Pobudka

491 29 3
                                    

    Jej sen nie można nazwać spokojnym, był on chaotyczny, lecz nie można go było także nazwać koszmarem. Brooke po prostu we śnie miała dużo akcji, która skończyła się szybko, przez zniecierpliwionych rodziców.  

  Wczorajsze spotkanie ze Springtrapem i dojście okrężnymi drogami do nowego domu Brooke, zajęło jej kilka dobrych godzin. Podczas jej wypadu do ,,Freddy Fazbear's Pizza'' Ben spełniał jej prośbę znakomicie. Miał on odwrócić uwagę rodziców od Brooke. Gdy tylko wrócił [Ben] do domu, pobiegł do kuchni, gdzie znajdowali się ich rodzice. Joseph i Maddie prowadzili żywą konwersację na temat ciasta, które powinni upiec na pierwsze wrażenie sąsiadów. Postanowili, iż gdy tylko się rozpakują i zaznajomią z całym domem, zaproszą rodziny mieszkające obok na kolację z deserem. Ben wtrącił się, kiedy uznali, że będzie to ciasto marchewkowe z kremem kokosowo-jaglanym. Chłopczyk wdrapał się wtedy na kolana matki i zaczął krzyczeć o czymś, co normalny człowiek by nie zrozumiał. On sam [Ben] działał impulsywnie, na zwłokę. Przez niecałą godzinę rodzice, nadal będąc w dziwnym amoku o sąsiadach, starali się zrozumieć co chciał im przekazać. W końcu Joseph wziął go na barana i razem zaczęli się bawić w samoloty, aby wyłonić od Bena prawdę, którą chciał ukryć. Czteroletnie dziecko nigdy nie umiało perfekcyjnie kłamać, więc od razu widać było, iż robi te rzeczy bez sensu z jakiegoś ukrytego powodu. Maddie i Joseph byli przyzwyczajeni, że Brooke często wykorzystuje swojego młodszego braciszka w celu naśmiewania się z niego, jak to zwykle ma starsze rodzeństwo. Wiadomo było, jednak, że mimo wszystko oboje [Ben i Brooke] się uwielbiali, kochali. Dlatego dorośli byli spokojni o Bena i Brooke, wiedzieli, że nie mogą sobie nawzajem zrobić krzywdy. Po za tym Brokke jest już uznawana za dorosłą, która powinna być odpowiedzialna. Ostatecznie Ben powiedział prawdę będąc przekupionym obietnicą, że dostanie kawałek ciasta, choć było to oczywiste. Po kolejnej godzinie przygotowań ciast i smakołyków przez Maddie i Bena, postanowili oni pomóc Josephowi w rozpakowaniu rzeczy. Syn wraz z ojcem zajmowali się garażem, salonem i w połowie kuchnią, aż zasnęli wymęczeni sobą. Mama za to zajmowała się ogrodem, i strychem, i piwnicą i sypialnią dzieci. Po tym sama przysnęła we wspólnym pokoju jej męża.

  Kiedy cała trójka się obudziła, Madiie już gotowała szybkie śniadanie składające się z jajecznicy i kilku zdrowych kanapek. Joseph rano wstał, wziął gazetę, załatwił swoje sprawy fizjologiczne, przebrał się i ruszył po Bena, aby go obudzić. Była to codzienna rutyna tej rodziny. Wstawanie, ubieranie się, budzenie siebie nawzajem i gotowanie śniadanie było codziennością, każdej z rodzin. Jednakże dzisiejszy dzień był dla nich wyjątkowy, więc starali się robić wszytko tak, aby wyszło idealnie. To znaczy stroje, zachowanie, relacje i tym podobne. W czasie, gdy każdy z nich był w jakiś sposób ogarnięty, zaczęto się zastanawiać nad zniknięciem Brooke, która zawsze wstawała, gdy słyszała jakikolwiek szelest z kilkunastu metrów. Ben pobiegł do niej, aby ją obudzić. Była to pobudka bardzo drastyczna, gdyż gdy tylko chłopak znalazł się w pokoju śpiącej siostry, wskoczył na jej łóżko, niechcący depcząc po jej części dziewiczej [biologia, intymność, te sprawy]. Natychmiastowo Brooke zepchnęła go ze swojego łóżka, łapiąc się za to miejsce, gdzie została uderzona. Ben poleciał na jej szafę, uderzając mocno głową w drewno. Głośny płacz dzieci rozniósł się po całym domu. Maddie wyłączyła gaz i najszybciej, jak tylko mogła, pojawiła się w pokoju siedemnastolatki. Obok niej pojawił się Joseph, który miał zamiar odwiedzić swój garaż. Widok, który tam zastali został zagłuszony szybkim biciem serca.

  Skręcona i wykrzywiona Brooke leżała na łóżku bez przykrycia. Płaczący Ben łapał się za głowę nie wiedząc, co się przed chwilą stało. Dziewczyna otworzyła swoje załzawione oczy widząc złych rodziców. Natychmiast wstała, co skończyło się upadkiem na tą samą szafę, w którą uderzył się malec, i ponownie zaczęła płakać. Otworzyła jednak oczy, aby zobaczyć swojego ojca, który starał się jej pomóc i matkę, która szybko zabrała stamtąd Bena. 

  - Brooke, coś zrobiła!- wykrzyczał zatroskany mężczyzna.- Co się stało? Ben miał cię tylko obudzić!

  - No bo!- zajęczała płacząc.- Normalnie sobie spałam, a on wbiegł mi na łóżko i skoczył mi tutaj!- Pokazała miejsce zażenowana.- Ja go niechcący odepchnęłam zła, a on poleciał na szafę! Potem przybiegliście i...i!

  Mężczyzna pogłaskał córkę po głowie i przerażającym wzrokiem wypowiedział reprymendę i uderzył ją w rękę, aby się opamiętała i nigdy tak nie robiła. Takie kary działy się raz na kilka lat, gdy Brooke robiła coś naprawdę głupiego Benowi. Niektórym wydają się one zbyt radykalne, lecz to jedyne, co na nią [Brooke] działa. Po tym Joseph pognał do synka, aby go udobruchać i zająć się nim, gdy jego żona gotowała ciasto. Dziewczyna [Brooke] pobiegła się szybko umyć zła na siebie z ogromnym poczuciem winy. Szybko ściągnęła piżamę ukazując jedynej łazience swoje szczupłe ciało. Odkręciła kran i powoli weszła do ciepłej wody. Opłukała swoje ciało i zakryła twarz w dłoniach. Ponownie zaczęła płakać. Kiedy zauważyła podniesiony stopień wody, szybko zakręciła kran i złapała za szampon do włosów o zapachu truskawki. Szybko umyła swoje średnie brązowe włosy i wyszła z wanny. Dokładnie wysuszyła swoje ciało zielonym ręcznikiem i złożyła go w turban, aby wysuszyć na chwilę włosy. Po tym ubrała bieliznę w jasnych kolorach. Sprawdziła czy nikt nie idzie i wbiegła do swojego pokoju po ubrania. Jednakże zamiast zastać ciemny pusty pokój, zobaczyła siedzącego na jej dywanie Springtrapa. Zażenowana schowała się za drzwiami stojącej nieopodal drewnianej szafy. Obserwowała go uważnie, drugą ręką szukając ubrań. Robot nadal wpatrzony był w Brooke, lecz po chwili dodał swój komentarz.

  - Niezłe ciałko.

  - Za grosz kultury! Dlaczego wyszedłeś z garażu i czemu do mojego pokoju? Mogli cię nakryć.- wyszeptała przebierając się tak, aby nie widział. Chwilę później ściągnęła turban ubrana już w typowe dla niej ubrania, czyli za duży T-shirt i obcisłe ciemne spodnie. Z czerwoną twarzą podeszła do robota.- Jeszcze raz tak zrobisz, Vincent, a nogi z dupy ci powyrywam.- pogroziła.

  - Już widzę, jak podnosisz te wspaniałe kilogramy metalu i rozpływającą się krew po twoim ciele. Nieźle to by wyglądało, co?- warknął, a po chwili wstał, aby zrobić krok w jej stronę.- Usłyszałem twój krzyk i innego dziecka, więc mode [czyt. mołd] animatronik mi się włączył i znalazłem się tutaj. Nie możesz mnie za takie coś winić.

  - Myślałam, że nad sobą panujesz.- odparła Brooke marszcząc brwi.

  - Bo panuję, ale na przyszłość nie radzę krzyczeć.- Robot odwrócił się mówiąc to z pogardą.- Mam pewne plany, które powinienem dzisiaj zrobić w mieście, więc drzwi od garażu powinny być otwarte, rozumiesz?

  - Nie. W jakiej sprawie tam idziesz? Nie boisz się, że inni cię takiego zobaczą? Dlaczego mam ci pomagać? Wczoraj pozwoliłam ci przenocować, bo nie wiedziałam co z tobą zrobić. Teraz wiem, że trzymanie w domu animatronika to błąd, bo w każdej chwili ktoś może cię, mnie, przyłapać na tym, że pomagam jakiemuś mordercy, który jest tak bardzo psychiczny, że zatrzasnął się w robocie, który nigdy nie miał wyjść na światło dzienne.- wycedziła.

  - To świetnie, że mnie rozumiesz.- powiedział na odchodnym i jak gdyby nigdy nic, wyszedł z budynku nie zostając zauważonym.

  Brooke zmarszczyła ponownie brwi rozmyślając nad przeszłością Vincenta. Powoli dochodziła do sedna sprawy, gdy jej matka zawołała ją na, zimne już, śniadanie. Dziewczyna szybko ogarnęła posłanie i wybiegła do rodziny kątem oka widząc plecy odchodzącego Springtrapa. Kiedy na niego popatrzyła, ten się odwrócił z twarzą ,mam nadzieję, że kiedyś ci to przejdzie, a ja idę na tamten świat, nie lubię cię'. Zdziwiona wbiegła do kuchni. Przepraszała na kolanach małego Bena, po czym zasiadła do stołu słysząc kazania matki. Za oknem widziała Springtrapa trzymającego ich nóż kuchenny.

------------------------

Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale byłam na wycieczce klasowej. Ta, wiem, że dzisiaj rozdział był nędzny, ale chodziło mi o to, aby zaznajomić choć trochę czytelnika [ciebie] z sytuacją bądź, no powiedzmy, relacjami rodzinnymi. 

Ojciec - syn=super zabawa,

matka - syn=miłość, 

ojciec - córka= przyjaźń, 

matka - córka= mimo wszystko przyjaźń i miłość, 

ojciec - matka= wspólny świat, 

syn - córka= miłość mimo wszytko.

Springtrap - córka= wahanie, niewiadome,

Spójrz tutaj [PurpleGuyxOC PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz