pytania odpowiadał zdawkowo. Andi jednak nie dawał za wygraną.

- Możemy porozmawiać? – zapytał po skończonym posiłku.

- Tak – odpowiedział Leyhe. Poprowadził gościa na taras z tyłu domu. – Więc o co chodzi?

- Jesteś na mnie zły – zauważył Wellinger.

- Jestem.

- Zamierzasz powiedzieć mi czemu?

- Bo traktujesz mnie jak zabawkę. Udajesz mojego przyjaciela, po czym przy pierwszej lepszej okazji wyrzucasz mnie ze swojego domu jak psa. Mogłeś mi powiedzieć, że nie życzysz sobie, żebym cię odwiedzał – odpowiedział spokojnie Stephan.

- Stephi, to nie tak...

- A jak? Może chodzi o to, że się mnie wstydzisz?

Andreas westchnął.

- Nie wstydzę się ciebie – odparł. – Tylko... Wiesz, jaki jest mój ojciec. On nie lubi, gdy ktoś zakłóca jego spokój w domu. Ja wiem, że nie powinienem cię tak po prostu wyrzucić, ale po ostatniej kłótni nasze stosunki zrobiły się jeszcze bardziej napięte i nie chciałem go denerwować. Naprawdę cię przepraszam.

Stephan tylko pokiwał głową. Nie sądził, że Wellinger potrafi przepraszać. Te słowa wystarczyły mu, aby wybaczyć chłopakowi.

- Nie możesz tak żyć. Musisz coś z nim zrobić – powiedział Leyhe.

- Próbowałem już wszystkiego i nic nie zadziałało– odpowiedział Andi. – Z resztą, nie chcę o tym teraz rozmawiać. Właściwie to chciałbym cię gdzieś zabrać w ramach przeprosin. Pora, żebym to ja cię czegoś nauczył. Co ty na to?

Stephan poczuł motylki w brzuchu.

- Gdzie chcesz jechać?

- Do mojego ulubionego miejsca w Monachium – uśmiechnął się szeroko blondyn.

Stephan nie mógł się powstrzymać i również się uśmiechnął.

- Okej – odpowiedział.

***

Przez całą drogę do miasta Steph zastanawiał się, co jest celem ich wyprawy.

- Muzeum? – wykrzyknął zaskoczony Stephan, gdy przed jego oczami wyrósł ogromny gmach budynku zbudowanego w stylu renesansowym.

- To nie jest jakieś tam muzeum. To Stara Pinakoteka – obruszył się Andi.

- Ale serio, muzeum? Myślałem, że to będzie coś... ciekawszego – Leyhe nigdy nie interesował się specjalnie historią, nudziły go wszelkie wystawy i ekspozycje starych przedmiotów, jak monety czy inne figurki.

- Oh Stephi, nie narzekaj... - zaczął lekko zirytowany Andreas. – Udowodnię ci, że sztuka jest ciekawa.

- Zobaczymy... Powiedział wciąż sceptycznie nastawiony brunet.

Okazało się, że Pinakoteka to nie muzeum historyczne, tylko galeria obrazów. Andreas z pasją prowadził Stephana do następnych dzieł sztuki i opowiadał mu o nich. Steph musiał przyznać, że Pinakoteka miała w sobie cząstkę magii, coś co przyciągało, kusiło, by dowiedzieć się, jaka historia została zamknięta w ramach kolejnych obrazów.

- To jest „Chłopiec iskający psa" ter Borcha*.

Na ścianie przed nimi wisiał obraz, na którym mały chłopiec trzymał na kolanach psa i w skupieniu usuwał mu pchły. Mimo takiej tematyki było w nim coś urzekającego.

Love comes quietly | LellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz