-Cholera, Nancy. Bez ciebie nigdzie nie idę.
-Okej.-odpowiedziałam.
-No ej!-odpowiedziała "urażona" Camila.
-No co?
-Nan* to tylko jedna domówka.
-Znowu chcesz naćpać się jak świnia i żygać? Sory, ale myślę, że w wieku 15 lat to lekka przesada. W tym sensie, że zawsze ma być mało picia, a pijemy w ch*j dużo.
-Jeju to co lepszego proponujesz królowo życia, która boi się ćpać?-zaczęła swoje.
-Żebyś została w domu i się ode mnie odczepiła!-krzyknęłam odwracając się na pięcie od Camili. Od zawsze przyjaźniłam się z Camilą, ale często zdarzało nam się na siebie obrazić itp. Zawsze się potem godziłyśmy, no i wszystko było jak zawsze.~~~
Weszłam powoli do domu. Wiedziałam, że mama odpoczywa i nie mogę jej budzić. Była ciężko chora i musiała dużo leżeć, a taty nigdy nie poznałam, więc byłyśmy same. Poszłam do pokoju i przebrałam się. Ubrałam krótkie jeansowe spodenki i do tego luźny, różowy top, który włożyłam w spodnie. Mój "look" wyglądał ok. Postanowiłam, że wyjdę na spacer do parku. Najbliższy znajdował się jakiś 1km od mojego domu co nie powstrzymywało mnie od pójścia do wyznaczonego miejsca.
W końcu po paru czy parunastu minutach doszłam tam i usiadłam na ławce. Słońce świeciło, a ja siedziałam wyluzowana słuchając muzyki.
*BZZZ BZZZ*
Super, że zawsze w takich momentach musi mi ktoś przerwać SMS'em lub telefonem.MESSENGER:
Camila Cabello🖤🎤-To idziesz?
Nancy Wheeler 😏🐶-A jak myślisz?
Camila Cabello🖤🎤-A masz coś ciekawszego do roboty?
Nancy Wheeler 😏🐶-Żebyś wiedziała patusko.
Camila Cabello🖤🎤-No to co takiego robisz?
Nancy Wheeler 😏🐶-Siedzę w parku.
Camila Cabello🖤🎤-A potem co chcesz robić?
Nancy Wheeler 😏🐶-Nw, może pójdę gdzieś coś zjeść czy coś.
Camila Cabello🖤🎤-Okej to przyjdę po ciebie o 17. Nie idę jednak na tę imprezę.
Nancy Wheeler 😏🐶-Okej. To pa.O 17 czyli po około 2h siedzeniu w parku
Camila w końcu postanowiła się zjawić. Oczywiście jak to ona musiała się spóźnić, ale już się przyzwyczaiłam. Przywitałyśmy się i postanowiłyśmy iść do Costy Coffee.
Zamówiłam sobie mrożoną kawę no i moja przyjaciółka oczywiście to samo, bo sama nie umie podejmować decyzji. A tak serio mówi, że po prostu często wybieramy to samo, bo lubimy to samo. Siedziałyśmy i gadałyśmy w najlepsze.
-Czemu nie idziesz na tę domówkę?
-Ciebie nie będzie i nie będę miała z kim chlać.
-A teraz tak serio?
-No bo... Max znalazł sobie dziewczynę, a nie chce patrzeć jak wiesz.. Całują się czy coś. Jakbyś tam była to zajęłabyś moją uwagę, a tak to się po prostu popłaczę.-smuciło ją to.
Było mi przykro z jej powodu. Myślałam, że właśnie to jest powodem przez, który przyjaciółka nie chce iść sama na imprezę, ale jak głupia zostawiłam ją z tym sama. Głupio mi się zrobiło. Nagle zobaczyłam jak Camila robi mi zdjęcie.
-Co ty kur*a robisz?
-Jesteś cała czerwona jak burak.
-Zajebi*cie. Idę do toalety to ogarnąć, czekaj.
-No okops. Spierda*aj świnio.
-Wzajemnie.-odpowiedziałam i skierowałam się w stronę łazienki.
Spojrzałam się w lustro. Rzeczywiście byłam cała czerwona. Zawsze tak mam jak mi głupio czy coś? Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam i momentalnie tona łez spłynęła mi po moim policzku.
-Przepraszam, ale Pani Rose musiała zostać przewieziona do szpitala. Jej stan jest bardzo zły i nie wiadomo kiedy wyjdzie.-właśnie to usłyszałam.
-Co proszę?! Kiedy, gdzie, co się stało!? Jeszcze parę godzin temu byłam w domu i było dobrze! Jak to możliwe, że nagle coś się zdarzyło!?-krzyczałam przez łzy chodząc od ściany do ściany.
W końcu walnęłam pięścią o jedną z nich co bardzo zabolało, ale nie bardziej niż wiadomość, którą otrzymałam.
-Naprawdę jest nam bardzo przykro. Przepraszam na chwilę.-urwała.-Pani matka każe nam przekazać, że zamieszka Pani w Canadzie u swojej cioci Elizabeth.
-Jak to?! Jest aż tak źle?! Proszę powiedzcie, że to jakiś żart!-krzyczałam cały czas.
-Niestety nie. Nie wiemy, kiedy wyjdzie Pani matka, ale w ciągu paru miesięcy najwcześniej. Jej choroba naprawdę się pogorszyła i musi tutaj zostać, a ty nie możesz mieszkać sama. Gdziekolwiek jesteś spakuj się i jutro o 15 przyjedzie po ciebie samochód, który zawiezie cię na lotnisko.-powiedziała kobieta po czym się rozłączyła.
To jest chyba jakiś żart. I to kiepski żart. Nie śmieszny żart. Kur*a dlaczego?! Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego stało się to akurat mojej mamie. I dlaczego do cholery miałam przeprowadzać się do ciotki, w dodatku, że jest to siostra mojej mamy, której nigdy w życiu na oczy nie widziałam?
Wybiegłam zapłakana z łazienki. Nie wycierałam łez i dałam się ponieść emocjom.
-Jezu Nan, co się stało?!
-J-ja po prostu m-muszę już iść.
Wzięłam torbę z krzesła i wyszłam. Teraz biegłam ulicami Londynu cała zapłakana. Nie wiedziałam co mam zrobić...Zostawić tak to wszystko? Proszę żeby to był sen. Proszę kur*a. Nie wierzę, że tak to wszystko się potoczyło i to w dodatku w taki ładny, słoneczny, zajebisty wręcz kwietniowy dzień...
Biegłam ile sił miałam w nogach. Przechodnie czasem zatrzymywali mnie pytając co się stało. Wtedy odpowiadałam im tylko, że to moja sprawa oraz nic im do tego i biegłam dalej. W końcu znalazłam się w domu. Wbiegłam szybko do pokoju rodzicielki. Zaciskałam kciuki żeby okazało się, że to tylko jakiś żart, ale niestety... To co się stało było w 100% prawdą i nie mogłam nic z tym zrobić. Położyłam się na łóżko i zaczęłam wyć, bo płacz to za lekkie określenie. Nie mogłam pozbierać myśli i wszystkie wspomnienia powracały.~~~
Teraz wystarczyło zapiąć już ostatnią walizkę. Musiałam spakować wszystko co należało do mnie i spakować to w aż 5 walizek! 2 z nich były małe a 3 pozostałe bardzo duże. Kiedy skończyłam była już 21. Nie wiedziałam co robić żeby jakoś przeżyć tę noc. Rozłożyłam się na kanapie i zaczęłam oglądać telewizję...
========
Witam we wstępie! Wiem, że dosyć długi, ale chciałam to wszystko w nim pomieścić. Mam nadzieję, że ten ff się wam spodoba no i, że będziecie go wyczekiwać z niecierpliwością.🖤*Nan-skrót od Nancy, bo na inny nie mogłam wpaść.
CZYTASZ
Hell, love's strange! | Finn Wolfhard
Fanfiction"-Czemu wcześniej nic nie mówiłeś?-spytałam. -O czym? -O tym, że mnie kochasz."