2.12

662 26 4
                                    

-Sylwia...mogę cię prosić na chwile...-poszłam za nim do kuchni.-o co chodzi? Ty nie jesteś z Irwinem? Myślałem, że to z nim przyjedziesz i się szykowałem rzeby mu ryj obić.

-Dylan. Ja kocham Oscara. Bardzo. Nie interesuje mnie to czy go lubisz czy nie.-powiedziałam szczerze patrząc mu w oczy.

-Jak cię skrzywdzi....-powiedział i wrócił do salonu. Usiedliśmy, a Dyl spojrzał na mojego chłopaka.-Jak ją skrzywdzisz wsadzę ci kij w dupę i będę gonić z pistoletem. Irwin i Luke chętnie mi pomogą....

-Dylan!-krzyknęłam na niego uderzając w ramie.

-Nie żartuje-powiedział poważnie.

-Spokojnie. Ja ją bardzo kocham. Nie chce jej skrzywdzić. Nie masz się o co martwić...

Pół miesiąca później.

Wszystko do świąt przygotowane. Większość chłopaków jedzie do swoich rodzin, Ash zostaje, tak jak Collin, William, Leondre i Justin. Oscar do nas przyjdzie na wigile, a ja jade z nim do jego rodziców 25. Dylan z Luk'iem też przyjdą. Prezęty mam dla wszystkich. Nawet tych, których nie będzie w domu. Będzie nas 10, czyli nie ma aż tak dużo do zrobienia.

-Cześć kochanie. Pomóc ci w czymś?-powiedział Ozi wchodząc do kuchni. Chwycił moje biodra i zaczął całować szyje. Tak pewnie, któryś z chłopaków go wpuścił do domu, bo faktycznie dzwonek dzwonił.

-Możesz zacząć robić barszcz jeśli umiesz.-powiedziałam, odwracając się w jego stronę i delikatnie całując w usta.

-Tam umiem.

-Ale ty zdolny-zaśmiałam się i wróciłam do robienia któregoś z dań uprzednio podając kartkę z przepisem na barszcz Oscar'owi.

Po półtorej godzinie już siedzieliśmy w salonie. Do zrobienia mam tylko jedną sałatkę, więc zrobie ją dzień przed wigilią.

-Kocham cię wiesz?-powiedział Ozi.

-Ja ciebie też-odpowiedziałam i złączyłam nasze usta. Odsunęliśmy się dopiero, gdy zabrakło nam powietrza.

-Co robimy?!-krzyknął Leo schodząc z góry.-Siema Oscar.

-Siema.

-My w sumie nic nie robimy...-nie dał mi dokończyć.

-FIFA!!!!!-krzyknął Leo.

-Takkkk!! Sylwia prooosze!!-prosił Ozi.

-No dobra. ALE JA TEŻ GRAM!

-No nie! Znów wszyscy przegrają!-zasmucił się Leondre.

-To ja idę do siebie zadzwonić do Ari. Może kiedyś wrócę.-powiedziałam wstając. Gdy przechodziłam obok Summer'a klepnął mnie w tyłek na co Leo się zaśmiał.

-Izolatka-powiedziałam i poszłam na schody.

-No nie! Sylwia! Prosze! Nie! Tylko nie izolatka! Błagam!-Ozi uklęknął przed schodami.

-Zastanowię się.-zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju. Z Ari rozmawiałam dobrą godzinę. Później stwierdziłam, że jeszcze nie korzystałam z sali do boksu, która znajduje się w willi.

-Col!!!-krzyknęłam.

-Co jest?! Pali się?!-zdyszany chłopak wbiegł do mojego pokoju. Zaśmiałam się i poprosiłam, aby zaprowadził mnie do odpowiedniej sali, na której spędziliśmy 2 godziny.

Rozdziały będą rzadziej bo zbliżamy się do końca (możliwe, że zostało jeszcze nawet 20 rozdziałów, ale nie wiem jak mi wyjdzie).

To Tylko My |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz