Historia z życia wzięta

303 31 1
                                    

    - Skoro jesteś pierwszą osobą, która mówi na mnie ,kobieta', i jest to w miarę miłe dla mnie, to tak, jestem gotowa - odpowiedziała z uśmiechem na ustach patrząc w stronę gwiazd.  

  - Dla pewności, nie patrz na mnie - powiedział, chowając twarz w dłonie.- I proszę, nic nie mów.

  - Dobrze - odpowiedziała dziwnie spokojnie.

  - Zacznijmy od tego, że od małego byłem bity przez rodziców - zaczął.- To nie tak, że mnie nienawidzili i mięli korzyści z nękania swojego syna, przecież mięli drugiego, młodszego, Petera. Ja miałem być tym, zrobionym z miłości. Jednakże po pewnym zdarzeniu, który ledwo pamiętam, nie lubili mnie. Zaczęli się trochę znęcać, wydali świat Petera, a mnie, sześciolatka, zostawili samemu sobie. To nie tak, że masz mi współczuć, poczekaj do końca. Przez kilka lat dręczyli mnie w szkole ze względu na moją bladą skórę i chude kości. W wieku jedenastu lat moi rodzice przestali mnie karmić, a jedyne co od nich czułem to ból po uderzeniu z paska spodni ojca. Nikomu nie wydałem ich, nawet nie wiedziałem, że tak się nie robi. W wieku czternastu lat do naszego miasteczka przeprowadził się Henry. Zaznajomił się z Caroline [matka Jacka] i ze mną. Nie wiedziałem co mnie takiego z nią łączy, dlaczego zostałem wybrany. Jednak po kilku dniach miałem pewność, że chłopak nie zważa na docinki, nie jest zły. Zawsze się droczyliśmy, jak to nastolatki. Czasami wkradaliśmy się na inne tereny, jak jakieś bagna albo toksyczne stare fabryki. Takich rzeczy było u nas sporo w tym czasie. Z czasem stałem się łobuzem, ukazywałem swoją nienawiść w inny sposób, niż wygarnięcie tego rodzicom w twarz. Henry kiedyś powiedział, że chciałby sprawiać radość ludziom. Caroline odeszła od nas wcześnie, ponieważ ją pobiłem. Strasznie mnie wtedy wkurzała. Mówiła mi, że mnie kocha, miłość od pierwszego wyjrzenia  tak dalej, a czaiła się tylko na kaloryfery innych facetów. Się zdziwiła, gdy zobaczyła moje chude kości po koszulką. Wtedy coś we mnie pękło. Trzymał mnie przy życiu tylko Henry, zakładałem maski i ciałem się, jak jakieś emo [nieszczęśliwe, czerń, myśli samobójcze] dziecko. 

  Po kilku latach, gdzieś siedemdziesiąty dziewiąty, coś koło tego, wyszła mu na świat córka. Nie wiedziałem, jak miała na imię, sam byłem przejęty swoimi bachorami. Victoria... Wolę o niej nie wspominać, ale była mi droga. W osiemdziesiątym trzecim miałem już Michaela, Elizabeth i Steva. Byliśmy szczęśliwi, choć nadal miałem nie równo pod sufitem. No cóż, nadal mam! W tym roku postanowiłem pracować we ,,Freddy's Family Dinner", u Henryego, mojego najlepszego przyjaciela. Miałem przychodzić na zmiany nocne, aby pilnować pierwszych animatorników. Były to sprężynowe kostiumy. Czasami żartowałem o nich z Henrym, jakbyśmy znowu byli młodzi. Chciałem go oderwać od jego rodziny i choć raz pójść na cało. Rozumiesz, piwo, laski i narkotyki, które brałem. Jedak on ciągle odmawiał. Zezłościłem i pod wpływem dopalaczy zatrzasnąłem w kostiumie jednego z pracowników. Niestety widział to mój mały Steve i ciągle płakał. Na szczęście nikt go nie słuchał. Dla mordercy zatrzaśnięcie jego [Steva] czaszki w Golden Freddym byłoby świetne dla dochowania tajemnicy. Jednak Steve był moim najmłodszym synem, a jego mordercą nie był robot. Był nim Michael. Najwyraźniej o on odziedziczył po mnie szaleństwo. Razem z kolegami włożył go [Steva] do śpiewającego animatornika. Miał on [Golden] włączony tryb robota, więc jego szczęka natychmiastowo się zatrzasnęła. Nie zdążyłem go [Steva] uratować po swoim morderstwie. Płakałem dniami i nocami. Mimo wszystko wiedziałem, że był to Michael, lecz on zwalił winę na Henryego. I tak czy siak byłem zły. Chciałem zepsuć jego [Henryego] biznes. Po tym wypadku nie musiałem nic robić. Golden Freddy zabił mojego syna urojeniami [odgryziony płat czołowy, the bite of 83'], a Springboonie zatrzasnął w sobie pracownika. Nie znałem jego imienia, nie obchodziło mnie to. 

  Pierwszą pizzerię miałem za sobą. Czas było na drugą. Pół roku czekałem na odpowiedni moment. Powstał Freddy, Foxy, Boonie i Chica. Była też Marionetka, Ballon Boy i jakiś inny na pewno. Zabiłem jego córkę, niech Michael dowie się, że mu uwierzyłem, myślałem pod wpływem narkotyku i alkoholu. Później jej dusza przeszła do Marionetki. Poddusiła ona Henryego, zamarł z wycieńczenia. Zabiłem piątkę dzieci następnego dnia, ciała schowałem do animatorników. Działo się to wszystko tak szybko, że zapomniałem te wszystkie zdarzenia.  Przed śmiercią widziałem piątkę dzieci, nieżyjących. Już pewnie dawno domyśliłaś się, że zatrzasnąłem się w Springboonim. Po tym tylko ciemność i bum! Budzę się po trzydziestu latach w Springtrapie, a ten cały dom strachów się pali. No to uciekłem z tego miejsca i widzę ciebie. Wydawałaś się rozumna, a ja byłem zmęczony życiem. Najwyraźniej Henry przesadził z remnamtem albo chciał, abym odpokutował. mimo wszystko, nadal uwielbiam tego wiecznie uśmiechniętego gościa, więc spróbuję już więcej nie zabijać. No, ale wiesz, nowe ciało sam sobie nie znajdę. Mam chodzić do sklepów w robocie? Śmieszna jesteś - dodał widząc jej twarz uparcie wpatrującą się w gwiaździste niebo, które w jej oczach wyglądało, jakby krwawiło, jak ta piątka zabitych dzieci.- Remnamt to substancja, która podtrzymuje życie. Henry na tym [Sprngtrapie] najwyraźniej przedawkował.

  Po kilku minutach ciszy, Brooke z wahaniem odwróciła się w stronę przygaszonego robota, a bardziej, zniszczonego człowieka. Przełknęła ślinę szukając odpowiednich słów. Niestety odpowiedziała impulsywnie, toteż jej wada.

  - Odpowiedz mi tylko, czy żałujesz?- zapytała poważną miną, którą starała się utrzymać.

  - Strasznie - Vincent jeszcze bardziej schował się w ciele robota.

  - To świetnie!- wykrzyczała z entuzjazmem Brooke, nie przejęła się jego historią, ponieważ przed chwilą dowiedziała się, jak bardzo Vincent jest w środku dobrą osobą.- Brakuje tylko rozgrzeszenia, ale Bogiem nie jestem! Ha ha! Pomogę ci z twoim ciałem, uporam się razem z tobą z twoim strachem, abyś go pokonał. W skrócie pomogę ci stać się lepszą osobą. Masz szczęście, ponieważ ten dzień ma być idealny, a ja miałam być prawdziwym aniołkiem. Eh, te gwiazdy źle na mnie działają - mruknęła dodając komentarz.

  Już nic więcej nie mówili, tylko patrzyli w gwiazdy. Brooke wyobrażała sobie Boga, stojącego przed nią, który karze jej pójść do piekła za to co zrobiła. Gwiazdy od momentu zakończenia historii Williama wydawały jej się krwawiącymi organami małych dzieci. Najjaśniejsza z nich wydawała się odgryzionym płatem czołowym małego Steva. Jego krwawa historia mimo wszystko pozostanie jej w pamięci. mimo tego co słyszała, była dziwnie spokojna, czym zaskoczyła samą siebie. Trzęsła się co prawda, ale z zimna. Nie chciała jednak przerywać tej chwili. Jedynie potrząsnęła głową mówiąc sobie, że jej tezy były prawie w całości prawdziwe i ta zagadka pozostała już rozwiązana. Powinna się teraz przejmować szkołą, Jackiem i pracą. Obiecała jednak Vincentowi przełamać jego strach. Postanowiła przełożyć wycieczkę do ,,Freddy's Fazbear Pizza'' a kilka dni do przodu. Na razie powinna odgarnąć ciekawskie spojrzenia rodziny do garażu. Westchnęła zawiedziona. Naprawdę chciała się przejąć Springtrapem, lecz jego cel nie powinien współistnieć z celem Brooke. Chciała po prostu mieć przyjaciela, z którym pozostanie na zawsze. Kiedy Vincent odzyska ciało, odpokutuje, co się stanie później?

  Vincent słysząc zawiedzione westchnięcie dziewczyny, zerknął ukradkiem na jej twarz. W świetle gwiazd jedyne co widział to jej zadarty nos i duże mieszane oczy. Jej włosy były w nieładzie w kolorze nienaruszonej kory drzewa. Zazdrościł jej tak młodego wyglądu i tego okresy dorastania. Spieprzyłem swoje życie, nie chcę spieprzyć jej życia, powiedział do siebie tak cicho, że sam tego nie usłyszał. Ponownie spojrzał na dziewczynę. Rozpoczął swoje dziwne myśli, gdy nagle Brooke odwróciła swój wzrok z gwiazd na Vincenta. Ich oczy ponownie się spotkały. Dziewczyna po chwili niezręczności przyjaźnie uśmiechnęła się w jego stronę. Podrapała się po karku i wstała.

  - No cóż, śpiąca jestem - powiedziała w końcu.- Fajnie opowiadasz. Chcesz opowiedzieć mi bajkę?- zaśmiała się cicho i powędrowała do swojego pokoju wiedząc, że za jej plecami podąża Springtrap.

----------------------------

Dzisiaj krótszy niż reszta, ale przyznajcie, NAROBIŁAM SIĘ. No i znowu opublikowałam po jednym dniu taki długi rozdział! A sorry zapomniałam, najgorszego w Dniu Dziecka! Ponieważ ja też jestem jeszcze dzieckiem, to musicie wiedzieć, że jakiekolwiek życzenia i pamięć o jakimkolwiek święcie to u mnie prawdziwe święto. Więc, najgorszego!^^ Życzenie samej sobie jest wspaniałe!

Spójrz tutaj [PurpleGuyxOC PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz