O równo 18 zeszłam na dół, ubrana w białą, delikatną sukienkę przed kolano, na ramiączka, na stopy czarne szpilki, do tego czarną torebkę, kolczyki i naszyjnik. Włosy związałam w idealnego koka.
Na dole czekał James siedząc na kanapie. Był bardzo skupiony, myślał nad czymś.
-James.-powiedziałam, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Wstał, a następnie podszedł do mnie. Owinął swoje ręce wokół mojej tali i złożył pocałunek na moim czole.
-Pięknie wyglądasz.-skomentował, patrząc na mnie.
Obrócił mnie wokół własnej osi, przyglądając się mojej figurze.
-Jestem gruba.-mówię i puszczam jego dłoń, odchodząc krok do tyłu.-Może dla tego już się nie kochamy.-mówię załamanym głosem.
-Nie jesteś gruba. Nosisz w sobie nasze dziecko. A nie kochamy się, bo nie chcę wam zrobić krzywdy, rozumiesz?-poczułam na swoim brodzie jego palce, które uniosły moją głowę, tak aby nasze oczy się spotkały.-Rozumiesz?-uniósł brew.
-Tak. Po prostu myślałam, że...
-Że nie pociągasz mnie już?-spytał. Pokiwałam głową na "tak". Westchnął.-Nigdy tak nie myśl, ok?-uśmiechnął się do mnie.-Ale wiesz, jeśli będziesz chciał, to tylko powiedz.-uśmiechnął się głupio. Parsknęłam śmiechem i pokiwałam głową.-Idziemy.-powiedział.
Chwycił mnie za rękę i razem ruszyliśmy do drzwi windy. O dziwo nie pojechaliśmy na dół lecz w górę. Spojrzałam pytająco na jego twarz, ale on tylko spojrzał na mnie i puścił mi oczko. Gdy winda się zatrzymała i rozsunęła drzwi, moim oczom pokazały się ozdobione schodki i otwarte drzwi. James przepuścił mnie pierwszą.
Weszłam po schodkach pokrytych białym materiałem. Gdy wyszłam na dach ukazał mi się piękny widok. Drużka była pokryta płatkami czerwonych róż, a wzdłuż niej stały zapalone świeczki. Na jej końcu stał stół, na którym był biały obrus, zastawa na dwie osoby, płatki czerwonych róż, posypane po całym stole i świeczki. Obróciłam się dookoła. Cały dach był ślicznie oświetlony. Było pełno bukietów kwiatów. Podeszłam do stołu.
-Usiądź.-usłyszałam jego głos. Spojrzałam na niego zaczarowana.
-Co?-spytałam gdyż nie zrozumiałam za pierwszym razem.
-Usiądź, proszę.-zaśmiał się, delikatnie.
Dopiero teraz zauważyłam, że odsunął dla nie krzesło. Usiadłam cicho dziękując, i nadal patrzyłam dookoła.
-Podoba ci się?-spytał patrząc na mnie.
-Nie wiem co powiedzieć.-powiedziałam szczęśliwa.-Pięknie.-skomentowałam. Uśmiechnął się do mnie.-Postarałeś się.-dodałam.
-Dla ciebie.-uśmiechnął się.
-Panie Jamesie, możemy podawać?-podszedł do nas kelner.
-Tak.-pokiwał głową.
Po chwili przed nami pojawiły się pachnące dania. Zaciągnęłam się ich zapachem.
-Pięknie pachnie.-powiedziałam do kelnera.
Ten uśmiechnął się tylko i odszedł, zostawiając nas samych. Jedliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym. Kocham te nasze beztroskie rozmowy, śmiechy i przekomażanki. Czuję się wtedy, jak nastolatka.
Po zjedzonej kolacji wstałam z miejsca i podeszłam do barierki, która była dookoła. Oparłam się o nią i spojrzałam na panoramę Nowego Yorku. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłam na tym dachu, ale zdaje mi się że będę tu stałym bywalcem, gdyż widok był obłędny.
Po chwili poczułam ręce na moich biodrach. Uśmiechnęłam, bo doskonale wiedziałam kto to. Westchnęłam szczęśliwa. Poczułam pocałunki, na szyi. Były takie przyjemne. Odwróciłam się do niego i przyciągnęłam go do siebie, aby złączyć nasze usta, spragnione pieszczot.
Kiedy oderwałam się od niego, on sięgnął do kieszeni i uklęknął. W jego dłoniach pojawiło się czerwone pudełeczko w kształcie serca. Zakryłam dłonią usta, kiedy je otworzył, a w nim ujrzałam złoty pierścionek z diamentem. Był delikatny, ale za razem elegancki.
-Tori, wiem że nie mieliśmy łatwo. Najpierw układ, katastrofa, aż w końcu problem z Patrycją, który trwa do teraz. Jednak te rzeczy pokazuję że jesteśmy silni i zawsze idziemy razem. Kocham cię i to się nie zmieni.-patrzył na nie z dołu, drżąc ze zdenerwowania.-Victorio Justice, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-spytał.
Z moich oczu poleciał łzy szczęścia. Ukucnęłam, aby być z nim na równi i po prostu przytuliłam go do siebie, nadal płacząc. Po chwili jednak, bardzo mocno, go pocałowałam.
-To znaczy tak?-spytał, gdy oderwałam się od niego. Pokiwałam szybko głową, a on wyjął pierścionek z pudełeczka i włożył mi go na palec.
Potem wiecie co się stało. To była przyjemna noc.
CZYTASZ
Pain(J.M. i V.J.)✒
FanfictionOna: 23letnia kobieta. Brązowooka brunetka, niska i szczupła. W wieku 13 lat straciła rodziców. Ma 3 przyjaciółki, brata i bratową, którzy są dla niej wszystkim. Dziennikarka, która dostała zlecenie, aby przeprowadzić wywiad właśnie z nim. On: 26let...