20

1K 84 26
                                    

Kiedy weszliśmy do hotelu, ku Lenie od razu rzucili się Peter i Richard, a ja skierowałem się w stronę zniecierpliwionego trenera. Bałem się, że porządnie mnie zgani, ukaże swoją surowość.

- Maciek - powiedział. - Nie chcę dawać żadnych kar. Taki zdecydowanie nie jestem. Mam do was zaufanie. W tym również do ciebie. I mam nadzieję, że go nie utracę. Usiądźmy - Wskazał na krzesła. - Opowiedz mi, co takiego się wydarzyło.

- Po prostu? - zaskoczył mnie swoją postawą Horngacher. Naprawdę często rozmawialiśmy i to na różne tematy, ale sądziłem, że teraz Stefan w ogóle nie zechce słuchać moich tłumaczeń.

- Tak.

Zacząłem mówić. O Lenie, rodzinie, sytuacji ze stołówki. Właściwie powtórzyłem to samo, co powiedziałem Wellingerowi. Zajęło to trochę czasu, ale trener uważnie słuchał, nie wtrącał się, tylko co chwilę przytakiwał. Kiedy skończyłem, wyprostował się, westchnął i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Tak mi przykro - oznajmił. - Nie miałem pojęcia. Teraz wszystko rozumiem. Nie będę ci suszył głowę za to całe poszukiwanie po nocy. Rodzina jest w końcu najważniejsza. Ale staraj się robić mniej takich wybryków, okej? Bo źle odbije się to na całym zespole. - Wstał i spojrzał na zegarek. - Dobra. Wpół do drugiej. Jutro o czternastej konkurs drużynowy. Trzeba wziąć się w garść. Panowie! - krzyknął do reszty chłopaków. - O ósmej śniadanie. Do spania!

- Dziękuję - wyszeptałem do trenera, a on uśmiechnął się i pokiwał głową.

Ruszyłem w stronę Leny. Cały czas była otoczona przez Niemców, Prevca i Tandego. Przecisnąłem się między nimi i położyłem dziewczynie rękę na ramieniu.

- Przepraszam, panowie, ale to koniec pogaduszek - powiedziałem. - Jutro wcześnie mamy pobudkę. Wam też radzę się zdrzemnąć.

Pociągnąłem kuzynkę do wind, a ona zdążyła tylko pomachać swoim rozmówcom.

- Jak się czujesz? - zapytałem już na piętrze, odprowadzając ją do pokoju.

- Dobrze. - Stanęliśmy przed drzwiami. - Jeszcze raz strasznie cię przepraszam, Maciek.

Pokręciłem przecząco głową. To nie jej wina.

- Ja przepraszam - odpowiedziałem. - Gdyby nie moja wypowiedź, nie postąpiłabyś tak. - Uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie. - Leć spać. O ósmej śniadanie.

- Do zobaczenia rano - pożegnała się. Już miała wejść do pomieszczenia, kiedy przypomniała mi się bardzo ważna rzecz.

- Hej! - krzyknąłem, a ona zatrzymała się i odwróciła, unosząc pytająco brew. - Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin.

- Dziękuję - wyszeptała. Jej głos drżał. Podeszła do mnie i przytuliła. - Dziękuję.

Pogłaskałem ją po głowie. Kiedy tak staliśmy, natchnęło mnie na rozmyślania. Lena już nie była dla mnie obcą osobą. Powoli stała się kuzynką, potem przyjaciółką, a teraz zacząłem traktować ją jak rodzoną siostrę. Nigdy jej nie posiadałem, więc to dla mnie całkowicie nowe i inne uczucie.

Nie mam już tylko Jakuba. Lenę również.

***

Maciek poszedł do trenera, a ja zostałam dopadnięta przez Petera i Richarda. Wypytywali się, czy nic mi nie jest, gdzie byłam. Opowiedziałam, omijając najmniej ważne rzeczy. Słoweniec przytulił mnie do siebie. Nie odwzajemniłam uścisku.

Podszedł do mnie również Tande, który grzecznie, bez paniki spytał, jak się czuję. Zachował się o wiele spokojniej od Prevca i Freitaga. Wkrótce dołączyli też inni z kadry niemieckiej. Tylko Andreasa nigdzie nie widziałam. Nawet nie zdążyłam mu podziękować za wsparcie, które okazał mi pod latarnią, ani oddać mu bluzy. Szybko na myśl o Wellingerze powrócił też obraz, kiedy mało brakowało, a doszłoby do pocałunku między nami. Ale dlaczego chciałam to zrobić? Wytłumaczyłam sobie ten moment napływem zbyt dużej ilości emocji z mojej strony. Musiałam kierować się rozsądkiem.

new reality | a.wellingerWhere stories live. Discover now