Jechałam windą z Maćkiem. Właśnie wyszliśmy ze stołówki, zjadłszy kolację. Nikogo nie pytałam o zgodę na wyjście do Andreasa i Richarda. Było mi bardzo miło, kiedy zaprosił mnie Wellinger, który oznajmił, że jemu też zależy, abym przyszła. Chrząknęłam, a kuzyn od razu oderwał oczy od telefonu i spojrzał na mnie.
- Maciek... - zaczęłam.
- Chcesz wyjść? – wtrącił od razu.
- Tak – potwierdziłam po chwili zszokowania. – Skąd wiesz?
- A o czym innym mógł rozmawiać z tobą Wellinger – uśmiechnął się ciepło. – Idź do niego, nie ma sprawy.
- Naprawdę? – spytałam zdziwiona. Z jakiej racji nastąpiła u Maćka taka przemiana?
- Jasne – odpowiedział. – Jesteś już dorosła, nie ponoszę za ciebie tak dużej odpowiedzialności jak kilka dni temu, chociaż matka zabiłaby mnie, gdyby coś ci się stało.
- Nie powiedziałeś jej o tym? – wyszeptałam, myśląc o piątkowym wydarzeniu.
- Nie – odrzekł, chowając telefon do kieszeni. – Zganiłaby mnie ostro, a tobie na pewno kazałaby wracać do domu. I straciłaby zaufanie nie tylko do własnego syna, ale też innych osób, czyli Ewy albo Kamila. Przecież nie mogłem pozwolić, żeby sprawiono wszystkim przykrość.
- To kto wie? – zapytałam.
- Tylko Agnieszka. I niech tak zostanie, dobrze? Po prostu oddajmy to w zapomnienie. Pojutrze wyjeżdżamy z Wisły, całe zdarzenie będzie daleko w przeszłości.
- Okej. Dziękuję.
- Nie masz za co. Poza tym to chyba czas, abyś sama podejmowała właściwe decyzje – powiedział, mając już zapewne na myśli spotkanie z Niemcami. Winda otworzyła się, a Maciek wskazał na wyjście ręką. – Panie przodem. Udanej zabawy – rzucił jeszcze na odchodne, uśmiechając się.
Skierowałam się najpierw do swojego pokoju. Weszłam i zauważyłam Ewę leżącą na łóżku. Przeglądała zdjęcia na aparacie.
- Chodź, pokażę ci coś – przesunęła się i poklepała pościel obok siebie, zachęcając do zajęcia miejsca. – Siadaj, kładź się, cokolwiek.
Ułożyłam się koło przyjaciółki. Zobaczyłam najpierw fotografie różnych skoczków po locie. Blondynka przewijała dalej, aż natknęłyśmy się na zdjęcie Tandego. Zrobił głupią minę do obiektywu. Obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Co za głupek – mruknęłam, uspokoiwszy się.
- To jeszcze nic – odpowiedziała. – Musisz kiedyś porządnie go rozbawić, żeby usłyszeć, jak się śmieje. Wtedy dopiero padniesz. Wydaje odgłosy niczym jakaś kaczka.
- Żartujesz.
- Mówię serio!
Oglądałyśmy dalej. Nagle wyskoczyły moje zdjęcia. Na pierwszym byłam sama. Szczerzyłam się do kogoś. Następne przedstawiało mnie i Andreasa. Miałam ten sam wyraz twarzy. Już wiadomo, kim był ktoś. Uśmiechnęłam się pod nosem, a Ewa przełączała dalej. Cały czas na fotografiach znajdowaliśmy się my.
Zatrzymała się przy zdjęciu, które było bardziej skierowane na Wellingera. Przyjrzałam mu się uważniej. Uśmiechał się lekko, wpatrywał we mnie z... radością? Sympatią? Nie wiedziałam, jak najlepiej to nazwać, ale biło od niego uczucie zdecydowanie większe niż przy zwykłej kilkudniowej znajomości. Poczułam, jak kąciki moich ust znów wędrują ku górze. Ewa wyłączyła aparat i spojrzała na mnie.
- Nic między wami nie ma? – spytała wątpliwie. – Bo te zdjęcia mówią zupełnie co innego.
- Oj, Ewka – westchnęłam.
YOU ARE READING
new reality | a.wellinger
FanfictionNie chciałam żadnego współczucia. Żadnego pocieszenia. Nie wiedziałam, dokąd idę. Chciałam zostać sama. Po prostu szłam przed siebie.