Patrzyłam przez okno. Wyjechałyśmy z Zakopanego. Przed nami było siedem, osiem godzin drogi. Padał deszcz. No tak, przecież nadchodził październik. Westchnęłam cicho. Zamknęłam oczy. Przypomniała mi się Wisła i Andreas.
Pod koniec pobytu, po całej pechowej sytuacji, poszłam do niego, żeby porozmawiać. Otworzył mi Richard, tłumacząc, że Wellinger wyjechał. Nie mogłam uwierzyć. Wyśmiałam go, ale kiedy powtórzył, wepchnęłam się do jego pokoju. Zaczęłam wołać Andreasa. Nie odpowiadał. Zobaczyłam jego puste łóżko. Bagaż zniknął.
Nic po nim nie zostało.
Osunęłam się na podłogę. Coś zabolało mnie w piersi. Łzy napłynęły do oczu. Freitag podbiegł do mnie i potrząsnął. Próbował wybudzić mnie z oszołomienia, ale nie udało mu się. Wyszedł gdzieś. Zaraz zjawił się Stephan. Mówił coś. Richard znowu poszedł. Zostałam sama z Leyhe. Spojrzałam mu nieprzytomnie w oczy. Zamarł.
- Gdzie on jest? – byłam w stanie powiedzieć tylko to. Słysząc mój zachrypiały głos, chłopak wzdrygnął się.
- Nie wiem – wyszeptał. – Nie wiem, Lena. Naprawdę nie wiem.
- Jak to nie wiesz? – odezwałam się głośniej. – Jak to nie wiesz? – już prawie krzyczałam. – Przecież to twój przyjaciel! Jak możesz nie wiedzieć! – uderzyłam go pięścią w ramię raz, potem drugi, trzeci, czwarty. – Musisz wiedzieć! – wydarłam się okropnie.
Czułam złość, bo nikt nie miał pojęcia, gdzie jest Andreas. Czułam bezradność, bo nie mogłam nic zrobić. Czułam ból, bo odszedł, nie informując o niczym. Zostawił mnie. Zostawił samą.
- Powiedz mi, gdzie on jest! – wrzeszczałam jak małe dziecko o zabawkę. – Powiedz mi! – szarpnęłam go za koszulkę. Złapał mnie mocno za nadgarstki, niwelując ataki.
- Hej, Lena – powiedział spokojnie. – Lena, skarbie. – Targał mną już tylko przeraźliwy szloch. – Spójrz na mnie. – Nie wykonałam polecenia. - Lena, spójrz na mnie, słyszysz? – powtórzył. Niechętnie zrobiłam to, co mi kazał. Zauważyłam w jego oczach łzy. – Musisz się uspokoić. Oddychaj powoli. Usiądź na łóżku. Będzie ci wygodniej. – Postąpiłam tak. Moje ciało wciąż trzęsło się pod wpływem złości i płaczu. – No już, dziecino. – Potarł mnie pocieszająco po plecach. – Cicho. Cichutko.
Wtuliłam się w pierś Stephana. Miałam gdzieś, że on i Richard widzieli mnie w takim stanie. Nie obchodziło mnie też, że ubrudzę mu całą koszulkę. Potrzebowałam po prostu bliskości drugiego człowieka.
Nie pamiętam, kiedy przysnęłam. Obudził mnie zdenerwowany głos kuzyna, ale też i intensywny zapach pościeli. Od razu poznałam perfumy Andreasa. Musiałam leżeć na jego łóżku. Zacisnęłam usta w wąską linię, przypominając sobie, do czego doszło przed momentem. Otworzyłam niechętnie oczy. Poczułam obok ruch. Podniosłam głowę. Na łożu siedział Stephan, przypatrując mi się z współczującą miną. Podbiegł do mnie Kot i przyklęknął, łapiąc za dłoń.
- Lena, kochanie, nic ci nie jest? – spytał troskliwie. – Dobrze się czujesz?
Pokręciłam przecząco głową, a po policzkach znów spłynęły mi łzy. Zaczęłam cała się trząść.
- Nie – wydusiłam z siebie. – Nic nie jest dobrze.
- Cholera jasna – mruknął Maciek. – Obejmij mnie za szyję – polecił. Wykonałam jego polecenie, a on włożył swoje ręce po moje nogi oraz plecy, i podniósł. Wtuliłam w niego twarz. – Zabieram ją. Dziękuję wam za pomoc.
- Nie ma sprawy – szepnął tylko Stephan. Zauważyłam jego smutny uśmiech. Oczy miał zmęczone i szkliste. Pomachał mi na pożegnanie i zamknął drzwi.
YOU ARE READING
new reality | a.wellinger
FanfictionNie chciałam żadnego współczucia. Żadnego pocieszenia. Nie wiedziałam, dokąd idę. Chciałam zostać sama. Po prostu szłam przed siebie.