Każdy team pakował się na skocznię. Wrzuciłem torbę do naszego busa i skierowałem się do Polaków. Podszedłem do nich, ale nie zastałem Leny.
- Hej – przywitałem się z najbliżej stojącym Stochem.
- Cześć, Andi – wyprostował się i podał mi rękę. Uścisnąłem ją i poklepałem go po ramieniu. – Szukasz kogoś? – Przytaknąłem. – Leny? – uśmiechnął się, a ja znów pokiwałem głową. – Maćka jeszcze nie ma. Myślę, że powinna z nim przyjść.
- Mogę poczekać? – spytałem. – Chciałbym złożyć jej życzenia – wytłumaczyłem szybko.
- O – zdziwił się. – Skąd wiesz?
- Nietrudno było zauważyć was śpiewających w stołówce – odpowiedziałem.
- Ach – zaśmiał się. – Tak jakoś wyszło. Mieliśmy zamiar zrobić jej niespodziankę i chyba nam się udało. Poniekąd wyjazd na te zawody to też dla niej prezent, ale od rodziny Kotów.
- Wow – uniosłem brwi w górę. – Musiała naprawdę się cieszyć.
- Oj tak – zgodził się i odwrócił głowę w stronę hotelu. – Maciek! – krzyknął, widząc nadchodzącego skoczka z torbą na ramieniu. – A gdzie Lena? – spytał zaraz.
- Prevc z nią gada – przyszedł, wrzucił bagaż do busa i spojrzał na nas z lekko zmarszczonymi brwiami. – Zaczepił ją przy wejściu. A co?
- Nic szczególnego. – Bardzo szczególnego. – Andreas chciałby złożyć jej życzenia z okazji urodzin.
- No co ty? – powiedział, nagle się ożywiając. – Już tak blisko się poznaliście? – zwrócił się do mnie.
- Co? – nie zrozumiałem. Kamil dał kuksańca Maćkowi w bok, a ten wypluł z ust wodę, którą pił.
- Nieważne – odparł Kot, krztusząc się napojem. Stoch klepnął go z całej siły w plecy.
- Uspokój się, młody – odrzekł, powstrzymując się od śmiania. – Masz jeszcze całe życie przed sobą, nie możesz teraz się udusić.
Maciej oparł ręce o kolana i się pochylił, a Kamil odwrócił się i wybuchnął śmiechem. Stałem jak głupi nieruchomo, nie wiedząc co robić. Nigdy nie widziałem takiego zachowania w polskim zespole. Co prawda musieli mieć jakąś rozrywkę, ale nie sądziłem, że będzie nią nabijanie się z krztuszącego się kolegi. Nareszcie Kot wyprostował się. W jego oczach zauważyłem łzy.
- Przepraszam – bąknął.
- Żyjesz? – śmiał się dalej Kamil.
- Tak, idioto – warknął.
- Już jestem – usłyszeliśmy głos obok siebie i odwróciliśmy w jego stronę. Lena. Wyglądała na trochę wystraszoną, ale też i rozgniewaną.
- Coś się stało? – zapytałem.
- Nie, skąd – uśmiechnęła się do mnie. – Wszystko w jak najlepszym porządku. Nie powinieneś być ze swoimi?
- Przyszedł tutaj, żeby złożyć ci życzenia – wytłumaczył po raz kolejny Stoch, pocierając policzki dłońmi.
- O – otworzyła szeroko oczy dziewczyna.
- Chodź, Kamyk. – Maciek pociągnął kolegę za rękę, patrząc na nas z podejrzliwym uśmieszkiem. – Zostawmy ich samych.
- Bywajcie, przyjaciele! – pożegnał się Kamil, chichocząc pod nosem.
Obydwoje odprowadziliśmy ich wzrokiem.
- Nie chcę nikogo obrażać – powiedziałem – ale czy oni coś ćpali?
YOU ARE READING
new reality | a.wellinger
FanfictionNie chciałam żadnego współczucia. Żadnego pocieszenia. Nie wiedziałam, dokąd idę. Chciałam zostać sama. Po prostu szłam przed siebie.