Rozdział 2

10 0 0
                                    




- Ładnie tu masz - powiedziałem gdy dotarliśmy do jego domu. - Od tego miejsca czuć ciepło. Nie to co w gospodach i karczmach.

- Wiele przeżyłem z tym domen. Staram się jak najwięcej wspomnień w nim zamieścić. - Lejce mocno zawiązuję na gałęzi drzewa. Podnoszę wiadro z wodą i daje koniu.- Chodź, pewnie jesteś zmęczony po podróży. - Gestem ręki zapraszam go do środka.

- Mill, a ty nie masz czasami żadnej urodziwej dziewki dla siebie? Jesteś już w takim wieku, że powinieneś być zapoznany w tych sprawach.

- Jakoś nie ciągnie mnie do żadnej. Cenie sobie samotność, dlatego właśnie tu mieszkam. - Wprowadzam go do środka chaty. Mimo, że na zewnątrz wydawała się mała w środku jest dość przestronna. Jest wszystko co potrzebne. Drewniane łóżko, szafki, stół, palenisko, sznurki na zioła, krzesło. Wskazuje ręką na łoże.

- Tutaj będziesz spał - mówię.

- A ty gdzie będziesz spał?

Wzruszam ramionami.

- Jak będzie dobra pogoda to na drzewie. Jak będzie zła to będę spać tam - wskazuje na drzwi do innego pomieszczenia.

- Wole, żebyś spał na swoim posłaniu, ja prześpię się na podłodze.

Kręcę głową.

- To ty jesteś gościem. Jako gospodarz będę dbał o twoje wygody.

Położyłem się na łożu.

- Powiedz Mill, może byś wyjechał ze mną w dalszą podróż?

- No nie wiem, Anton..nigdy się stąd nie ruszałem - mówię i ćwiartkuje mięso.

- Wyruszam za dwa dni, zastanów się, to może być świetna przygoda. A teraz dobrej nocy.

Kiwam głową.

- Zastanowię się. Dobrej nocy, Antonie - mówię i biorę cienki koc spod łóżka. Wychodzę na dwór i wspinam się po drzewie. Kładę się na grubej gałęzi i przykrywam cienkim materiałem. Przyglądam się gwiazdon tak jak zawsze i zastanawiam się nad ofertą podróżnika.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okienko oraz dźwięk chodzenia po drewnianej podłodze. Przez chwilę poczułem się jak w domu.

Wstałem wcześnie z rana. Zszedłem z drzewa i po cichu wszedłem do domu. Zobaczyłam Antona jak śpi „Teraz nie wygląda groźnie" myślę i przyrządzam królika w ziołach.

- Co tak pachnie? - mówię zachrypniętym głosem po czym chrząkam kilka razy by się go pozbyć.

- Pieczony królik. Za chwile będzie gotowy - mówię i spoglądam na niego.

Uśmiecham się.

- Zobaczymy czy będzie lepszy niż ten mojej żony.

Parskam śmiechem.

- Nie oczekuj, że będzie dobry. Co najwyżej może być zjadliwy - odpowiadam.

- Jakiś czas temu łapałem jaszczurki i jadłem je pieczone na ognisku, myślę, że wytrzymam twoją kuchnię.

Uśmiecham się pod nosem. Widzę, że królik jest już gotowy. Nakładam porcje do drewnianych misek. Podaje Antonowi posiłek i widelec.

- Smacznego - mówię i siadam na krześle koło łóżka.

Biorę pierwszy kęs.

- Nie doceniasz się Mill, to jest dobre. Przydałbyś się w podróży.

Powiązani z WiedźmamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz