Rozdział 6

12 0 0
                                    




Noga Milla nie stanowiła większego problemu, ponieważ jechaliśmy na koniach ale postanowiliśmy, że zatrzymamy się w kolejnej napotkanej wiosce lub mieście, by choć trochę się zagoiła.

Odkąd wyruszyliśmy z lasu ubieram płaszcz, a uszy zakrywam kapturem. W mieście będę musiał kupić sobie nową siatkę. Wzdycham, ból w nodze pomimo okładów robi się coraz bardziej nieznośny.

Widzę, że Mill cierpi, ale chyba by mi nie wybaczył gdybym znowu zaczął go nosić i to jeszcze w mieście.

- Może mają tu zielarkę? - zwracam się do niego - Zrobiłaby ci maść by szybciej się zagoiło i załagodziło ból.

Kiwam głową.

- Chyba wizyta u zielarki będzie konieczna - mówię i zaciskam zęby. Jedne z czego się cieszę to to, że nie wpadło się zakażenie.

Podchodzę do chłopa stojącego nieopodal.

- Panie, macie tu zielarkę? - pytam.

- A jak! Niech pan jedzie prosto i skręci za kościołem w lewo. Na pewno nie przeoczycie jej sklepu - odpowiada chłop.

- Dziękuje - mówię. Rozglądam się i widzę kościół, jest dość blisko, ale dla kogoś ze zranioną nogą może to być długi marsz.

- Może zostaniesz w karczmie Mill? Pójdę sam - zwracam się do niego.

Kiwam głową i pomału schodzę z konia.

- Będę w karczmie obok - mówię i wskazuje w jej kierunku. Idę kulejąc i przytrzymując dłonią kaptur.

Doszedłem do zielarki niedługo potem. Faktycznie jej chaty nie dało się nie zobaczyć. Ze wszystkich stron obsadzona była kwiatami przez co wydawała się niezwykle żywa wśród innych szaro brązowych chat. Wszedłem do środka, za stołem siedziała młoda rudowłosa dziewczyna.

- Witam czy zastałem zielarkę? - zapytałem ją zwracając na siebie uwagę.

*Rudowłosa*

Słyszę dzwoneczek gdy otwierają się drzwi. Widzę przed sobą barczystego mężczyznę, uśmiecham się miło.

- Jest pan nowy, nieprawdaż? - pytam i chichocze - Ja jestem zielarką. W czym mogę panu służyć? - pyta miło.

*Millan*

W końcu doszedłem do tej cholernej gospody. Z ulgą usiadłem do stołu i zamówiłem wodę. Swoim płaszczem przyciągam uwagę innych gości. Podchodzi do mnie ciemnowłosa kelnerka i stawia przede mną kufel wody i kielich wina.

- Nie zamawiałem wina - mówię do niej.

- Tamta dziewka kazała panu je przynieść - mówi i pokazuje na bogato ubraną blondynkę siedzącą kilka stolików dalej.

- Miło mi panienkę poznać, chciałbym kupić maść na rany. Mój przyjaciel wpadł sidła i zranił się w nogę. Potrzebuję coś co uśmierzy ból i wspomoże leczenie - wyjaśniam jej sytuacje.

* Rudowłosa*

- Rozumiem. Przykro mi z powodu przyjaciela...na szczęście mam coś co na pewno pomoże - mówię i schylam się pod stolik. Wyciągam niewielkie pudełeczko maści

- Tylko nie smarujecie za grubo, to mocny lek - ostrzegam

*Millan*

Blondynka wstaje i podchodzi do mnie zgrabnym krokiem.

- Witaj - mówi krótko i siada przede mną.

- Witaj, panienko. Dziękuje za wino -kiwam głową na powitanie. Ona się tylko uśmiecha i dotrzymuje mi towarzystwa opowiadając o mieście.

Powiązani z WiedźmamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz