Bohater

120 10 1
                                    

  Czy jeszcze wierzy w to, że ktoś go uratuje? Czy ma nadzieję? Czy powinien mieć w tej sytuacji nadzieję?

  Usłyszał tupot ciężkich butów. Drzwi do innych pokoi zaczęły się otwierać. Wiedział, że ma halucynację, a tak naprawdę nic się nie dzieje. Pewien był tylko tego, że ostrze Troya poderżnie mu gardło i zaraz będzie po wszystkim. Jakby z bardzo daleka słyszał zniekształcone głosy. Nie wiedział czy je pamiętał, chciał zapomnieć całe życie. Uparcie uważał, że nie zasługuje na ratunek, a te głosy, to głosy aniołów, które przybyły po niego.

  Vincent kopnął w drzwi z całej siły, nie zastanawiał się nad ich stanem. Wszedł, jak do siebie. W rękach trzymał pistolet. To była ta sama broń, którą posłużył się w willi PG, ta którą zabił dziadka hiszpańskiego rodzeństwa i Violet. Nie zawahał się widząc sytuację Stefana. Ba, przez to się wściekł! Stefan był dobrym człowiekiem, takim, jakim chciał się stać. To był jego wzór do naśladowania po tym, co zrobił w pizzerii. Nie mógł dopuścić do tego, żeby ta osoba zginęła. Nie osoba, lecz przyjaciel.

  - Puść go, bo strzelę! - krzyknął zaraz po tym, jak pociągnął za spust, a pocisk trafił w drzwi łazienki.

  - Co się dzieje Troy? - zapytała zaniepokojona Kayla. Wychyliła głowę zza zniszczonych drzwi.- Czy to nie jest czasem nasz cel?

  - Kolejne ścierwo, które mi przeszkadza - warknął tak cicho, że tylko Stefan go usłyszał. Właściwie był jedyną osobą, którą mógł słyszeć w takim stanie.- Jak strzelisz jeszcze raz, to poderżnę mu gardło! - wykrzyczał wściekły.

  Blask księżyca, który wcześniej rozjaśniał jego sylwetkę, schował się powyżej okna, a Troy ponownie stał się ciemną plamką w pokoju. Nikt nie zamierzał włączyć światła do tej chwili, zwyczajnie nie było na to czasu. Vincent jednak pamiętając o tej rzeczy, oślepił wszystkich na parę sekund. Leżący, pół-przytomny Johnson zobaczył za swoim wybawicielem otwarte drzwi. Pokój tamten był teraz pusty, jednak widać było pozostawione w pośpiechu rzeczy. Najwyraźniej wszyscy już wyszli przed hotel. Uciekli słysząc jego błagający krzyk, zamiast pomóc. Może to i dobrze? Nie wiedzieli co tam się działo i nie chcieli tego wiedzieć. Stefan był głupcem. Myślał, że ich aresztuje, ale skończył jako ich ofiara.

  - Tylko spróbuj - Przeniósł swój cel na wystającą zza drzwi głowę kobiety.- a twoja siostra dostanie kulką w łeb!

  Między nimi trwała martwa cisza, którą zagłuszał tracący na szybkości oddech leżącego.

  - Myślisz, że mu pomożesz? - zaczął Troy. Mówił pewnym siebie głosem, ale właściwie łapał się ostatniej deski ratunku. Zamierzał blefować. Nie miał pojęcia dlaczego policja tak szybko zaczęła interweniować, skoro dopiero dzisiaj zabili pierwszą ofiarę. Nie wiedział też dlaczego cel ich podróży, pojawia się przed nimi. Był przyjacielem psów? Wmawiano mu, że Vincent zabił jego dziadka z zemsty. Całkiem bezpodstawnie. Teraz widzi go, ciągle młodego, z chłodnym wzrokiem chłonącym każdy jego ruch, który stanął w obronie słabszego. Nie był taki, jaki się dla nich wydawał. Brali go za głupca, który zbija dla zemsty, dla rozrywki. Tymczasem okazuje się, że jest inny.- Oprócz nas, w Green Hills pojawi się reszta naszych. Są gorsi od nas i bardzo nie lubią asertywnych ludzi. Dam ci ostatnią szansę. Oddam ci go, a ty sobie pójdziesz. My za to odejdziemy stąd. Ale pamiętaj, że będziemy kontynuować zemstę dziadka, mimo, że nic do ciebie nie mamy - Uśmiechnął się kpiąco przyciskając nóż do gardła Stefana. Zakładnik nie ruszał się, bo zwyczajnie umierał. Troy nie patrzył się na siostrę, wcale się nią nie przejmował.

  - Bracie, oszalałeś? - warknęła nie dowierzając.- Jesteśmy sami-

  - Zamknij się do cholery jasnej! - przerwał jej wściekle. Nie chciał, by ktoś mu przeszkadzał. Uważał, że jego siostra ma za długi jęzor, który powinien już dawno obciąć. Jednak jej niewyobrażalna siła w tym smukłym ciele kazała mu przestać się na niej wyżywać. Jeszcze może mu się przydać, powtarzał za każdym takim razem.

Spójrz tutaj [PurpleGuyxOC PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz