Poczułem ciągnięcie za nogę. Czynność powtarzała się co chwilę. Lekceważyłem to. Ktoś prowadził rozmowę, lecz nie mogłem rozpoznać tego głosu. Dochodził do mnie zagłuszony.
Nagle coś zerwało kołdrę, którą byłem przykryty. Najpierw otworzyłem oczy, ale szybko je zamknąłem, bo oślepiało mnie słońce. Zaraz potem dostałem potężny cios z otwartej dłoni w policzek.
- A! – krzyknąłem, kuląc się i gładząc bolące miejsce. Nigdy nie uderzono mnie z liścia tak mocno. Spojrzałem na stojące nade mną osoby. Richard i Stephan. – Pogięło was do reszty?
- Stary, to był jedyny sposób, żeby cię obudzić – zaczął tłumaczyć Leyhe, a znajdujący się obok niego Freitag powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem. – Szarpaliśmy cię, zdarzały się naprawdę brutalne metody. Nie mogliśmy ciebie dobudzić!
Popatrzyłem na nich zdumiony. Nigdy nie miałem problemów ze wstawaniem. Wystarczyło na mnie dmuchnąć, żebym się obudził. Rozważałem, jak to możliwe, aż przypomniały mi się wydarzenia dzisiejszej nocy i wszystko zrozumiałem.
- Która godzina? – spytałem.
- Za piętnaście ósma.
- Która?! – nie dowierzałem. Omiotłem wzrokiem pokój i rzuciłem się do szafy. Wyciągnąłem ubranie i ruszyłem do łazienki. Wziąłem ekspresowy prysznic i wyszedłem z pomieszczenia. Moich kolegów już nie było. Spojrzałem na zegar. Zostały mi trzy minuty. Wybiegłem z pokoju i skierowałem się w stronę wind. Właśnie jedna się zamykała. Przyspieszyłem i wpadłem do niej, prawie przyskrzyniając sobie nogę.
Padłem na podłogę, ciężko oddychając. Leżałem chwilę, aż spojrzałem przed siebie. Dostrzegłem białe trampki. Uniosłem głowę. Dziewczyna miała sukienkę, więc speszony szybko odwróciłem wzrok i wstałem.
- Zawsze tak wygląda twoja droga na śniadanie? – usłyszałem dziewczęcy głos.
- Nie – zaśmiałem się, wiedząc już, że to Lena. – To wyjątek – powiedziałem, spoglądając na nią. Wyglądała zjawiskowo w lekkiej, kwiecistej sukience. Zielone listki podkreślały kolor jej oczu. – Tak jak twój dzisiejszy ubiór – wypaliłem i od razu zganiłem się w myślach.
Nie odpowiedziała, tylko patrzyła na mnie, uśmiechając się. Była piękna. Naprawdę piękna. Nigdy nie widziałem tak ślicznej dziewczyny. Nie żałowałem, że kilka miesięcy wcześniej przeczytałem ten nieszczęsny artykuł i zwróciłem na nią uwagę.
Drzwi windy otworzyły się. Wskazałem ręką, aby wyszła pierwsza. Szliśmy do stołówki obok siebie. Weszliśmy do niej. Spojrzałem najpierw na stolik polskiej kadry. Siedzieli, szepcząc między sobą. Potem skierowałem wzrok na Niemców. Patrzyli na nas z wytrzeszczonymi oczami. Lena dotknęła przelotnie mojej dłoni i poszła w stronę Polaków. Zauważyłem zmierzającego do naszego teamu Schustera, więc prędko zająłem miejsce obok Stephana. Posiłek już na mnie czekał.
- Cieszę się, że was widzę – powiedział. – Żyjecie po tej nocy. Ale proszę, żebyście mniej takich cyrków odstawiali, bo będę musiał zastosować kary, dobrze? – Wszyscy pokiwali głowami. – Super. O dwunastej trzydzieści jedziemy na skocznię. Smacznego.
Ledwo trener od nas odszedł, usłyszeliśmy głośne szuranie krzeseł. Rozejrzałem się. Polacy wstali, a Lena znieruchomiała, trzymając się za głowę. Skoczkowie zaczęli coś śpiewać. Melodia wydała mi się znajoma, musiałem już gdzieś ją słyszeć, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. Wytężyłem wzrok. Dostrzegłem na środku stołu malutkie ciasto z jedną świeczką, którą po kilku minutach śpiewania dziewczyna zdmuchnęła. Domyśliłem się, o co chodzi.
YOU ARE READING
new reality | a.wellinger
FanfictionNie chciałam żadnego współczucia. Żadnego pocieszenia. Nie wiedziałam, dokąd idę. Chciałam zostać sama. Po prostu szłam przed siebie.