Ze snu obudził mnie budzik. Może to wszystko było jednym, wielkim, okropnym snem? Wstałam szybko i wparowałam do pokoju mamy. Nie było jej tam co oznaczało, że nie był to koszmar tylko szara rzeczywistość. Poszłam się wykąpać, ponieważ wieczorem tego nie zrobiłam. Wykonałam poranną rutynę i ubrałam rzeczy, które dzień wcześniej sobie przygotowałam. Pomalowałam się lekko i potem od razu moją kosmetyczkę włożyłam do jednej z walizek. Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale zanim to zrobiłam sprawdziłam telefon. Wow...11 nieodebranych połączeń od Camili.
Podeszłam do drzwi.
-Nie chciałam cię wtedy rozdrażniać. Teraz może z łaski powiesz mi co się stało?-przyjaciółka wyglądała na przejętą.
-Wejdź.-wpuściałam ją i poszłam do kuchni zrobić sobie płatki. Kiedy nalałam mleka do miski i wsypałam jakieś tam 'fit' płatki usiadłam obok Camili na kanapie.
-Dasz radę o tym mówić? Wczoraj wybiegłaś tak nagle i wiesz... To wyglądało na coś poważnego.-po moim policzku znowu zaczęły lecieć łzy, ale pokiwałam jej głową na znak, że powiem co się stało.
Powinna wiedzieć, że na parę dobrych miesięcy wyprowadzam się do Canady.
-Spokojnie, jak będziesz gotowa to powiesz. Nie musisz dziś.
-Muszę.-złapałam ją za rękę.-Camila... M-moja mama... Ona jest w szpitalu i nie może wyjść a mi powiedzieli, że nie mogę mieszkać sama i...-nie mogłam. Głowę położyłam na jej ramię i płakałam jak nigdy wcześniej.
-Iii...?
-Jadę do kur*a pierdolo*ej Canady.
-Jezu powiedz, że to żart.
-Nie mogę, bo to nie jest żart.
-Nie! Możesz zamieszkać u mnie, ale proszę zostań! Nie wytrzymam tu bez ciebie! Nan, proszę!-jej również zaczęły lecieć łzy.
-Chciałabym, ale nie ma odwrotu. O 15 jestem już w aucie w drodze na lotnisko... Camila ja naprawdę też to trudno przeżywam, ale obiecuję ci, że będę tu przyjeżdżać. OBIECUJĘ.
-Gówno mi to da, wiesz? Właśnie tracę najważniejszą osobę w moim zjeba*ym życiu.
-I nawzajem.-obie uśmiechałyśmy się do siebie przez łzy.
-Teraz już nigdy nie pójdę na żadną domówkę do krasza, bo bez ciebie będę płakać, ale już nie z jednego a z dwóch powodów.
-Camila, z Maxem zawsze miałaś dobre relacje. Powiedz mu to co czujesz. Powiedz prosto w oczy. Jest twoim przyjacielem i powienien to zrozumieć, a tobie przede wszystkim ulży na sercu.
-To i tak nie będzie tak samo jak byłoby gdybyś została.-powiedziała płacząc.
-Ja zawsze będę. Jak nie tutaj to tutaj.-wskazałam na serce.
-Nie zapomnę o tobie nigdy.
-Jadę tam tylko na parę miesięcy, niedługo powinnam i tak wrócić.
-To i tak długo.
Gadałyśmy tak jeszcze bardzo długo aż zrobiła się 14.
-Matko Boska! Camila to już za godzinę!
-Nic mi o tym nie mów.
Powoli zaczynałam się zbierać. Upewniłam się, że wszystko zamknęłam, wyłączyłam itd.
-Chodź już Camila. Za 10min już przyjeżdżają.
-Idę.-powiedziała chwytając jedną z walizek.-Pomogę ci.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się do dziewczyny.
Odwzajemniła uśmiech, ale na jej twarzy i tak dominował smutek.-Mnie też to boli Camila. Przekaż reszcie, że musiałam wyjechać, ale nie podawaj powodu, dobrze?
-Jasne.-powiedziała do mnie.
Kiedy wyciągnęliśmy wszystkie walizki przed dom zamknęłam go szczelnie i razem z przyjaciółką usiadłam na walizki. Po paru minutach rozmowy zauważyłam jak pod dom przyjeżdża czarne auto. Wysiadła z niego dosyć młoda i ładna kobieta.
-Dzień dobry, to ty jesteś Nancy, tak?-po głosie rozpoznałam, że była to kobieta, z którą rozmawiałam wczoraj.
-Tak...-odpowiedziałam niepewnie.
-Jestem Emily Green i jestem z opieki społecznej.-podeszła i wystawiła dłoń, którą trochę niechętnie uścisnęłam.-Jak już pewnie się domyśliłaś jestem osobą, z którą wczoraj rozmawiałaś.-przerwała na chwilę.-Bob! Zacznij proszę nosić walizki do bagażnika.-mężczyzna skinął głową i podszedł do miejsca gdzie były walizki.
-Przepraszam, ale skąd mam wiedzieć, że jesteście na pewno tymi ludźmi, z którymi rozmawiałam i mnie nie uprowadzicie?
Kobieta wyciągnęła przepustkę a ja tylko pokiwałam głową na znak, że jej wierzę.
-Wsiadaj już do auta. Tam wszystko ci powiemy.-powiedziała kobieta.
-Chwila, proszę.
-2min.
Podeszłam do Camili i bardzo mocno ją przytuliłam. Znowu zaczęły lecieć mi łzy i nie wiedziałam co mam zrobić: puścić czy zostać z nią tak do końca? Chciałam wybrać drugą opcję, ale usłyszałam głos z auta.
-Nancy! Jedziemy już.
Puściłam przyjaciółkę. Na jej twarzy również widziałam wylaną tonę łez.
-Musisz?
-Muszę. Zawsze będę cię kochać Camila.*
-Ja ciebie też.-przytuliłyśmy się ostatni raz i podeszłam do auta.========
Nie wiem czy ten ff się przyjmie, ale mam taką nadzieję haha💁🏻♀️❤️
Btw następna część w poniedziałek. Tak sb myślę, że będę dawać rozdziały co 2 dni.*Chodziło tu o miłość jak siostrę czy coś xd
CZYTASZ
Hell, love's strange! | Finn Wolfhard
Fanfiction"-Czemu wcześniej nic nie mówiłeś?-spytałam. -O czym? -O tym, że mnie kochasz."