Rozdział 1

31 0 0
                                    




Dzisiaj odpuszczam sobie dalsze polowanie. Pomału przechadzam się po lesie zbierając zioła dla Wiedźmy.

Jadę konno przez las w stronę najbliższego miasta. Nie jadłem od 2 dni, mam nadzieję, że szybko znajdę jakąś karczmę.

Kiedy mam całe kieszenie spodni zapchane ziołami idę w kierunku domu Wiedźmy. Słyszę stukot kopyt koni, przystaje i nasłuchuje. Jeszcze nigdy nie słyszałem koni w tej części lasu.

Mój koń nagle zwalnia, ktoś jest w pobliżu. Mimo tego nikogo nie widzę.

- Wyłaź! Wiem, że ktoś tu jest! -krzyczę.

Słyszę głęboki głos mężczyzny. Dla ostrożności daje dłoń na pochwę mojego sztyletu i idę za głosem.

Nikt się nie pokazuje, ale słyszę ciche kroki i szeleszczące liście. Na wszelki wypadek chwytam mój topór i schodzę z konia.

Szybko wdrapuje się na drzewo.

- Kim jesteś? - pytam głośno, aby mnie usłyszał.

Słyszę głos dochodzący z góry. Na drzewie siedzi jakieś chuchro.

- A ty co w wiewiórkę się bawisz, chłopcze? - pytam.

Prycham.

- Możliwe - robię obrót. Teraz zwisam głową w dół, trzymając się gałęzi nogami.- Kim jesteś? - powtarzam pytanie nieskrępowany jego posturą.

- Podróżnikiem, zmierzam do najbliższego miasta.

- W tym lesie jest mnóstwo pułapek. Jeśli nie chcesz, aby twój wierzchowiec ucierpiał daj mi się poprowadzić - mówię spokojnie i schodzę z drzewa.

- Za ile monet oferujesz swoje usługi, chłopcze? - pytam ostrożnie. Nie chce wpaść w pułapkę, ale na pewno nie dam się naciągnąć.

- Jesteś podróżnikiem, w zamian za me usługi pragnę usłyszeć historie jakie cię spotkały - odpowiadam i idę w jego kierunku.

- O czym dokładnie chcesz usłyszeć chłopcze? O moich walkach z rabusiami, pięknie miast czy może o urodziwych kobietach tam mieszkających? Nie sądzę by wszystkie moje historie cię interesowały.

- Panie, wychowałem się w tym lesie i nos poza nim nie wyściubiam. Będzie mnie interesowało wszystko co Pan powie. - Biorę konia za uprząż i prowadzę go w głąb lasu wybierając rzadko używane ścieżki.

Idę za chłopcem w głąb lasu wciąż ściskając w ręce topór, może i chuchro, ale wspinać się potrafi to może walczyć też.

- Wiesz chłopcze w jednym mieście jest studnia która ponoć zapewnia ci szczęście jeśli wrzucisz monetę. Nigdy nie wierz w takie brednie, ja już się nabrać dałem, a nic dobrego mi z tego nie przyszło.

- Może szczęście spotka Pana znienacka ? Nigdy nic nie wiadomo - odpowiadam beztrosko.

- Liście dopiero zaczynają spadać z drzew, a studnie odwiedziłem gdy prószył z nieba śnieg. Już tyle czasu minęło, a nieszczęścia za mną chodzą wciąż.

- Hmm...po prostu Pan nie może spotkać się z szczęściem, albo szczęście nie może znaleźć Pana. Może w mym małym mieście znajdzie Pan powód do radości. - Powoli wychodzimy poza tereny lasu.

Powiązani z WiedźmamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz