beş

91 8 10
                                    

Przez pierwszy tydzień w domu Yananów było co najmniej dziwnie. Nie mogłam się przyzwyczaić do nowoczesnego, bogatego otoczenia, z tą Ceydą, asystentką szanownego pana Aliego Murata. Wciąż chodziła za mną jak cień, wciąż rzucała mi kłody pod nogi, a ja nic nie mogłam z tym zrobić.

- Wciąż nie mogę się nadziwić, dlaczego pan Ali Murat zechciał cię zatrudnić... Nie masz żadnego doświadczenia w branży, jesteś niezdarna i niesforna i wyglądasz jak wieśniaczka. Przyznaj się z której wsi uciekłaś? - zaśmiała się. - Mam alergię na takie dziewuchy jak ty. Wyjeżdżacie ze swoich małych wiosek do dużych miast i polujecie na bogatych facetów takich jak Ali Murat. Za grosz pokory i rozumu. Jesteś tylko głupią wieśniaczką, nie masz co liczyć na Aliego. Zeynep może cię toleruje, ale kochana córeczka nie załatwi ci ślubu z jej ojcem... Jesteś nic nie wartą dziewuchą.

- Jaka branża, jaki ślub, Ceyda? - zmarszczyłam brwi. - Na miłość Allaha, daj mi już święty spokój... - powiedziałam idąc do pokoju Zeynep.

Dziewczynka już spała, było dość późno. Dziwne, że nasza kochana Ceyda postanowiła jeszcze zostać. Najwyraźniej czekała na przyjście pana Aliego, który i tak był w domu bardzo rzadko. Nigdy nie pytałam go co to za praca. W końcu, to nie moja sprawa. Jednak kiedy przychodził miał swój stały rytuał. Wchodził do domu, szedł do pokoju Zeynep, po chwili wychodził i zamykał się w swoim gabinecie, a rano już go nie było. Często mnie zastanowiało czy wie jak bardzo jego córka go potrzebuje, że często miewa koszmary, o których później nie chce mówić?

- Znowu mam koszmary... - chlipnęła Zeynep wchodząc do mojego pokoju.

- Chodź tu do mnie. - poklepałam miejsce obok siebie na łóżku.

Mała czarnowłosa od razu wyskoczyła, po czym się do mnie przytuliła. Cicho szlochała, dopóki nie zasnęła. Coś mówiła pod nosem przez sen, ale niczego nie mogłam zrozumieć.

O 6 rano byłam już na nogach i szykowałam śniadanie dla Zeyno.

- Zrób mi kawę. - usłyszałam za sobą głos pana Aliego.

- Jestem opiekunką pana córki, nie pańską. - warknęłam. - Niestety Ceyda nie doczekała pańskiej wizyty, więc musi pan sam się obsłużyć.

- A przepraszam cię bardzo, co to za ton? - chwycił mnie za ramię.

- Trzymam się listy z moimi obowiązkami. A robienie panu kawy na pewno do nich nie należy. Przykro mi. Proszę poczekać na przyjście Ceydy, albo zrobić kawę samemu. Za pańskim pozwoleniem... - wyrwałam się.

- Jaki masz problem z Ceydą? - spytał.

- Asystentka powinna asystować szefowi, nie rządzić się i czatować nad każdym niczym kat, tyle powiem. - powiedziałam i poszłam do pokoju Zeynep.

Wyglądała tak niewinnie. Aż dziwne, ale czułam, że muszę chronić tą małą przed wszelkim złem. Przez tak krótki czas bardzo się do niej przywiązałam. 

- Musisz wstawać, ślicznoto. - powiedziałam.

- Nie chcę iść dzisiaj do szkoły. - mruknęła w poduszkę. - Wolę zostać z tobą w domu.

Uśmiechnęłam się. Zaczęłam ją łaskotać, a ona radośnie piszczeć. Poddała się po dłuższej walce na łaskotki. Zeynep ucieszyła się widząc w kuchni swojego tatę, który nieudolnie próbował zaparzyć kawę. O rety... 

- Niech pan to zostawi. - fuknęłam w końcu widząc jego nieudolność. - Ja zrobię tą kawę...

- Dziękuję. Będę w swoim gabinecie, jakbyś mogła... - machnął ręką w kierunku schodów.

- Jasne, zaniosę ją panu. - odchrząknęłam.

- Czuję, że niedługo weźmiecie ślub. - odezwała się Zeynep gryząc swojego tosta.

Ta, już to widzę, pomyślałam...

a więc postanowiono - rozdziały codziennie w godzinach wieczornych 🌻💕

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

a więc postanowiono - rozdziały codziennie w godzinach wieczornych 🌻💕

buziaczki dla was 😘💕🌻

buziaczki dla was 😘💕🌻

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
when the rain begins to fallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz