Doktor Caitlin Snow, powszechnie szanowna, z dużym talentem medycznym, obdarzona metazdolnościami władania nad lodem, opatrzyła już rany biednego Antosia. Aktualnie zajmowała się obrażeniami Jeny. Oboje leżeli w skrzydle szpitalnym StarLabs.
W tym samym czasie Francisco "Cisco" Ramon przyniósł z laboratorium trzy naszyjniki w kształcie półksiężyca.
Cisco był wybitnie uzdolnionym inżynierem z zakresu działań fuzji jądrowych. Dodatkowo działał też jako Vibe, superbohater, metaczłowiek, zwany wyłomiarzem. Nazwa od tworzenia wyłomów międzywymiarowych.
Naszyjniki, które przyniósł nie były zwykłymi ozdóbkami. Były obdarzone techniczno-magiczną mocą, która tworzyła złudzenie, że osoba była magicznym, dla magicznych, a śmiertelnikiem, dla śmiertelnych. Najprościej tłumacząc. Miało to pomóc w poruszaniu się po świecie.
Jade wytłumaczyła pozostałym po drodze do czego ma to służyć. StarLabs było azylem, do którego można schronić rannych z obu stron barykady. Nie wszyscy muszą angażować się w działania wojenne i koniecznie opowiadać się po jednej ze stron i być wrogiem tej drugiej. Prawda?
Wally, który właśnie wbiegł do pomieszczenia, wprowadzając za sobą wiatr, rozwiewający kartki papieru i kilka drobnych, nieszkodliwych błyskawic, podniósł na czoło gogle. Następnie oświadczył:
- Udało mi się zatuszować ślady. Czy z Jeną i Antosiem wszystko w porządku?
- Tak, Caitlin się nimi zajęła. Nie musisz się martwić, ona jest najlepsza - rzuciła Jade z delikatnym, pokrzepiającym uśmiechem.
- Cześć Wally - rzucił długowłosy Latynos w koszulce z Star Wars. Rudy zmarszczył brwi i popatrzył na niego zdziwiony.
- Skąd wiesz jak mam na imię?
- To nie jest najlepszy moment na żarty, stary. Rodzice i siostra pewnie się o ciebie martwią. I narzeczona. A tak w ogóle nie miałeś skończyć z tą "bezsensowną" wojną bez końca?
- Jaka narzeczona? Wiesz, gdzie są moi rodzice? A tak w ogóle jestem jedynakiem!
- Rozumiem, że ostatnio pokłóciłeś się z dziewczynami, ale żeby zaraz je wykreślać ze swojego życia, to już przesada.
- Ty masz narzeczoną? - spytała zaskoczona Jade. Jej twarz przybrała wściekły wyraz. - Mówiłeś, że spotykałeś się z moją siostrą od 5 lat! Gdybyście byli zaręczeni, powiedziałaby mi o tym. Jeżeli ją oszukiwałeś, cały ten czas... Oddam cię w łapska Łowców przy pierwszej, lepszej okazji, a wtedy marny twój los!
- Stary, nie ładnie.
- Ale ja nie mam narzeczonej! No... nie oficjalnie. Ale nie oszukiwałbym Artemis! Z resztą, ona jest bystra, zorientowałaby się po 2 tygodniach, a co dopiero 5 latach.
Dziewczyna dalej mordowała go wzrokiem. Cisco spojrzałam na niego zaskoczony.
- Caitlin! Wally chyba uderzył się w głowę, bo bredzi bez sensu, albo został skończonym dupkiem.
Blada kobieta, ubrana jak stereotypowa pan dyrektor w kitlu, o długich, ciemnoblond lokach weszła do pokoju. Za nią podążyli Jena i Terry. Na widok rudzielca dziewczyny z szerokimi uśmiechami rzuciły mu się na szyję.
- Wiedziałam, że do nas wrócisz. Długo bez akcji nie wytrzymasz - stwierdziła Caitlin.
- Ludzie, ja was nie znam!
- Kim ty jesteś? - wycedziła Jade.
- Ok, widzę, że muszę wszystko wyjaśnić - zaczął Wally. -Obawiam się, że jestem z innego wymiaru. Wniosek ten nie nasunął mi się od razu, ale to jedyne racjonalne wyjaśnienie, dlaczego nie mam bladego pojęcia o niczym, co mi mówicie. Kilka miesięcy temu na mojej Ziemi miała miejsce inwazja złowrogiej, kosmicznej rasy, zwanej Sienganami. Pod koniec, kiedy nie udało im się zniewolić ludzkości napojami gazowanymi, ani stworzyć armii metaludzi, gotowej na każdy ich rozkaz, postanowili zniszczyć planetę za pomocą bomb, powodujących katastrofy meteorologiczne na całym świecie. Mnie, Lidze Sprawiedliwych i Zespołowi młodych superbohaterów z całej Ziemi, udało się powstrzymać katastrofę. Przynajmniej tak nam się wydawało. Ostatnia bomba była na Antarktydzie. Flash i Impuls, wnuk Barry'ego z przyszłości, postanowili pobiec tam i powstrzymać wybuch na tyle silny, że tworzył realne zagrożenie dla całego naszego świata! Było za późno na użycie technologicznych jaj, dezaktywujących bomby, ponieważ ta przepoczwarzyła się w takie... coś. Można ją było zdezintegrować za pomocą energii kinetycznej, ale energia tych dwóch była zbyt słaba, dlatego do nich dołączyłem. Byłem zbyt wolny, dlatego energia bomby znalazła ujście w moim ciele przez co moje siły życiowe zaczęły słabnąć i umarłem. W pewnym sensie. Zmaterializowałem się dzięki połączeniu ze Speedforce, innemu wymiarowi będącego poza czasem i przestrzenią innych wymiarów, stworzona specjalnie dla speedsterów. Następnie udało mi się z niej wyjść, a wtedy trafiłem do Celerii i poznałem Jenę, a resztę historii już znacie.
Zebrani słuchali tej relacji z szeroko rozdziawionymi ustami.
- Znajdę ci dobrego psychologa, albo lepiej psychiatrę - rzuciła Jade.
- Mam znajomości - dodała Caitlin. - Co powiecie na doktor Harleen Quinzel? Jest świetna, moja koleżanka ze studiów. Nazywaliśmy ją...
- Harley Quin? Nie wysyłajcie mnie do niej! To wariatka!
- Już u niej byłeś - pokiwała głową zmartwiona Jade. Nie przypuszczała, że z niego może być aż taki czubek. Postanowiła wysłać go do najlepszego, istniejącego psychiatry. Jego moce mogą się przydać w walce. - A co powiesz na doktora Strange'a? Jest najlepszy.
- On jest złym wariatem!
- Przypisze ci jakieś leki, będzie dobrze.
- Nie jestem wariatem! Mówię prawdę!
- Tak, oczywiście, że tak.
- Jestem z tobą, bez względu na wszystko - powiedział Jena, obejmując go w pasie.
- Spędzałeś strasznie dużo czasu w krainie Elfów - dorzucił Terry. - Nic dziwnego, że pomieszało ci zmysły.
Dziewczynka kopnęła go w kostkę, na co on złapał się za bolące miejsce. Odpłacił się jej dziabiąc ją między żebra. Syknęła. Oboje zaczęli wojnę na dziabanie, przez co Jade musiała tę dwójkę rozdzielić. Cisco z kolei przyciągnął tablicę i narysował na niej jakiś dziwny wykres, a Caitlin zajęła się mierzeniem temperatury Wally'ego.
- Ja mu wierzę - rzucił stojący w drzwiach mężczyzna. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Mężczyzna podszedł bliżej światła, przez co wszystkim opadły szczęki. To był... WALLY!!!!!
Macie tutaj historię Wally'ego! Kilka nowych postaci i masę spoilerów z ostatniego odcinka drugiego sezonu "Ligi Młodych". Mam nadzieję, że się podobało. Zwłaszcza to WTF na koniec. Chciałabym zobaczyć wasze miny!
YOU ARE READING
Bohaterowie zawsze wracają
FanfictionWitajcie! To moja druga opowieść! Wszyscy opisują, to co dzieje się po "śmierci" Małego Flasha i jak bohaterowie sobie z tym radzą, ale ostatecznie Wally West zawsze wraca. Postanowiłam zrobić na odwrót. Spokojnie nie uśmiercę go, tylko napiszę to...